Rano obudziłam się z potwornym bólem głowy. Otworzyłam oczy i spojrzałam na sufit, przeklinając przy tym na wszystkie znane mi sposoby, idiotę który mnie upił. Odwróciłam się i zobaczyłam, że obok mnie spał chłopak. Bez problemu rozpoznałam w nim Brendana. Odgarnęłam brązowe włosy z jego twarzy i głosem starej wiedźmy, wychrypiałam mu do ucha:
– Wody.
Poruszył się niespokojnie i lekko wystraszony spojrzał na mnie. Wiem, że po przebudzeniu nie wyglądam za pięknie, ale on wyglądał jakby miał zaraz uciec na drugi koniec globu.
– Przynieś mi wody, idioto.
– Ach, tak. Już lecę! – powiedział i potykając się o swoje nogi jakimś cudem opuścił pokój.
W międzyczasie usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w swoje gołe stopy. Pierwszy raz w życiu chciałam zaszaleć, a i tak nie obeszło się, bez opiekuńczych przyjaciół Aleksa. Naprawdę, gdzie bym się nie ruszyła w tym mieście, to zawsze znajdzie się ktoś na usługach mojego upierdliwego przyjaciela.
Brendan wrócił do pokoju w lepszym stanie niż wyszedł, najwyraźniej przeanalizował sytuację i zrozumiał, że nie jestem żądnym krwi potworem. Wzięłam od chłopaka aspirynę i popiłam ją dużą ilością wody. Czy to tak wygląda piekło? Nie mogę skupić myśli, bo rozsadza mi głowę od środka.
– Chodź, zjemy śniadanie.
– A Carter?
Brendan wyszedł do przedpokoju i zaczął schodzić po schodach, pobiegłam za nim i czekałam aż odpowie na moje pytanie.
– Z tego co wiem, chce się ukrywać w mojej piwnicy dopóki Ashley i Trina się nie uspokoją. Co on właściwie im zrobił? – zapytał przenosząc wzrok na mnie.
– Mówił o tym, ale nie za bardzo pamiętam, o co mu chodziło...
– Nie dziwię się, masz słabą głowę.
– Nie wkurzaj mnie dzisiaj, albo cię uduszę gołymi rękoma – mruknęłam niezadowolona i wyprzedziłam go.
Weszłam do kuchni i od razu nalałam sobie soku pomarańczowego. Było przed ósmą, więc nie mieliśmy za dużo czasu na to, żeby po drodze do szkoły zajechać do mojego domu.
– Musimy pojechać do mnie – powiedziałam jedząc suche płatki kukurydziane.
– Dobrze, idę po papiery – odpowiedział i zniknął na chwilę z mojego pola widzenia.
Brendana znałam od paru lat, ale nigdy nie byliśmy ze sobą zbyt blisko. Zwykły kolega, z którym można było porozmawiać o polityce. Wiem, że ten temat jest nieco nudny, ale czasami lubiłam się z nim kłócić, bo mieliśmy nieco odmienne poglądy. Takie rozmowy były też miłą odmianą po pyskówkach w naszej paczce.
Brendan mnie nie zawiódł i zawiózł mnie do domu, gdzie się przebrałam i wzięłam torbę z wziętymi na oślep książkami. Kto wie, może nawet trafiłam i nie będę dzisiaj nieprzygotowana.
Zaparkowaliśmy tuż przed wejściem do szkoły na stałym miejscu Brendana, którego nikt nie śmiał zajmować. Wychodząc z samochodu podbiegłam do mojego kierowcy i w podzięce przytuliłam się do niego, po czym popędziłam na zajęcia. Nikt z nauczycieli nie zauważył, że miałam kaca, jednak po uczniach szybko rozniosła się ta wiadomość, dlatego też nie zdziwiłam się, gdy przed piątą lekcją przy mojej szafce pojawił się Lucas.
– Piłaś.
– I? – zapytałam zaczepnie lustrując go wzrokiem.
Wyprostowana postawa chłopaka i idealnie wyprasowana koszula niespodziewanie zadziałały na mnie jak płachta na byka. Jakim prawem zwracał mi uwagę? Nie miał do tego żadnego prawa, powinien o tym wiedzieć, nie każdy był tak idealny jak on.
– Nie powinnaś tego robić.
– Czego? Dobra zabawa jest zabroniona tam skąd pochodzisz?!
Zamknął oczy i zaśmiał się gorzko. Dłonie miał zaciśnięte w pięści, a jego usta tworzyły cienką kreskę.
– Nic nie wiesz o miejscu, z którego pochodzę, a nawet jeśli miałabyś o tym jakiekolwiek pojęcie, to nie ma to znaczenia. Powinnaś być bardziej odpowiedzialna – powiedział podniesionym głosem, zwracając na nas uwagę innych uczniów.
– Bardziej odpowiedzialna... A kim ty niby jesteś, żeby mną dyrygować?! Nawet nie należysz do moich przyjaciół.
Widziałam jak z jego twarzy znikają wszystkie barwy, a zastępuje je purpura. Zaczął nawet zgrzytać gniewnie zębami podczas piorunowania mnie spojrzeniem, mnie jednak to nie wzruszyło. Odwróciłam się i poszłam prosto do swojej klasy. Po drodze zobaczyłam rozmawiającego z jakąś blondynką Santosa, skinął mi głową na przywitanie, jednak nie powiedział ani słowa nadal słuchając dziewczyny. Kto by pomyślał, że tak szybko znajdzie sobie w szkole inne towarzystwo.
Piątą lekcję miałam na sali gimnastycznej. Odłączając się zupełnie od świata zewnętrznego, przebrałam się w krótkie szorty i czarną koszulkę. Chciałam wyładować swój gniew, który z każdą sekundą stawał się coraz większy, zagłuszając nawet moje złe samopoczucie. Nikogo jeszcze nie było na sali, więc wykorzystałam okazję i zaczęłam się rozciągać. Po chwili ludzie zaczęli się schodzić i siadać na trybunach w oczekiwaniu na nauczycieli, ja jednak nie przejmowałam się nimi i zaczęłam biec. Moje serce zaczęło bić szybciej, robiłam kolejne okrążenia i nie chciałam przestać. Ból, który czułam w nogach sprawiał mi przyjemność, chciałam go czuć.
Nagle przede mną wyrosła jak spod ziemi jakaś postać. Nie zdążyłam jej wyminąć i upadłam. Przeklinając w duchu podniosłam głowę i spojrzałam na niezadowolonego Aleksa. Cały dzień udawało mi się go unikać, ale teraz najwyraźniej mnie znalazł i nie był w dobrym humorze.
– Zrobisz sobie krzywdę, wychodzimy.
– Mam WF! – zaprotestowałam wstając z podłogi.
– Biegałaś w zabójczym tempie, wystarczy ci sportu, idziemy na czekoladę.
Posłusznie poszłam za przyjacielem, przez całą drogę wpatrywałam się w swoje tenisówki. Nie musiał nawet otwierać ust, żebym wiedziała, co myślał. Działo się ze mną coś złego.
Usiadł przy jednym z okrągłych stolików, a ja szybko do niego dołączyłam. Przyjrzałam mu się, włosy miał zaczesane na bok, co było u niego czymś niespotykanym. Oczy miał podkrążone, a usta popękane. Widziałam go zaledwie wczoraj, ale zdążył już zmienić się w siedem nieszczęść.
– Lisa, cholernie się o ciebie bałem. Dlaczego wyszłaś przez okno?
– Impuls?
Skierował swój wzrok do nieba w niemej prośbie o siły, a ja przewróciłam oczami. Zawsze jak coś było nie tak, zamieniał nasze rozmowy w melodramaty.
– Bałem się o ciebie, a ty co?! – wybuchł rozwścieczony. – Upiłaś się z Carterem, nich ja go tylko dorwę, to zrozumie że jestem gorszy od Ashley i Triny.
– Biedny – mruknęłam pod nosem mając świadomość, że chłopak nie wyjdzie z tego bez uszczerbku na psychice.
– Co?
– Szpetny. Wmawia sobie, że jest szpetny.
Zero punktów dla mnie za umiejętne kłamanie. Brakuje jeszcze tego, żebym powiedziała przedszkolakom o tym, że Mikołaj jest Mikołajem tylko raz w roku. A nie, powiedziałam to kuzynostwu w zeszłe święta... Popłakali się, bo zrozumieli, że ich dobroczyńca nie istnieje.
– Musisz wziąć się w garść, inaczej tego nie powstrzymasz – złapał mnie za rękę i błagalnie spojrzał mi w oczy.
Przytaknęłam ruchem głowy, naprawdę chciałam dotrzymać słowa. Myśląc o tej obietnicy przez następne parę dni starałam zachowywać się tak jak wcześniej, jednak nie pozwoliłam już na kontrolowanie mnie przez osoby trzecie. Chciałam żeby w końcu dali mi spokój i przestali traktować jak ptaka ze złamanym skrzydłem. Nie byłam taka słaba, jak im się do tej pory wydawało.
A
![](https://img.wattpad.com/cover/31071281-288-k631903.jpg)
CZYTASZ
Kroniki Nefilim: Zakochany anioł
FantasíaJak się zachowasz, gdy pewnego dnia spotkasz swojego anioła stróża, pokochasz go czy znienawidzisz? Anioły naprawdę istnieją, ale czy są takie jak nam się wcześniej wydawało? Czy nimi też może zawładnąć szaleństwo, gdy za bardzo zbliżą się do ludzi...