Lisa/Isa
Patrzyłam uważnie na Santosa, który wzruszył niedbale ramionami lekceważąc, to co przed chwilą powiedziałam. Nie zamierzałam się jednak poddawać, musiałam dowiedzieć się dlaczego nazywa mnie imieniem innej.
– Santos, nie udawaj, że cię tutaj nie ma.
Szybko powrócił wzrokiem do mnie i niezadowolony przygryzł swoje usta.
– Nie rozumiem o co ci chodzi, przejęzyczyłem się, każdemu może się to zdarzyć.
„Każdemu mogło się to przytrafić, a zdarzyło się to akurat tobie" – pomyślałam, jednak postanowiłam nie mówić tego na głos, bo do naszego stolika podeszła właśnie kelnerka z dwoma talerzami wypełnionymi po brzegi naleśnikami.
– Podać coś jeszcze? – zapytała Santosa.
Zadziwiające, że dopóki nie weszłam do tej knajpy, to nie byłam świadoma tego, że kelnerka stojąc przy moim stoliku, może być odwrócona do mnie tyłem i bardzo skutecznie ignorować moją obecność.
– Nie – odpowiedział krótko.
Kelnerka, najwyraźniej bardzo urażona, fuknęła niezadowolona i podeszła do innego stolika. Przyjrzałam się z zaciekawieniem chłopakowi siedzącego naprzeciwko mnie, tak bardzo chciałabym dostać wydruk z jego mózgu, żeby w końcu zrozumieć dlaczego tak ciężko jest mi go zrozumieć.
– Wracając do...
– Proszę cię, nie zaczynaj – przerywa mi.
– Jak sobie chcesz – mruczę pod nosem i zaczynam jeść naleśniki.
***
Jak można się było domyślić, Santos nie mógł się rozstać z kelnerką, która jak się okazało, jednak się na niego nie obraziła, a tuż przed wyjściem napisała mu na serwetce numer swojego telefonu. Widząc to, nie wytrzymałam i wyszłam bez słowa z lokalu. Nawet nie miałam gdzie się udać, nie wiedziałam gdzie pójść, żeby nie zgubić się na tym pustkowiu. Usiadłam na drewnianej ławce i schowałam twarz w swoich dłoniach, chciałam już wracać do domu, a konkretniej do domu, w którym jestem tylko ja i Adrian.
Dźwięk małych dzwoneczków przywrócił mnie do rzeczywistości, w której Santos szedł w moją stronę i przyglądał mi się z konsternacją. Chcąc odwrócić od siebie jego uwagę, skinęłam w stronę szosy i powiedziałam:
– Jeżeli nie zadzwoniłeś po taksówkę, to czas najwyższy.
– Przejdźmy się.
– Ale gdzie? Do domu czy do lasu, gdzie poćwiartujesz mnie na kawałeczki?
Chłopak przewrócił oczami i chwycił mnie za rękę.
– Zawsze możemy też polecieć nad morze, ale pewnie pomyślałabyś, że chcę cię utopić.
– Polecieć? Lotnisko jest dalej niż mój dom, twoja propozycja jest bez sensu.
– Nie, to ty tak myślisz – mruknął i przystanął, żeby spojrzeć w niebo.
No to mi się romantyk trafił.
– Mógłbyś się ruszyć? Nie chcę tutaj spędzić całej nocy.
Santos momentalnie spuścił wzrok i spojrzał na mnie z błyskiem w oku. Nie, przecież nie ma czegoś takiego jak błysk w oku, tak się tylko mówi... A jednak przez chwilę naprawdę miałam wrażenie, że jego oczy się błyszczą.
– Dlaczego nie? – zapytał i znacznie zmniejszył dzielącą nas odległość. – Z tobą mógłbym spędzić noc wszędzie.
Poczułam jak policzki mnie pieką od rumieńców, które ozdobiły moją twarz. Nie mogłam uwierzyć, że powiedział coś tak oklepanego, a i tak wprawił mnie w zakłopotanie.
– Santos, ja...
– Wiesz, że za dużo mówisz?
Zaśmiał się, ale tak szczerze, jak małe dziecko. Nie wiem dlaczego, ale właśnie w tym momencie przypomniałam sobie jego rozmowę z kelnerką i uświadomiłam sobie, że był dla niej po prostu miły, chociaż tak naprawdę nie miał ochoty z nią rozmawiać.
– Tak?
– Tak – przytaknął i pochylił się nade mną. – Na szczęście możemy temu zaradzić.
Kojarzycie ten moment, gdy dostajecie przesyłkę, albo prezent i przez chwilę cieszycie się jak dziecko, że możecie rozpakować paczkę? Tak, to jest cudowne uczucie, ale ani trochę nie dorównuje ono temu, co poczułam, gdy wargi Santosa, delikatnie musnęły moje. W książkach zawsze piszą, że ktoś poczuł wtedy coś w rodzaju impulsu elektrycznego, ale to byłoby za mało, mnie trafił piorun i trwale sparaliżował mój mózg.
Santos objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie, całował moje usta tak, jakby były czymś najcenniejszym na świecie, jednak w tym pocałunku było jeszcze coś... Tęsknota, której nie umiałam pojąć. Miałam wrażenie, że jest tym, co kiedyś utraciłam, a przecież to byłoby niemożliwe.
Lucas
Spodziewałem się szybciej odnaleźć Lisę, ale nie będę narzekał. Nie, tutaj nie da się nie narzekać, bo przez tego durnego nefilim nie mogę jej odnaleźć, a na domiar złego to wszystko ciągnie się od tamtego koszmarnego dnia, gdy szkołę odwiedził Miguel. Czuję w sobie niewyobrażalną złość, gdy pomyślę, że tyle czasu zajmował się nią Thomas. Tak nie powinno być!
– Podać coś pan... – zaczął chłopaczek z hotelowej obsługi, ja jednak podniosłem rękę i tym jednym gestem, uciszyłem go.
Postanowiłem wyjść na miasto i rozejrzeć się po okolicy, tak na wszelki wypadek. Nie przypuszczałem tylko, że po drodze tyle osób będzie chciało ze mną porozmawiać. Istna plaga! Czy ja mam nad głową wywieszony bilbord z napisem: „zagadaj do mnie". Odpowiedź oczywiście brzmi „nie", ale te wszystkie natrętne osoby, jakby tego nie rozumiały.
– Jaki piękny dzisiaj dzień... – zaczęła mówić jakaś kobieta, której już chciałem coś odpowiedzieć, gdy w tłumie mignęła mi znajoma postać.
– Nie wierzę – mruknąłem do siebie i zostawiając kobietę w pół słowa, pobiegłem za kimś, kto równie dobrze mógłby być zjawą.
Szybko go dogoniłem, głównie dlatego, że stał w miejscu i pisał coś na swojej komórce. Zadowolony z siebie, podszedłem do niego i opierając się na jego ramieniu, powiedziałem:
– Kopę lat, stary.
Czułem i widziałem jak postawa chłopaka zmienia się w przeciągu sekundy. Wyprostował się i strącił ze swojego ramienia, moją dłoń, a na samym końcu wbił we mnie swoje rozłoszczone spojrzenie.
– Lucas.
– We własnej osobie – odpowiedziałem, kłaniając się żartobliwie.
– Alyson zaprzeczała, gdy mówiłem, że masz coś z klauna, ale najwyraźniej miałem rację.
Tego było już za wiele, podszedłem do niego bliżej i patrząc prosto w jego zakłamane oczy, zapytałem:
– Gdzie jest Lisa?
– Lisa już nie istnieje – odpowiedział od razu, częstując mnie swoim irytującym uśmieszkiem.
– Jak ja cię zaraz... – zacząłem, ale chłopak od razu mi przerwał.
– Nic mi nie możesz zrobić, jestem pod ochroną Gabriela.
– Nie wierzę – odpowiadam automatycznie, dobrze wiedząc, że mój brat nie zrobiłby czegoś takiego.
– To uwierz – krzyknął przez ramię, gdy oddalił się ode mnie o parę metrów.
– Thomas! Wracaj tutaj, natychmiast!
A
I jest rozdział wcześniej, ale nie bez powodu. Postaram się napisać coś do przodu i przynajmniej do końca roku dodawać kolejne rozdziały w każdą sobotę :)
Co myślicie o dzisiejszym rozdziale? :D
![](https://img.wattpad.com/cover/31071281-288-k631903.jpg)
CZYTASZ
Kroniki Nefilim: Zakochany anioł
FantasyJak się zachowasz, gdy pewnego dnia spotkasz swojego anioła stróża, pokochasz go czy znienawidzisz? Anioły naprawdę istnieją, ale czy są takie jak nam się wcześniej wydawało? Czy nimi też może zawładnąć szaleństwo, gdy za bardzo zbliżą się do ludzi...