Parująca kawa, pachnąca słodkim karmelem, na wierzchu przyozdobiona bitą śmietaną, stała na biurku przy którym pracowałam. Medialne logo Sturbucks'a chyba było słabością Aleksandra, ponieważ w ciągu tych kilku dni współpracy, nigdy nie przyniósł mi innej kawy. Rozumieliśmy się bardzo dobrze, a moje pomysły przyjmował owacyjnie. W trakcie mojej aktywności przychodził do mnie rozmawiać nie tylko o zleceniu, ale też o sobie i swoich pasjach. Mieliśmy wiele wspólnego, co często ujawniało się przy błahych tematach. Pilkington jak się okazało miał korzenie angielskie. W jego rodzinie wszyscy zajmowali się modą. Możliwość zakładania swojej filie jako dodatkowe źródło dochodów było niemalże wymogiem, jeśli ktoś nie chciał działać tylko i wyłącznie w branży fashion. Tak też stało się z Aleksandrem, jednak jego mała filia przerodziła się w olbrzymi Dom Mody. Ślepy upór i nowatorskie pomysły popchały go na szczyt! Mimo, że był na językach od kilku lat, nie odstępował od swojej obranej polityki. Wręcz przeciwnie - zagłębiał się w nią jeszcze bardziej. Zdałam sobie sprawę, dlaczego podczas pierwszego spotkania odniosłam wrażenie, że jest człowiekiem wzbudzającym respekt. Wyraźna estyma brała się z jego niezłomności i stanowczej woli ciężkiej pracy. W jego słowniku nie było takiego słowa jak porażka, z góry był przekonany o poziomie marki, którą reprezentował.
- A ty Kosma dlaczego nie spróbujesz stworzyć czegoś swojego? Przecież zdajesz sobie sprawę, że jesteś jednym z lepszych grafików w tym mieście.
Miałam przeczucie, że tamto pytanie prędzej czy później wypłynie na brzeg, dlatego nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią.- Myślałam kiedyś nad tym, jednak obawiam się startu. Zbyt wiele wymagam i gdybym rzeczywiście coś otworzyła kusiłoby mnie o natychmiastowe zatrudnienie pracowników i zwalenie im wszystkiego na głowę, a takie postępowanie mogłoby się skończyć klęską.
Aleks spodziewał się każdej odpowiedzi, ale nie tej. Zdziwienie malujące się na jego twarzy było widoczne gołym okiem, parę sekund milczał po czym wybuchnął głośnym śmiechem.
- Wydaje mi się, że jeśli rzeczywiście tak byś postąpiła to zamiast stać się najlepszą firmą graficzną, stałabyś się bankrutem.
Wbrew pozorom jego słowa wcale mnie nie oburzyły. Po kilku minutach włączyłam się z nim w zawziętą rozmowę o własnej działalności.
Powoli zaokrąglający się księżyc malował się na niebie, sprawiając, że atmosfera stała się niemalże romantyczna. Finezyjny blask palących się świeczek wypełniał sypialnię, choć świeczki nie stały w pokoju na darmo. Był to jedynie element, który miał służyć zadowoleniu, a nie stwarzaniu bajronicznej atmosfery. Kwestią sporną było spełnienie. Moja persona, raczej w tamtej chwili nie należała do zadowolonych. Jedwabna pościel subtelnie pieściła moją skórę, a każdy ruch sprawiał, że chłodziła ciało. Była to jedyna rzecz, która prowadziła do przyjemności. Sznurki obwiązane wokół moich nadgarstków i kostek sprawiały że wszystko mi cierpło, a solidne rzeźbione ramy łóżka nie dawały szans na uwolnienie. Długie czarne włosy były wysoko związane na czubku głowy, przez co widziałam każdą emocję rysującą się na jej twarzy. Satysfakcja, która widniała w jej oczach sporządzała mi jeszcze większy ból. Kolejny raz udało jej się nade mną zapanować. Kolejne partie wosku wylewanego na moje nagie piersi, łono i inne części ciała sprawiały, że zaczynałam czuć się jak w kokonie. Dyskomfort związany z ośmieszeniem jeszcze bardziej pogłębiał udręczenie. Ten raz nie był wart błagania o lepsze traktowanie. Palenie nijak się miało do wcześniejszych zagrywek, nie sprawiało, że z ran lała się krew, a z oczu łzy. Niczym nieboszczyk leżałam i ze stoickim spokojem przyjmowałam tamto posunięcie. Zimna krew jednak ustąpiła w momencie podpalania mojej skóry bezpośrednim ogniem. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeń, chcąc przywrócić ją na ziemię. Prędzej czy później musiała przejrzeć na oczy i zaprzestać tych haniebnych czynów.
- Kosma, obudź się - eufemistyczny ton głosu Elizy wskazywał, że stała nade mną dobrych kilka minut - Krzyczałaś i strasznie się wierciłaś, co Ci się śniło?
Wyraźne strapienie przyprawiło mnie o dreszcze na ciele. Nie dość, że byłam zmęczona snami z Sarą, to dodatkowo uwikłałam w nie osobę trzecią. Nie mogłam Elizie powiedzieć o snach, to mogło zniszczyć relacje panujące między nami. Nie potrzebowałam nowych problemów, które utrudniałyby mi normalne funkcjonowanie. Zamiast odpowiedzieć, przysunęłam się do dziewczyny i wtuliłam się w jej piersi. Wsłuchiwałam się w rytmiczne bicie serca co sprawiło, że uspokoiłam swoje zszarpane nerwy. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Ku mojemu rozczarowaniu Eliza zauważyła ją, odsunęła mnie od siebie i uważnie przyglądnęła mi się.
- Skarbie, powiedz co się dzieje - prosiła.
- Nic - mruknęłam bez przekonania. Położyłam dłoń na jej brzuchu i powoli zaczęłam zataczać nią kółeczka. Jedynym sposobem na wytarcie z myśli piwnookiej moich koszmarów, było uwikłanie ją w taniec dwóch ciał. Nie było to trudnym zadaniem, aczkolwiek ciało wybudzone ze snu trudniej jest rozpalić.Mnie zajęło to kilka sekund; zaczęłam od pocałunków składanych na jej szyi i robieniu delikatnych malinek. Zdziwiłam się swoją śmiałością, nigdy nie byłam miłośniczką oznaczania kogoś tak wyraźnym emblematem, jednak tamtym razem to nie miało znaczenia. Powoli zsunęłam z niej koszulę nocną i zapalczywie lizałam jej piersi. Doprowadzało ją to do szału. Nie miała ze mną szans - igrałam z nią, niczym z ogniem. Ale nie jako człowiek, a woda. Impulsywnie zerwała się, chcąc mi wyjść na przeciw, jednak stłumiłam ją i kontynuowałam moje igraszki. Po paru minutach oddała mi się całkowicie - jęki rozbrzmiewały w całej sypialni, a sprężyny skrzypiały pod wpływem jej szaleńczych ruchów.
Obudziłam się w jej ramionach. Stan błogiego wyspania ogarniał całe moje ciało. Nie pamiętałam momentu tak dobrego samopoczucia; nic mnie nie bolało, oczy nie zamykały się, a kończyny nie trzęsły. Poczułam się jak najprawdziwszy okaz zdrowia, boska istota. Niczym na skrzydłach powędrowałam do kuchni i przyrządziłam jajecznicę z tostami i gorącą kawę. Położyłam na tackę i zaniosłam Elizie do łóżka. Radość moja była niezmierna, od długich dni marzyłam o byciu pełną wigoru.
Eliza powoli otwierała oczy, a gdy ujrzała śniadanie, wybuchła głośnym śmiechem. Zdziwienie ukazane na jej twarzy zamanifestowało mi wielkość mojego uczynku. Przecież dotychczas nigdy nie uczyniłam czegoś podobnego! Nie licząc jednego obiadu... Ale on również był wyjątkiem, który dodatkowo zaplanowałam.
- Kocie, co Ci się stało? - zapytała uważnie mi się przyglądając - Nigdy taka nie byłaś.
- Chyba się zakochuję - odparłam w żartach, jednak po chwili pożałowałam moich słów. Zwiastowały kłopoty, bardzo dużo nowych kłopotów...
***
Oto kolejny rozdział. 80 gwiazdek i za 2 tygodnie otrzymacie kolejny ;) Niestety jestem niemalże pewna, że nie dam rady wcześniej.
Co sądzicie o żartach Kosmy? Jakie kłopoty mogą się pojawić?
CZYTASZ
Bolesne ukojenie - lesbian love story
RomanceOpowiadanie, w którym ciężko o złoty środek. Nie znajdziesz tu prawdy, ani kłamstwa. Nie określisz kto ma rację, a kto kłamie... Jej usta wpiły się mocno w moje usta na wpół otwarte ze zdziwienia. To było takie nierealne. Złapała mnie mocno za włosy...