Boskie uczucie opanowało całe moje ciało. Mimowolnie zamknęłam swoje oczy i pozwoliłam się prowadzić odprężającej impresji. Uwielbiałam ten blogi stan rozluźnienia i tą ciepłą wilgoć na ciele. Mimo, że starałam się określić swoje emocje, nie potrafiłam. Były rzeczy, których nie dało się opisać. Trzeba było je po prostu poczuć. Z moich ust wydobył się cichy jęk. Tak, to było to. Potrzebowałam tego jak powietrza. Dłonie kobiety były bardzo sprawne. Płynnie radziły sobie z moimi wrażliwymi punktami. Z każdą sekundą czułam się coraz lżej, jakbym unosiła się w powietrzu. Chwila ta mogłaby trwać w nieskończoność. Na mojej nagiej skórze pojawiła się gęsia skórka, która ujawniała moje nastawienie.
Malutki dzwoneczek stojący przy półeczce z emulsjami, zadzwonił cichutko, wskazując, że mój czas dobiegł do końca. Zdawałam sobie sprawę, że gdybym dłużej tak leżała, przestałabym odczuwać bodźce, którymi moje ciało było opętane. Masażystka oderwała ode mnie swoje dłonie, urwała kilka ręczników papierowych i starła resztki substancji. Nie skrępowana jej obecnością wstałam gwałtownie, pozwalając swoim piersiom delikatnie poruszyć się pod wpływem ruchu. Zaobserwowałam, że moja bezwstydność wywołała u niej, nie tyle ujmę, co zmieszanie. Zdenerwowałam się widząc jej zakłopotane spojrzenie. Do jasnej cholery, była masażystką, a masażystka powinna traktować ciało człowieka, jako coś normalnego.Próby powstrzymania mojego niewyparzonego języka na nic się zdały.
- Czy coś się Pani nie podoba? Od kiedy Pani pracuje dla tej firmy? - zapytałam, delikatnie się unosząc.
- Przepraszam, wszystko jest w porządku. Jestem pierwszy tydzień - odparła nieco speszona. Moje nerwy opadły, dziewczyna była nowa w tej firmie z masażami w domu u klienta, miała prawo odczuwać dyskomfort związany z rotacją klientów. Uśmiechnęłam się pokrzepiająco w jej kierunku. Nie wiedziałam czy był to gest skierowany do kobiety, czy raczej jego celem było uspokojenie mojego rozbuchanego sumienia. Jeśli Sara w dalszym ciągu dostosowywała się do cyklicznego rytmu, mogłam ją spotkać o szesnastej na siłowni, o siedemnastej trzydzieści w restauracji na lekkiej kolacji, a o dziewiętnastej wychodziła z domu w kierunku swojej firmy. To właśnie tam planowałam ja upolować. Moje sumienie było tak napalone na rozmowę z nią, że nie dopuszczało do głosu faktu, że Sara mogła zmienić swój plan dnia. Nie było pewności, że jej osoba w przewidywanych godzinach będzie w swoim gabinecie. Nie zastanawiałam się też, czy Sara miała kogoś. Z góry sądziłam, że była samotna.
Zastanawiałam się co zrobię, gdy ją zobaczę, jakie słowa wypłyną z moich ust, jakie gesty wykona moje ciało w jej kierunku. Zastanawiałam się nad wieloma rzeczami, które prawdopodobnie były zbędne, ale w pewien sposób pomagało mi to.
Najdziwniejsze myśli krążyły po mojej głowie; powinnam jej coś kupić, wziąć ze sobą butelkę alkoholu i jeśli alkohol to jaki? Pytań było tak wiele, a ja bezskutecznie rozstrzygałam scenariusze z powyższymi pytaniami. Wino odrzuciłam przy pierwszej wizji; jego kolor, smak i aromat nie nadawał się na smutne okazję. Wino było alkoholem radości, świętowania i seksu. Jeden z pierwszych afrodyzjaków, a mnie stanowczo nie był potrzebny w trakcie poważnej rozmowy. Zresztą wina na które mnie było stać, nie spełniłyby wymogów Sary.
To samo tyczyło się whisky.
Zdecydowałam się na wódkę, której obydwie nie mogłyśmy pić; ja ze względu na prowadzenie samochodu, a Sara gustów smakowych. Osoba taka jak Sara nie pijała wódki. Był to zbyt prosty trunek, jak na jej poziom.
Następnym problemem był ubiór. Powinnam ubrać się elegancko czy raczej tak jak na co dzień?
Eleganckie oksfordki czy raczej sportowe adidasy? Koszula pod samą szyję czy raczej zwykły top? Żeby było śmieszniej; zaczęłam zastanawiać się nawet nad kolorem w jakim powinnam do niej pójść. Pod znakiem zapytania stała klasyczna czerń i mocne bordy. Opisuję to wszystko, aby podkreślić jak ważne było dla mnie podjęcie decyzji o rozmowie z nią. Postanowiłam dopiąć wszystko na ostatni guzik, nie pozostawiając miejsca na niedopowiedzenia. Chciałam, aby chociaż raz coś ułożyło się po mojej myśli od początku do końca. Nie pomyślałam jednak, że nie wszystko da się zaplanować, ale to już inna historia.
Czułam, że wreszcie uwolnię się od samej siebie. Przez cały czas to ja, nikt inny, podkładałam sobie kłody pod nogi. Wszystkie te bolączki, wyrzuty i pretensje mogłam kierować w kierunku własnej osoby. Żadna Eliza, Hanna, Erika, Amanda nie były winne.
Zamiast zachowywać się jak osoba dorosła, zachowywałam się jak rozwydrzona nastolatka, która zamiast rozmowy wybierała głupkowate zwracanie na siebie uwagi. Własne potrzeby zagłuszałam głosem rozsądku. Jednak nie zawsze najlepszą z opcji było kierowanie się rozumem. Czasem człowiek potrzebuje trochę spontaniczności i otwartości na eksperymenty, może i ona była mi wskazana?
Moje rozmyślania przerwał dźwięk gotowanej wody. Wyjęłam z szafki ulubiony kubek, wsypałam do niego kawę i zalałam wrzątkiem. Uwielbiałam kawę; po kilku chwilach dodałam kieliszek likieru śmietankowego i trochę mleka. Nigdy nie lubiłam się przesadnie chwalić, ale to właśnie kawy wychodziły mi najlepiej. Gdyby coś uniemożliwiłoby mi karierę grafika, z wielką chęcią zostałabym baristą.
Zatopiłam usta w napoju. Powoli go wypiłam i gotowa do boju, wstałam.Nie było już odwrotu, a podjęta przeze mnie decyzja musiała zostać zrealizowana.
Pewnym siebie krokiem weszłam do windy. Moim celem stało się siódme piętro, na którym mieścił się gabinet Sary. Rzadko tam bywałam, starałam się nie łączyć naszego życia prywatnego z życiem zawodowym. Moje wizyty zwykle ograniczały się do tych ze zlecenia Granuli.
Moje wyjście z windy było kompletnym przeciwieństwem wejścia do niej. Żołądek podszedł mi do gardła, powodując nieprzyjemne mdłości.
Na szczęście o tej porze nie było już nikogo w recepcji i nie musiałam przed nikim tłumaczyć celu mojej wizyty.
Droga do gabinetu była prosta; nigdzie nie musiałam skręcać, ani przechodzić przez labirynty drzwi. Największe pomieszczenie na piętrze należało do Sary i dla każdego potencjalnego kontrahenta sprawiało wrażenie przytłaczającego swoją monstrualnością. Mimo, że jeszcze nie zdążyłam do niego wejść, już miałam go przed oczami. Marzyłam, aby była sama w biurze.
Zapukałam trzy razy, głośno wciągając powietrze do płuc.
- Proszę. - Usłyszałam znajomy głos, który spowodował w moim sercu nieprzyjemne ukłucie.
Położyłam dłoń na klamce i mocno pchnęłam drzwi. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać. Miałam jedynie nadzieję, że nie stanie się nic złego.
***
Kolejny rozdział trzymania was w niepewności. Zapewniam, że będzie gorąco :)
Jak myślicie co się stanie ?
Czy Sara będzie chciała rozmawiać z Kosmą?
Jak skończą się ich negocjacje?
CZYTASZ
Bolesne ukojenie - lesbian love story
RomanceOpowiadanie, w którym ciężko o złoty środek. Nie znajdziesz tu prawdy, ani kłamstwa. Nie określisz kto ma rację, a kto kłamie... Jej usta wpiły się mocno w moje usta na wpół otwarte ze zdziwienia. To było takie nierealne. Złapała mnie mocno za włosy...