Rozdział 17

15.2K 333 26
                                    

Obudziłam się u siebie w łóżku, na głowie miałam mokry od zimnej wody ręcznik.  Starałam się przypomnieć sobie, co się wczoraj wydarzyło, ale ból głowy oraz napady zimna i gorąca mocno rozstrajały mój umysł. Ponownie zapadłam w głęboki sen.

Nie pamiętałam ile czasu przespałam, ale biorąc pod uwagę, że na dworze nadal było ciemno, musiałam leżeć tak koło doby.
Na fotelu obok łóżka dojrzałam ruch. Wytężyłam wzrok i spostrzegłam związane włosy Sary.
Na jej kolanach znajdował się garnek w którym prawdopodobnie płukała szmatkę.
- Miałaś gorączkę, więc próbowałam ci ją zbić. Twój organizm najwidoczniej w ten sposób radzi sobie z bólem - powiedziała cichutko.
Halo! Czyżby była skruszona i żałowała tego co się... wczoraj czy przedwczoraj wydarzyło? Kosma, ogarnij się, przecież nie możesz się całe życie łudzić - powtarzałam w głowie te słowa jak mantrę.
- Ile godzin już tak leżę? - zapytałam.
- Godzin? Chyba dni.
- Dni? - Krzyknęłam oburzona. - A co z pracą?!
- Spokojnie. To też już załatwiłam. Dostarczyłam Granuli zwolnienie lekarskie z powodu zapalenia płuc na dwa tygodnie. A wracając do tych dni. To tylko dwa, wiec masz jeszcze dwanaście dni płatnego urlopu - Zaśmiała się.

Skrzywiłam się na tą myśl, coś za często choruję. Obawiałam się, że w końcu stracę pracę. Uniosłam się na rękach i oparłam o wezgłowie łóżka. Spojrzałam z zaciekawieniem na Sarę, wyglądała tak pięknie, jednak na jej twarzy nie było widać ani śladu żalu. Czyżby ta kobieta nie posiadała serca? Zapragnęłam obejrzeć moje ciało. Czy nadal wygląda tak źle czy może jeszcze gorzej? Zsunęłam z siebie kołdrę i podeszłam do lustra. Sara nie pokwapiła się mnie ubrać i nadal byłam naga... Ciekawe w jaki sposób dotransportowała mnie do domu? Również nago? Spojrzałam na moją pupę i już nie była tak sina, również rany nie były już tak duże jak wcześniej, po mniejszych pozostawały świeże blizny. 

- Przemywałam je i smarowałam - odpadła Sara widząc malujące się na mojej twarzy zdziwienie. 

- Nie musiałabyś ich przemywać, gdybyś ich sama nie przyrządziła - warknęłam. Po co udaje takie niewiniątko?

- Nie musiałabym, gdyby nie twoje zachowanie. Po co podpisywałaś umowę, skoro nie zamierzałaś jej nawet dotrzymać? Wiedziałaś na co się piszesz, nie miej do mnie pretensji. Jeśli Ty będziesz grać fair, ja również.

Przemyślałam jej słowa, może faktycznie miała rację? Cała sytuacja nie wydarzyłaby się, gdyby nie moja zdrada z Łucją. To ja rozpoczęłam ten łańcuszek. Podpisałam umowę, zaakceptowałam ją, więc dlaczego mam do niej takie pretensje?

Sara podeszła do mnie i objęła mnie. Poczułam jej ciepło bijące w moim kierunku. Tak bardzo uwielbiałam być w jej ramionach! Skierowałam moje usta do jej ust i powoli ją pocałowałam. Nasze języki rozpoczęły erotyczny taniec. W moim podbrzuszu poczułam chmarę wściekłych motyli. Sara tak strasznie działała na moje zmysły. Wszystko co do jej pory zrobiła poszło w niepamięć. Byłam taka naiwna. Taka dobra. A może faktycznie zaczęło mi się to wszystko podobać? Odkąd ją poznałam moje życie wywróciło się niemal o sto osiemdziesiąt stopni. Zresztą w umowie było napisane o rezygnacji i wcale nie było to takie trudne. To nie mafia, przecież nikt by mnie nie zabił za to, że zerwałabym umowę.

Z drugiej jednak strony może nie zostałabym zabita za zerwanie umowy, a poprzez regularne wykonywanie jej podpunktów; klapsy, podporządkowanie, wiązanie... Ostatnim razem niewiele brakowało. Ile było przypadków, w których ktoś umierał przez zakatowanie. Wyparłam te myśli z głowy i starałam się cieszyć chwilą. Sara wróciła do dawnej siebie. 

Do domu przyszła Hanna. Pobłażliwie na mnie popatrzyła i dała mi do ręki małą paczuszkę. Niebieskawy kolor przywoływał mi wspomnienia z wakacji - morze, błękitne niebo nad miastem ożywającym nocą oraz ja i... Łucja. Kurwa, brakowało mi jej. W momencie, w którym miałam z nią kontakt, czułam się tak beztrosko, przyjemnie. Nic innego nie miało wtedy znaczenia. Co się z nią teraz dzieje? Gdzie jest? - zastanawiałam się. Rzeczywiście po tym dniu, w którym mówiła, że widzimy się ostatni raz, zaginęła. Telefon nie odpowiadał, w mieszkaniu jej nie było... Najwidoczniej swoje słowa potraktowała całkiem poważnie. 

Otworzyłam paczuszkę a w niej znalazłam przepiękny srebrny pierścionek! Hanna przywiozła mi go z delegacji którą odbyła nad morzem. W tym czasie spędziła też trochę czasu nad słoną wodą i w skutek tego wróciła opalona. 

- Kosma, stęskniłam się za tobą - krzyknęła przytulając mnie do siebie - I jak ci się podoba?

- Jest śliczny - odparłam. Miałam jej tak wiele do powiedzenia, ale coś mnie powstrzymywało. Czy wypada jej powiedzieć o Łucji? Hanna była do niej nastawiona bardzo negatywnie i choćbym nie wiem jakie argumenty przedstawiła, to nie zmieniłyby jej opinii. 

Usiadłyśmy i cierpliwie wysłuchiwałam opowiadań Hanny o tym co działo się na wyjeździe. Mimo, że starałam się słuchać ją uważnie, moje myśli krążyły w okół Sary i Łucji. Czyżbym była taką egoistką, że nie potrafiłam cieszyć się jej szczęściem? Hanna poznała mężczyznę i Adam okazał się być porządnym, szanującym kobiety facetem. Hanna nigdy nie miała talentu do wybierania miłości - pierwszy regularnie ją zdradzał, dowiedziała się o tym idąc odebrać jego auto od mechanika. Niestety Robert był szybszy. W pobliskim lesie bzykał jakąś lafiryndę. Drugi po dwóch latach związku postanowił się oświadczyć i zaproponować wspólne mieszkanie, jednak po pierwszym ,,nie słonym obiedzie"  zapragnął nauczyć Hannę gotować. Szkoda, że robił to regularnie pięścią. Ostatni, który doprowadził do przerwy od związków był niestabilnym emocjonalnie nierobem. Miałam nadzieję, że Adam okaże się być inny od świętej trójcy.  Marzyłam, aby przyjaciółka znalazła wreszcie prawdziwą miłość i wsparcie u drugiej połówki.
- Wiesz co?
Hanna popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
- Może pójdziemy na podwójną randkę? Ty weźmiesz Adama, a ja Sarę. Poznamy go, ocenimy.
Trochę zbiło ją to z pantałyku. Zresztą nie tylko ją...
- To chyba dobry pomysł - odparła z niepewnym uśmiechem.
Super - pomyślałam - tylko co na to Sara...

- Nie ma mowy - krzyknęła na mnie Sara. Nawet nie zdążyłam do końca przedstawić jej mojego planu, a już go neguje. Co w tym złego, że chciałam przedstawić ją mojej przyjaciółce i życzyłam sobie aby poznała jej nowy obiekt westchnień? Do tego pierwszy od półtora roku... 
- Dlaczego? - zapytałam osowiała. Nie rozumiałam co w tym złego. - Przecież to nie rodzice, a przyjaciółka, do jasnej nędzy!

- Nieważne. Nie będę się mieszać w nieswoje sprawy. Załatwcie to między sobą. To twoja kumoszka - odparła z przekąsem.

Postanowiłam załatwić sprawę w inny sposób. Już ty pożałujesz swojej decyzji...


***

Przepraszam, za niedodanie rozdziału, po przekroczeniu równej 60, jednak byłam u dziewczyny przez te kilka dni i nie miałam czasu na pisanie ;) Rozdział nieco spokojniejszy, mniej wulgarny, ale nie martwcie się, już niedługo Kosma znowu coś nabroi (może jakieś domysły?) i Sara nie będzie jej dłużna. Skłaniam do czytania i nie zrażania się mniej ciekawymi rozdziałami :P Może teraz 70 gwiazdek, czy to już zbyt duże marzenia? O.O



Bolesne ukojenie - lesbian love storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz