Zapadanie

52 1 0
                                    

I właściwie nie wiem już co zrobić powinnam, gdyż zginęłam w głębinie pełnej krwawej nienawiści, zatopiona przez ludzi, których kochać powinnam, przemienili się oni w żądzę pełną zemsty. Jak oddać całą ścianę płaczu w niepamięci macki, by uwolnić się od dnia, który nastąpił kiedyś lat sześć temu. Jak uciec od pierwszego krzyku, uderzenia,strachu nieuwolnionego. Jak załagodzić urazy, które trwale uszkodziły nasz nerw za uczucia odpowiedzialny. Jeśli życie mnie zabiło, i morduje kolejnymi słowami. Gdy powinieneś, a jednak nie możesz, gdy powinność i zasada dają ci sposób do tego, by zdążyć załapać się na pociąg w stronę obłędu. I ja, zagubiona w pustce, jak w śniegowych górach pełnych chłodu oddychałam tutaj nieemocjonalnie, jednocześnie wykruszając swoje słowa, swoje łzy i krople krwi, rozmazując je na skórze pokaleczonej przez zawiść nienawiści. I nawet nie mam pewności, czy uda mi się uciec, nie mam pewności, czy istnieje uwolnienie z miejsca, w którym mnie zamknięto, nie wiem, czy mam prawo żyć, czy zniszczono mnie doszczętnie. Nie wiem, czy byłam nieudanym doświadczeniem Boga, czy mam szanse na cień zbawienia, dla duszy nierealnej, która wcale nie nauczyła się żyć. Jestem oddychająca skorupą, która nikt nie nauczył żyć prawidłowo. Jestem krwawiącym na brunatno sercem, które pragnie tylko odrobiny pamięci. Odrobiny cofnięcia czasu. Nie wiem, czy mogę się zatrzymać, gdy biegnę po stromych skałach w odmęty szaleństwa. Nie wiem, czy uda mi się dźwignąć ponad te chmury, czy uda mi się wstać, gdy upadałam tak wiele lat. Gdy siła w moim ciele nie zebrała się w tak długim okresie czasu. Chce uwolnić się z toksycznej klatki ścian, przesyconych trującym jadem twarzy i grymasów emocjonalnych. Chce uwolnić się od rozczarowania i zawodów jakie rzekomo sprawiałam. Moja osoba, osoba pusta, zapełniona jedynie przez błahą ziemię, w której nikt nie zasiał dobrych nasion. Człowiek bez duszy, który oczekuje na ratunek nierealny. Więc zamykam oczy po raz setny sto tysięczny trzeci. Licząc kawałki oddechów po dwa razy mrugam ostrzegawczo, a lustro odpowiada słowami niemymi. I wiem, ze oddech nie nastąpi, dopóki jestem tutaj, zamknięta w nienawiści. Zamknięta w braku przebaczenia i łez w kolorze burgundy.


OpowiadaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz