Gdzieś tu zgubiłam tysiące słów. Gdzieś tu uciekły ptaki moich myśli. Mogę zasnąć, nie obudzić zmysłów jutro na nowo. Mogę zginąć lub żyć, czego chcesz ode mnie. Powiedz proszę czym oddychać chce na tym świecie. Powietrze z twoich ust jest jak tlen dla moich płuc. Nie istnieje lżejszy niż on oddech moich snów. Śnię znów od początku o historiach mego wnętrza, o zagubieniu o snuciu tragedii niewydarzonych. Skoro mam dziś umrzeć to kim będę jutro znów. Każda noc zmienia we mnie kryształki, ułamki, decybele słów. Zmieniają się we mnie echa i obrazy. Odgłosy i zasady. Zmieniają się oczu moich kolory nieustannie zasnuwając mgłą. Więc krzywdzę duszę z mojej planety zła. I za każdym razem nie wiem co zrobić z tym. Krzywdzę nieustannie, a ratunku szukam. Nadzieja odbiera oddech. Pocałuj moją szyję proszę ten jeszcze jeden raz. Całuj moje usta, spijaj miód z moich powiek gdy parze na ciebie. Nie wiem co mam zrobić by oddychać dziś swobodnie, udusiłam się dymem swoich myśli. Chce dotknąć twojej dłoni opuszkami palców gładzić skórę twojej dłoni. Chce cię pieścić delikatnie jak płatki śniegu topnieć we snach wyobrażonych. Nie wiem gdzie zginęłam, gdzie wstanę powrotnie, zaczekam ile trzeba, zaczekam na ciebie choćby do końca każdego ze słów. Czekać będę wraz z kropką na ciebie. Atramentem będę dla twoich ust. Stanę się wyśnionym skrzydłem pełnym piór. Wzbije się w powietrze i opadnę na chmur zasłony. Proszę tylko zostań tu, tu gdzie słowa moje krwią plamią kartki. Zostań tutaj, gdzie mogę być i ja. Zostań przy moim ciele, bez ciebie spłonę ogniem nienawistnym. Bez ciebie zniszczę siebie znów. Zbudowałam tak mocne słowa z piasku pragnień. Dziś nie wiem już dla kogo były przeznaczone. Proszę bądź moimi słowami. Bądź moim jutrem. Bądź czekaniem i snem. Bądź rzeczywistością, która rozgrzewa. Która sprawia ze twoje ciało z łatwością mówi. Żyjesz. Twoje serce bije jeszcze jeden dzień. Ostatni sen i gubię się w człowieczeństwie. Nie wiem dziś gdzie jestem, gdzie zagubiłam ciebie, gdzie podziały się moje malunki. Gdzie są moje mary, gdzie koszmary, gdzie Askali z mojej głowy. Gdzie nadzieja, która buduje mnie tej nocy. Gdzie słowa wyśnione. Zasypiać chcę jak wtedy w twoich ramionach ciepłych. Oddechem lekkim chcę dzielić się z tobą. Twoje serce moim, moje twoim staje się. Zaśnij ze mną proszę. Zagubiłam się w sobie. Odnajdź mnie w swoich oczach proszę. Zwróć mi dusze. Zwróć słowa, których potrzebuje, by żyć. Daj mi kilka drobnych łez, które uroniłam. Niebo straciło błękit dni. Ciemność ogarnia mój umysł, a dni tej samej zyskują miary. Niesamowitości wróć mi dar. Chce być kim byłam, chcę tego blasku od ciebie z powrotem mieć. Chce żyć dla ciebie, jak żyłam co dnia. Bądź dla mnie herbatą codzienną, bądź ustami całującymi jedwabnie. Bądź muzyką i słońcem. Bez ciebie czary przepadną. Czym jest magia bez oddechu którym mnie darzyłeś. Oddychaj ze mną. Nie zabijaj mnie dziś. Nie zabijaj kolejny już mnie raz. Nie oddam ci zła, które we mnie jest. To ono trzyma mnie przy życiu. Ono daje mi słowa. Słowa rodzą się we mnie złością. Ty jesteś moją miłością. Miłości ratuj moje serce. Dusza moja płonie. Wcale tego nie chce. Ratuj mnie. Ratuj proszę.