5. Karnisz i pobocze

121 9 12
                                    

- Więc o co chodzi? - pytam zaniepokojona.

- Desiree... Nie wiem, jak ci to powiedzieć... 

- Coś się stało Allie?

- Nie...

- Coś z moją mamą?

- Nie...

- Z zespołem?

- Nie...

- Ryan zmartwychwstał?! - żartuję.

- Desiree, na miłość boską! Daj mi skończyć. 

- No to mów wreszcie.

- Dean wyszedł z psychiatryka.

Nie wiem co powiedzieć. Zawsze bałam się tej chwili. Wprawdzie zmieniłam adres, ale Dean jest przebiegły. Zna mnie, przecież byliśmy razem. 

- Ree, jesteś tam?

- Tak, jestem.

- Powiedziałem już chłopakom. Boimy się o ciebie.

- Ale skąd ty to wiesz?

- Bo... Spotkałem go na ulicy. 

- Co?! Brent, wdałeś się z nim w rozmowę?

- No... tak.

- Kutzle! To najgorsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłeś. Co on o mnie wie?

- Że masz małe dziecko i zrobisz wszystko, żeby je obronić. Śledził cię.

- Od kiedy?

- Pamiętasz, jak zdecydowałaś się wyjechać na urlop i wracałaś sama do domu? 

- Pamiętam. Powiedział ci tak?

- Tak. Mówił jeszcze parę rzeczy o tobie, jak kolor ubrania czy marka samochodu, więc jestem pewien.

- I lekarze go wypuścili?

- Podobno leczenie przyniosło skutek. Aha, jeszcze jedno. On nie wie, że jesteś w Kaliforni. Zostań tam jak najdłużej.

- Ale pojutrze miałam wrócić.

- Nie możesz!

- Miles nie jest przyzwyczajony do takiego klimatu. Przecież gdyby Dean chciał mi coś zrobić, zgłoszę to na policję.

- Rób, jak chcesz. Ja swoje powiedziałem. Jeśli jednak tak  bardzo chcesz wrócić, załatw sobie jakiegoś gwardzistę. Cześć.

- Cześć.

Gwardzistę, powiada. Może sam by tym gwardzistą chciał zostać. Ale powiedzmy sobie szczerze; Dean rozpłaszczyłby Brenta przy pierwszym starciu. 

- Miles! Wracamy do pokoju. - wołam.

- Zostańmy jeszcze trochę.

- Nie. Jutro przyjdziemy tu jeszcze, żeby pożegnać się z morzem. A teraz idziemy. - wyciągam do niego rękę.

Wrócę do domu, jak zamierzałam, choć ciekawa jestem, co szykuje dla mnie Dean.

*

Wieczór. Wczesny październik. Miles już zasnął. Stoję sama w ciemnym pokoju. Ulica jest oświetlana migającą latarnią. Pewnie żarówka się przepala. Głos syreny pogotowia potęguje budzący grozę efekt. Wiatr porusza drzewami. Ogarnia mnie dziwny chłód. Obejmuję się ramionami. Przypomina mi się mój pobyt w Nowym Jorku, po tym jak uciekłam od Ryana do Deana. Jaka ja byłam głupia. To się w głowie nie mieści. Ale mniejsza z tym. 

Everybody Loves Me 2 (Brent Kutzle/Ed Sheeran Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz