- Proszę uważać, żeby Miles nie był sam w kuchni. Lubi wszystko co jest mu zakazane.
- Jak wszystkie dzieci. - uśmiecha się pierwsza opiekunka, którą zatrudniam. - Niech pani się nie martwi. Jak tylko coś wymknie się spod kontroli, zadzwonię.
- Dziękuję, Aurelie. Bo mogę mówić po imieniu?
- Oczywiście, pani Tedder.
- Dobrze, w takim razie... - ostatni raz zastanawiam sie, czy wszystko przekazałam studentce. - Ja już lecę. Do zobaczenia wieczorem. Aha, gdybym długo nie wracała, to nie krępuj się i zadzwoń.
- Oczywiście, do widzenia.
To niemal niemożliwe znaleźć opiekunkę w ciągu jednego dnia. A mi się udało. Aurelie to ładna czarnowłosa Amerykanka z polskimi korzeniami. Studiuje pedagogikę, więc mam nadzieję, że ma pojęcie o małych dzieciach. Czy tak miła młoda dziewczyna może popełnić duży błąd? Chyba nie. Poza tym Miles wydaje się ją lubić.
Parkuję obok studia. Gdy staję na chodniku, zauważam podjeżdżającego Brenta.
- Cześć! - wołam. - Jak poszło z Allie?
- Nawet nie pytaj. - lokaty prostuje się z udręką wypisaną na twarzy. - Nie wpuściła mnie do domu.
- Co? No weź, ona nigdy taka nie była.
- Musiała się mocno wkurzyć. Słuchaj, Ed kazał nam dziś nie przyjeżdżać, więc jestetm tu tylko po to, żeby zapytać cię o radę.
- Jedź do Allie i błagaj o wybaczenie, albo chociaż udostępnienie swoich rzeczy. Jak cię nie będzie wpuszczać t siedź pod drzwiami. Tak naprawdę nieważne jest co będziesz robił, żeby ją przeprosić. Rób cokolwiek, żeby cię zauważała. Ale żeby policji nie wezwała.
- Nie powiem, ze jest to szczególnie pomocna rada.
- Nie wybrzydzaj. Ona cię potrzebuje, jedź.
- Ciebie potrzebowałaby bardziej.
- Mnie niestety nienawidzi. Twierdzi pewnie, że to ja cię poderwałam. Zawsze byłam uwodzicielką. Stary, nie stercz tu już lepiej. Walcz o narzeczoną i twoje dziecko!
- Dobra, dzięki. Życz mi szczęścia.
- Życzę. A teraz muszę spytać Eda, co znaczy, że kazał chłopakom zostać w domu.
Wjeżdżam windą na trzecie piętro. Naciskam klamkę odpowiednich drzwi, które od razu ustępują. Od progu wołam:
- Ed, musimy porozmawiać!
- O czym? O, ty bez Milesa? - dziwi się Sheeran.
- Znalazłam mu opiekunkę. A musimy porozmawiać o nieobecności reszty. Dobrze wiesz, że musimy intensywnie pracować, a ty im każesz siedzieć w domu. Czy to jest poważne?
- No nie, ale wczoraj nagraliśmy partię gitarową do naszego "Labiryntu". Dziś chciałbym nagrać wokale, a ty się wstydzisz i...
- I dlatego jesteśmy sami? Oj Ed, kochany jesteś, ale nie było trzeba.
- Chciałem, żebyś czuła się komfortowo.
- No to może zaczniemy?
- Najpierw kawa. W końcu obiecałem.
Przy kawie omawiamy szczegóły piosenki. Robimy próby akustyczne. Śpiewamy z podkładem. Próbujemy skomponować gitary z fortepianem. Dostosowujemy wysokość swoich głosów. Praca idzie jak po maśle i ani się obejrzeliśmy, za oknem zaczyna się ściemniać.
CZYTASZ
Everybody Loves Me 2 (Brent Kutzle/Ed Sheeran Fanfiction)
FanfictionDesiree Tedder samotnie wychowuje syna - Milesa - łącząc obowiązki matki z pracą. Kursuje pomiędzy domem a pracą, próbując ratować zespół swojego zmarłego męża, któremu grozi nieuchronny rozpad. Sytuację dodatkowo komplikuje jej dawny romans z basis...