Chapter 07

1.8K 121 11
                                    

Zostaw po sobie ślad,dziękuję x

Moje rozmyślania przerywa para rąk,obejmująca mnie w talii i ciepły oddech,tuż przy moim uchu.

Podskakuję przestraszona,po czym odwracam się. Tym kimś okazuje się nie kto inny,niż braciszek Louis.

-Lou!-walę go w ramię.-Wystraszyłeś mnie!

-Przepraszam.-bełkocze. Jestem ciekawa jak dużo wypił.-Zostaje tutaj na noc,a ty? Jeśli nie chcesz wracać sama,to wrócę z tobą taksówką.

-Zostań i dokończ imprezę,nic mi nie będzie. Jestem pijana ale nie aż tak bardzo jak ty. Dotrę bezpiecznie do domu.

-Na pewno? Jedno słowo a wracam z tobą,nie chciałbym mieć cię na sumieniu. Rodzice by mnie zabili gdyby coś ci się stało.

-Na pewno.-oznajmiam poważnie po czym się żegnam i wchodzę do środka.

Każdy z chłopaków przytula mnie na pożegnanie,najmocniej Harry. On zamyka mnie w szczelnym,przyjacielskim uścisku,okręcając wokół siebie.

Perrie jest trochę zła że już wychodzę,chciała jeszcze ze mną potańczyć i poplotkować. Zapewniam ją że koniecznie musimy się jeszcze spotkać. Wymieniamy się numerami i całusem w policzek żegnamy się.

Wychodzę z willi-okazuje się że należy ona do Harry'ego,który często zostaje sam w domu. Jego rodzice wyjeżdżają w sprawach biznesowych. Prawie zawsze pod ich nieobecność wyrządza takie imprezy.

Dzwonię po taksówkę,pan który odbiera informuje mnie że będzie przyjedzie nie szybciej,niż za 30 min. 

Wzdycham zirytowana ale się zgadzam. Kierowca podaje mi adres gdzie się zatrzyma. Jest to parking dla taksówek za parkiem,niedaleko stąd. Nie mam zamiaru wracać na piechotę,nie dałabym rady. Uznaję że przejdę się do tego parku i za wyznaczony czas pójdę tam,gdzie on mi kazał i wrócę do domu.

Siadam na jednej z ławek i spoglądam w niebo. Dzisiaj jest pełnia księżyca,od zawsze kochałam siedzieć i wpatrywać się w to zjawisko. Czasami gdy mam gorszy dzień,wychodzę z domu i po prostu patrzę w niebo,obserwując jego i gwiazdy. Nie wiem czemu,ale to mnie uspokaja.

Słyszę huk,jakby ktoś się przewrócił,odwracam wzrok od nieba i spoglądam w bok. Niedaleko mnie leży chłopak. Widać że zabalował i to ostro. Podtrzymuje się ławki,próbuje wstać. Niestety alkohol we krwi mu to utrudnia przez co co chwilę traci równowagę i upada.

Nie mogąc już patrzeć na jego,nieudane próby postanawiam wstać i mu pomóc.

Kucam przy nim i biorę pod ramię. Nie opiera się,pewnie dlatego że już nie mia na to sił. Siadam z nim na ławce. Opieram jego ciało o jej koniec aby się zastanowić co dalej,lecz ten kładzie na mnie swoją głowę i zasypia.

Zajebiście.

Patrzę na niego,coś mi nie pasuje. Chwila czy on...

Fuj,obślinia mi kurtkę!

Obiecuję że jak tylko się obudzi i będzie chodź trochę trzeźwy,wypierze mi ją. Nie podaruje mu tego.

Chyba go tu nie zostawię by coś sobie,czy broń boże,komuś zrobił. Kiedy jest się nietrzeźwym-wszystko jest możliwe.

Czemu muszę być tak dobrą osobą i pomagać obcemu którego w ogóle nie znam? Niestety nie znam odpowiedzi na to pytanie.

Jęczę i postanowiam że pojedzie ze mną,do mnie do domu. Pewnie się zdziwi kiedy obudzi w nie swoim pokoju. Cóż,nie mój problem. Mógł przecież się pilnować albo kazać któremuś ze swoich kumpli o opiekę.

Cieszę się że rodzice wyjechali na 3 dni. Nie będą zadawali pytań.

Przyglądam się chłopakowi. Umięśniony,na jednej z rąk ciągnął się rękaw tatuaży. Patrzę na jego twarz-kolczyk w wardze,gładka cera,blond włosy.

Jestem pewna że gdzieś go już widziałam. Ale pytanie,gdzie? Zastanawiam się przez chwilę aż w końcu sobie przypominam.

-To są chyba jakieś żarty.-nie mogę w to uwierzyć. Co ja gadam,nie chcę w to uwierzyć!

Jeszcze raz na niego patrzę.

Tak,to na pewno on.

Cholera.

W tej oto chwili,chłopak,który rozbierał mnie wzrokiem-siedzi,a raczej leży na mnie pijany.

~~~Gwiazdkujcie,komentujcie-to naprawdę motywuje ☺

Mam dzisiaj dobry humor więc wrzuciłam wam rozdział szybciej niż zamierzałam :*

Kolejny pojawi się w niedzielę o godz 20:00.

Jak myślicie,co wyniknie z tego że Rose przenocowała naszego Niall'a?

P.x



INNA || n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz