#1

66.5K 2.9K 380
                                    

„Wiesz? Złe rzeczy dzieją się również dobrym ludziom. Im jesteś lepszym człowiekiem tym zło jest dla ciebie bardziej dotkliwe" – jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, gdy maszerowałem zmęczony po chodniku. Lampy już od kilku godzin rozświetlają opustoszałe drogi, mimo że o takiej godzinie naprawdę trudno o odważnego na spacer. Sam bardzo chętnie znalazłbym się już w domu, jednak ociągałem się dość świadomie, czując nieprzyjemny ból w lędźwiach. Cała skóra mnie mrowiła, tak jakby chodziły po mnie mrówki.
Wiatr przeczesywał moje rozczochrane włosy, orzeźwiając tym samym zarumienioną twarz. Latarnie raziły moje zbolałe oczy, przez co chociaż na chwilę potrafiłem zająć umysł czymś innym, aniżeli wydarzeniami z dzisiejszego wieczoru.
„Nie rozumiem o czym ty do mnie mówisz" – mój żałosny głos, łkał cicho w mojej podświadomości, gdy jego śnieżnobiałe zęby wbiły się w mój kark.
Automatycznie sięgnąłem ku szyi, gdzie widniał czerwony ślad. Zacisnąłem na nim mocno blade palce jakby z obawy, że okaże się on prawdą kiedy spojrzę w lustro.
„Ja tylko tłumaczę dlaczego to wszystko się dzieje" – jego gardłowy śmiech nie wydawał się przyjazny ani wtedy ani teraz.
Przyśpieszyłem kroku próbując uwolnić się od powracających wspomnień oraz żeby znaleźć się jak najdalej od jego domu.
Na moich ubraniach dało się wyczuć nikły zapach tytoniu oraz miętowego żelu, co napawało mnie obrzydzeniem. Miałem ochotę zwymiotować. Krzywo zapięte guziki białej koszuli drażniły moją zmaltretowaną skórę. Na ramiona zarzuciłem pognieciony w wyniku szarpaniny szary płaszcz. Schowałem dłonie do kieszeni kurtki czując się obrzydliwie brudnym. Cały czas odnosiłem wrażenie jakby jego dłonie w dalszym ciągu muskały moje ciało.
„Kastiel...proszę przestań" – cicho jęczałem pod nim, gdy zaciskał coraz mocniej węzły wokół moich nadgarstków, uniemożliwiając mi tym samym drogę ucieczki.
Oczy zakrył mi moim błękitnym krawatem, dzięki czemu nie musiałem oglądać jego okrutnego uśmiechu, którym obdarzył mnie podczas aktu wandalizmu na moim ciele.
Musiałem przytrzymać się żywopłotu, żeby nie stracić równowagi, gdy mocny podmuch wiatru wytrącił z mojej dłoni bordowy szalik. Zakląłem cicho pod nosem, schylając się po swoją zgubę. Kolana mi strzyknęły, a miejsca na udach gdzie trzymał zaciśnięte dłonie, zapiekły. Zaciskając z całej siły zęby, odepchnąłem się od ziemi, aby otworzyć już furtkę do domu. Niezbyt starannie zrzuciłem buty przy drzwiach, trącając przy okazji szpilki siostry. Wyszarpałem się z płaszcza, który miałem ochotę spalić. Narzuciłem go na czarny stojak stojący w rogu. Przemknąłem przez korytarz, upewniając się że nikogo już nie ma poza sypialniami, wślizgnąłem się do łazienki zdzierając z siebie śmierdzące ubrania. Żeby spojrzeć w lustro potrzebowałem pozbierać trochę więcej odwagi aniżeli podczas ucieczki z jego mieszkania.
Moje odbicie było nieprawdopodobne. Oczy miałem zaczerwienione i spuchnięte jak po maratonie płaczu przy dennych dramatach. Czerwony ślad na szyi nie był moim wymysłem, a okrutną rzeczywistością. Ślad jego zębów wyraźnie odznaczał się na mojej dość bladej skórze, tak samo jak liczne siniaki oraz malinki. Na udach odrobinę poniżej bioder znajdowały się cienie odbite przez jego silne i szorstkie dłonie. Szczypały mnie i niemiłosiernie piekły niemal tak samo jak okolice odbytu.
Dotykałem swojego ciała tak jakbym nie potrafił uwierzyć, że to naprawdę mogło się wydarzyć. Przecież jestem facetem. Gwałt na mężczyźnie jest dziwny, nierealny.
Włączyłem gorącą wodę, aby powoli wypełniała kremową wannę, a sam próbowałem usiąść na jej rogu, co aktualnie było bardzo trudne. To było uczucie rozrywania... tak, jakby ktoś nożem próbował cię pociąć.
Na moich plecach znajdowało się pełno malinek oraz ugryzień. Gdy na to patrzyłem, miałem ochotę się rozpłakać. Nie chciałem tego, a mimo to zrobił to wbrew mojej woli.
„Zrelaksuj się panienko"- przeszedł mnie dreszcz, musiałem chwycić za uszy, ponieważ obawiałem się, że znowu stoi za mną... że znowu poczuję jego gorący oddech.
- Nie chcę – skuliłem się w sobie, uderzając głową prawie o kant wanny.
Łzy napływały mi do oczu, przez towarzyszący mi zapach Kastiela. Moje serce przyśpieszało i zwalniało na przemian jak przy oglądaniu naprawdę strasznego filmu.
- Chcę zapomnieć – szeptałem raz za razem, gdy obrazy wieczoru powoli napływały z każdej strony – to się nie mogło wydarzyć – mój głos brzmiał jak podczas szlochu, zdawał mi się obcy.
Gdy zanurzałem się w gorącej wodzie, do której dolewałem płynu waniliowego, odnosiłem wrażenie jakby moje ciało się rozpływało wraz z pianą. Łzy przestawały napływać, a mięśnie rozluźniały się po stresie jakim zostałem poddany.
„Jeśli się nie rozluźnisz, to naprawdę będzie cię bolało, a tego chyba nie chcemy?" – jego niski głos, przyprawiał mnie o dreszcze, a moje kończyny odmawiały mi posłuszeństwa.
Skrępowany, bezradny i obdarty z godności, czułem jego dłonie na mojej męskości, co wbrew mojej woli było przyjemne. Doszedłem, mimo że płakałem i prosiłem aby mnie puścił. Jego język przy moim wejściu był drażniący i upokarzający, a miętowy żel zarówno zimny jak i ciepły. Rozgrzewał moje wnętrzności, pomimo że odczuwałem chłód na skórze. Dalsza część wydarzeń była o wiele mniej przyjemna.
- Nie chcę tego pamiętać – wymruczałem, zmęczony tym wszystkim.
Miałem tylko dostarczyć mu dokumenty od dyrektorki, aby je podpisał i zjawił się na komisję nauczycielską a pro po jego nieobecności. Gdy otworzył drzwi, z pomieszczenia dało się wyczuć wyraźną woń alkoholu oraz papierosów. Chciałem wykonać tylko obowiązek jaki należał do przewodniczącego. Czerwono włosy miał przymrużone powieki, ale dziki błysk przemknął przez jego szare oczy, gdy chwycił mój ulubiony płaszcz, wpychając do wnętrza mieszkania. Przewróciłem się, stąd duży fioletowo-bordowy siniak na moim kolanie. Reszta potoczyła się dość szybko.
„Kastiel" – jęczałem błagalnie, gdy we mnie wszedł. Skóra dookoła naprężyła się, a mi zakręciło się w głowie. Mój krawat zwilgotniał przez napływające łzy bólu, ale do niego nie dochodziły żadne moje słowa. Poruszał się rytmicznie, szczypiąc moje sutki, oraz dręcząc co jakiś czas przyrodzenie. Bolało, pomimo użytego nawilżenia. Miałem trudności ze złapaniem oddechu.
- Dość – syknąłem, kręcąc bezradnie głową. Zanurzyłem się w stygnącej już wodzie, opłukując włosy z ostatnich resztek wspomnień – Na dziś już dość. 

Kastiel x NathanielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz