Nathaniel
Pierwszy wystrzał zbudził mnie ze snu. Zaskoczony, uniosłem się na łokciach, zerkając na zegar ścienny, naprzeciw mojego łóżka. Bez wątpienia wskazywał na północ. Jakie to beznadziejne przespać „Nowy Rok".
Przewróciłem się na plecy, dłonią przecierając spocone czoło. Gorąco.
Chwilę wpatrywałem się tępo w sufit, obserwując jak zmęczone oczy, tworzą tęczę z delikatnych promieni księżyca. Dziwne odrętwienie, utrudniało mi poruszanie nogami. Uczucie obezwładnienia, niemal zniewolenia. Westchnąłem obracając głowę w kierunku okna. Na niebie wymalowały się kolejne barwy, przynosząc ze sobą straszny huk. Mimo wszystko, miło się na to patrzy... Skoro i tak nie mam co robić, to mógłbym wymyślić postanowienie noworoczne. To nie byłoby takie głupie.
Zamyśliłem się, zainspirowany kolejno pojawiającymi się na niebie pióropuszami. Zaśmiałem się pod nosem. To przywodzi tyle wspomnień. To jeszcze za czasów, kiedy byłem w podstawówce ... byliśmy. Nigdy bym nie zapomniał o tak ważnym szczególe. Wtedy ojciec Kastiela i on przychodzili, by spędzić z nami czas. Było to dość naturalne. Teraz nie potrafię sobie tego wyobrazić. Po zastanowieniu, to nasz ostatni sylwester wyglądał podobnie. Znaczy, wtedy też padało. Było dużo śniegu, przez co się zgubiłem ...- Oszukujesz! – zawołałem oburzony, widząc jak Kastiel wychyla się zza dębu, obserwując, w którym kierunku się udam.
- Nie prawda – zaprzeczył, szybko chowając wścibskie oczy.
- Teraz musisz zacząć od początku ! – zaśmiałem się, pokazując mu język i uciekając w głąb lasu.
- Krowa ma dłuższy ! – usłyszałem jeszcze za sobą, ale już nie zwracałem na niego większej uwagi.
Przeskakiwałem ogromne korzenie, dość starych drzew, szukając odpowiedniej kryjówki. Jednak śnieg skutecznie to uniemożliwiał, bo skrupulatnie zapisywał każdy mój krok. Ale nie przejmowałem się tym jakoś szczególnie. To był ekscytujący bieg. Z ust buchała mi wielka, biała para, niczym z lokomotywy. Uśmiechałem się sam do siebie, zawsze cieszyło mnie kiedy mogłem bawić się razem z Kastielem. Jakimś cudem szybko mnie znajdywał, ale dzięki temu nie musiałem długo być samotny. Mimo wszystko las to straszne miejsce. Od czasu do czasu słychać jakieś złowieszcze pomruki, łamanie się gałązek, podejrzane chrzęszczenie śniegu. Tata mówił, żeby nie zapuszczać się za daleko, ale wtedy nie ma tego dreszczyku emocji.
Radośnie podskakiwałem w luźnym tępię, bo wiedziałem że czerwonowłosy nie dogoni mnie tak szybko.
Zatrzymałem się przy zamarzniętym źródełku, przyglądając się jak lód błyszczy w zachodzącym słońcu. Powoli nastawał zmrok. Trochę przerażony, postanowiłem zawrócić, ale moja orientacja w terenie nie była najlepsza. Za dużo się kręciłem i wszystkie ślady zmieszały się, powodując we mnie jeszcze większą panikę. Noc prawie opanowała cały teren leśny, pobudzając do życia wilki i inne drapieżniki. Nagły trzask za moimi plecami, doprowadził mnie prawie o zawał serca, mimo że miałem ledwo dziesięć lat. Oczami pełnymi łez obejrzałem się na sprawcę hałasu.
- Znalazłem cię ! – zawołał radośnie, chwytając mnie za zmarznięte dłonie – Wracajmy do domu – nie czekając na moją zgodę, przeciągnął mnie przez mroczny las, w końcu ukazując mi przerośnięte drzewo-zaklepankę.
Chłopak puścił moją rękę, przyspieszając. Zaskoczony nie zareagowałem od razu, co spowodowało, że z triumfalnym okrzykiem zaklepał moje imię, ogłaszając tym wszem wobec, że przegrałem tą potyczkę.
- Ale ty podglądałeś – wyjąkałem, wycierając rękawem zielonej kurtki niedoszłe łzy.
- Ja po prostu zawsze wiem gdzie jesteś – uśmiechnął się, wracając do mnie i ponownie chwytając za dłoń – takiej beksy jak ty, nie można zostawić długo samej.To nawet śmieszne jak bardzo się zmieniliśmy. Kastiel był uroczym dzieckiem, które wiecznie chciało być moim rycerzem. Przyglądając się jego obecnej postaci, nie potrafię odnaleźć tego chłopca. Jednak to wspomnienie nie należało do najlepszych. Finał nie był taki kolorowy. Tego dnia pierwszy raz dostałem w twarz od ojca.
Wróciliśmy z czerwonowłosym do mnie, ponieważ mieli zostać na noc. Pamiętam, że często nas odwiedzali. Na tym pustkowiu praktycznie nie ma ludzi, więc miło było mieć z kim się bawić w czasie wolnym, nawet jeśli to musiał być akurat on.
Tego wieczoru coś się wydarzyło, co zaburzyło równowagę i zniszczyło niemal braterską miłość dorosłych. Niewiele wtedy rozumiałem... nadal nie rozumiem.
Kolejny strzał odegnał złe wspomnienie i przywrócił do rzeczywistości.
Leżałem w samych bokserkach, czując, że gorąc nie ustępuje, a nawet nasila się.Kastiel
Bez planu, czy jakiegokolwiek pomysłu wkradłem się na posesję. Ukrywając się między nagimi drzewami, próbowałem rozejrzeć się w poszukiwaniu jakiś bocznych drzwi. Zerknąłem na podjazd, tym razem nie było żadnego samochodu. Zaskoczył mnie ten fakt. Jeden należał do jego ojca, drugi mógł do matki, a trzeci do możliwych gości, w końcu to normalne, że na święta przyjeżdża reszta rodziny. Jednak dzisiaj brakowało wszystkich... A co jeśli nie ma go w domu ? Jeśli tak, to po co biegłem na złamanie karku, bez opamiętania i większego pomyślunku ?
Stałem chwilę, zaciskając pięści na biednej roślinie, która z pewnością niczym sobie na to nie zasłużyła. Kiedy nagle front został rozświetlony przez reflektory czarnego SUV'a, który pojawił się niemal jak na zawołanie. Z samochodu wysiadł dość dobrze zbudowany, młody mężczyzna o jasno brązowej czuprynie, nastroszonej ku górze. Wielkie drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, a zza nich wyłoniła się drobna blondynka, która musiała być matką Nathaniela. Czyżby kochanek, albo coś podobnego? Jakby nie patrzeć, jest młodą kobietą i do tego nie brzydką, przecież Nath musiał po kimś odziedziczyć urodę.
- Jest Nathaniel ? – zapytał całując dłoń gospodyni.
Lekko zarumieniona, zachichotała zaraz dodając poważnym tonem :
- Tak, już przykuty do łóżka.
Nie do końca wiedziałem, co kobieta może mieć na myśli. Z tego co pamięta, to rodzina blondyna zawsze była jakoś ... dziwnie pokręcona? Chyba można to tak nazwać.
Ale mogę być pewien jednego. Nat na pewno jest w domu. Teraz tylko muszę wymyślić, jak się do niego dostać.
CZYTASZ
Kastiel x Nathaniel
De Todo"Wiesz? Złe rzeczy dzieją się również dobrym ludziom. Im jesteś lepszym człowiekiem tym zło jest dla ciebie bardziej dotkliwe." Nie wszystko jest czarno białe, tak naprawdę można się pomylić w ocenie ludzie. Raz, dwa, a czasami nawet trzy razy. Powi...