24

17.3K 1.4K 85
                                    

No więc nastał piękny czas świąt, w który przyszło mi złożyć wam życzenia.
Wesołych Świąt, mam nadzieję, że wszystkim udała się kolacja i prezenty się podobały ( i że wszyscy zasłużyliście na nie). Niech ten czas będzie dla was korzystny, wypoczywajcie, dużo yaoi czytajcie, leniuchujcie i obijajcie się do woli, bo w końcu wolne od szkoły wszyscy mamy. Dużo uśmiechajcie się, bo z uśmiechem jest lżej. No i oczywiście dalej obserwujcie losy biednego Nathaniela i zaborczego Kastiela.

Artur

Nathaniel

Robiło mi się na przemian ciepło i zimno, czułem dreszcze na całym ciele. Chciało mi się wymiotować, a białe światło prawie rozsadziło mi głowę. Nie miałem na tyle siły by się podnieść, ale uczucie Deja vu nie dawało mi spokoju. Trochę zaniepokojony rozejrzałem się po pokoju. Z cichym westchnięciem zaciągnąłem kołdrę za głowę. Wolałbym leżeć pod mostem niż tutaj.
- Zawsze musisz mnie tak straszyć? – zapytał z wyrzutem znajomy głos.
- Było mnie tam zostawić – syknąłem, nadal ukrywając się przed jego wzrokiem.
- Rozum ci odjęło ? Przecież byś tam umarł z powodu zaziębienia ...
- Idiota wyniósł coś ze szkoły. – zaśmiałem się unosząc na łokciach – Co cię może obchodzić, co się ze mną stanie?
Wstrzymywał moje spojrzenie, w końcu wykrzywiając usta w tym paskudnym uśmiechu, który posłał mi wtedy w pokoju gospodarzy. Zadrżałem lekko utrzymując kontakt. Chłopak zeskoczył z parapetu niemal zrywając z siebie czarną bokserkę, która tak dobrze podkreślała jego umięśnione barki i ramiona. Teraz z obnażoną piersiom nachylił się na de mną, patrząc mi prosto w oczy.
-Mina ci zrzedła – zakpił muskając dłonią mój policzek – czyżbyś nie był już taki pewny siebie?
Z trudem przełknąłem ślinę, czując jak szare oczy zjeżdżają niżej, powoli przenikając moje ubranie. Spojrzałem na koszulkę, którą miałem na sobie. Nie była moja, w końcu na dwór wybiegłem na wpół rozebrany, co już teraz odczuwałem, że był to zły pomysł.
Robiło mi się trochę słabo.
- Jesteś za blisko – powiedziałem lekko odpychając go od siebie.
- Musze być blisko, inaczej nie będę mógł poczuć twojego zapachu – mruknął, trącając mnie nosem.
- A ty co? Pies? – zakpiłem odsuwając się głębiej na łóżko.
- Mówisz, że chcesz zrobić to na pieska? – zaśmiał się, siadając na ciemnej pościeli.
- N-nie – wydukałem tylko, czując jak cała pewność siebie mi ucieka. W końcu wiedziałem, że on nigdy nie żartuje. Ostatecznie i tak wiem jak to się zakończy.
- Wiesz – zaczął uśmiechając się tajemniczo – nadal jestem lekko wkurzony przez to w jakiej sytuacji cię znalazłem. Kto by podejrzewał, że moja panienka będzie chciała robić takie rzeczy z kimś innym.
- Może i chciałem – wyszeptałem, ledwo łapiąc tchu, czując jego gorący oddech przy szyi.
Gwałtownie zrobiło mi się gorąco, gdy polizał moje obojczyki i chłodną dłonią przejechał po moich plecach, przyprawiając mnie o nawet przyjemne dreszcze.
- Mówisz to, a jednak zareagowałeś na mój dotyk – zaśmiał się cicho, zbliżając swoje usta do moich – może powinieneś w końcu to przyznać?
- Co takiego? – zapytałem, czując jak hipnotyzuje mnie wzrokiem, który jednak zawiesił ostatecznie na moich wargach.
- Że lubisz to – prychnął, przyciągając mnie mocniej do siebie.
Płuca mnie zapiekły od wstrzymywanego powietrza, które z niewiadomego powodu przetrzymywałem i za wszelką cenę nie chciałem wypuszczać. Po dłuższej walce ze sobą zrobiłem wdech, co spowodowało kolejną fale śmiechu Kastiela. Zrobiłem się czerwony ze złości, widząc jak się ze mnie nabija.
- Nie musisz się tak przy mnie spinać panie Przewodniczący – szepnął mi do ucha, podkreślając dwa ostatnie słowa.
- Przestań się ze mnie nabijać – szepnąłem, czując zęby chłopaka na karku.
Cicho jęknąłem, gdy podgryzł moją szyję zostawiając kolejny ślad.
- Nie nabijam – odparł, ściągając moją koszulkę –ale należy ci się kara – mruknął, zjeżdżając ustami do mojej klatki piersiowej, drażniąc sutki językiem.
Poczułem jak mój przyjaciel w spodniach przestaje się mnie słuchać i postanawia działać na własną rękę. Miałem ochotę krzyknąć mu „siad", ale to tak nie działa.
- Łatwo cię podniecić – zakpił czerwonowłosy odsuwając się ode mnie – teraz przyznasz, że ci się podoba ? Czy może mam kontynuować ?
Chwyciłem za kołdrę, której wcześniej mnie pozbawił, zakrywając swoją dolną połowę ciała. Może i było na to za późno i widział mój mały problem, ale jestem przekonany, że u niego nie jest lepiej.
Otworzyłem usta by coś odpowiedzieć, kiedy nagle wstał i skierował się ku drzwiom.
- Może chcesz herbaty ? – zapytał, stojąc do mnie tyłem.
Lekko zaskoczony odpowiedziałem twierdząco. Chłopak wyszedł zostawiając mnie samego w dość przytulnym pokoju. Mój wzrok utkwił w zaczętej paczce papierosów na nocnej szafce. Korciło mnie by sobie zapalić, chociaż nigdy tego nie robiłem. Ale wydarzenia z ostatnich tygodni naprawdę dały mi w kość. W domu, w szkole wszędzie czuję się maltretowany przez ludzi... to znaczy najpierw tylko przez Kastiela, ale teraz jak ojciec wrócił do domu, jest znacznie gorzej. Ostatni czasu leży nawalony cale dni i nawet nie zauważa co się dzieje wokół niego, więc nie obrywa mi się jakoś specjalnie. Od czasu do czasu może mną rzuci, ale na tym się skończy.
Z zamyślenia wyrwało mnie głośny trzask dobiegający zza drzwi. Zaciekawiony uchyliłem je, zauważając światło na końcu korytarza, skąd dobiegło dość głośne przekleństwo. Z zawahaniem ruszyłem w tym kierunku, przyglądając się pustym ścianą. Zwykle na takich korytarzach wiszą jakieś obrazy, zdjęcia. Jednak tutaj było pusto ... tak jakoś smutno. Zajrzałem do średniej wielkości kuchni, która była dość dobrze wyposażona jak na osobę, która większość czasu mieszka sam.
Chłopak klęczał zbierając z podłogi skrawki porcelanowej szklanki.
- Źle to robisz – mruknąłem niepewnie wyłaniając się z ciemności – lepiej to zamieść... inaczej się pokaleczysz.
Chłopak westchnął głośno wstając i sięgając po szufelkę, która znajdowała się pod zlewem.
- Teraz lepiej, mamo ? – uśmiechnął się, zmiatając resztę odłamków.
- Tak – przytaknąłem, rozglądając się.
Ciemne drewno to chyba podstawa u niego w domu. Nie powiem, dobrze się komponowało z białymi dodatkami.
Kastiel położył na tacy drugą szklankę, tym razem nie wypuszczając jej z dłoni. Wrzucił woreczki i zalał je wodą.
- Ładnie pachnie – powiedziałem, gdy podał mi mój kubek.
Oparłem się o zimny, kamienny blat delektując się aromatem różanej herbaty.
- Jest dobra na uspokojenie i rozgrzanie – mruknął, po czym szybko dodał – tak mówiła moja matka.
- Mówiła? – zapytałem zaskoczony, że użył czasu przeszłego.
- Bo nie mieszkamy już razem – odparł jakby nigdy nic, biorąc mały łyk napoju.
Tak jak teraz pomyślę, to ja bardzo mało wiem o rodzinie Kastiela. Z tego co pamiętam z jego akt, to że mieszka sam ze względu na to, że rodzice pracują za granicą, dlatego też ma zezwolenie na pisanie swoich usprawiedliwień. Poczułem się źle, że tak mało o nim wiem, kiedy on o mnie wie praktycznie wszystko.
- Opowiesz mi ? – zapytałem, wbijając wzrok w elektroniczny zegarek na piekarniku, który wskazywał już pierwszą w nocy.
- Nie – syknął chłodno, odkładając naczynie na tackę – nie powinieneś się tym interesować.
Zaskoczony jego reakcjom, nie odpowiedziałem od razu. W końcu uniosłem wzrok, napotykając jego rozkojarzone spojrzenie.
- Dlaczego? - nie chciałem odpuścić – Ty wiesz o mnie prawie wszystko ...
- Nie prawda – warknął, wracając do rzeczywistości – ty również wiele rzeczy przede mną ukrywasz.
- Na przykład?
- O co chodzi z tymi wszystkimi siniakami ? Kto cię bije? Dlaczego za wszelką cenę próbujesz mnie unikać ? – zaczął wyliczać, wściekle wbijając we mnie wzrok – Przede wszystkim dlatego, że nie chcesz mi zaufać. Więc dlaczego ja powinienem tobie?
- To wcale nie ... - przerwałem nie mogąc zaprzeczyć.
Nie potrafię mu powiedzieć prawdy, ponieważ wstyd mi za nią. Jak również nic mi nie da powiedzenie tego na głos.
- Może masz racje – powiedziałem tylko, zanurzając usta w gorącej herbacie, czując jak spływa wzdłuż przełyku, rozgrzewając moje wnętrzności. Kastiel miał rację, dawała wspaniałe uczucie spokoju. – Jeszcze nie nadeszła na to pora.


Kastiel x NathanielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz