Kastiel
- To nie mój interes – niby tak sobie prychnąłem pod nosem, jednak nadal nie otworzyłem drzwi.
Mimo, że już nic nie było słychać, stałem jak zaczarowany, obserwując słabe światło, które przechodziło przez drobne szparki.
Gdy byłem już całkowicie pewny, że nikogo nie ma w pobliżu, wychyliłem się na korytarz. Rozejrzałem się, jednak poza dwiema dziewczynami schodzącymi z góry, nikogo nie zauważyłem.
Zarzuciłem futerałem na ramię i ruszyłem przed siebie. Zajęcia na dziś się skończyły, a to oznacza już tylko, powrót do domu. Mogę radośnie wbiec po kamiennych schodach, unosząc jedną nóżkę ku górze, pchnąć drzwi do domu, rzucić się w ramiona Demonowi i śmiać się do rozpuku jak te typowe idiotki z amerykańskich filmów.
- To z pewnością był jeden z lepszych dni – stwierdziłem ironicznie, wychodząc na świeże powietrze.
Nikłe oznaki wiosny pojawiały się znikąd, sprawiając, że trawa stawała się ciut bardziej zielona, a czarne niebo, wydawało się w pewien sposób radośniejsze i przyjemniejsze.
- Chuja prawda – zaśmiałem się w momencie, gdy pierwsze krople deszczu uderzyły w ziemię – Wspaniały dzień – wymruczałem ponownie, przyśpieszając kroku.
Te roślinki to wyglądały bardziej jakby chciały umrzeć, niż pokazać się światu. Chmury były tak gęste, że wyglądały jak wielkie gówno, nie wypuszczając ani odrobiny światła. Wiosna ? Jestem raczej miłośnikiem jesieni.
- Ach, a co z wiosenną miłością ? – wy piszczałem słodkim głosikiem, trzepocząc oczkami – Czy to nie byłoby wspaniałe zakochać się ?
Co ja ostatnio oglądałem ? Jakieś durne romansidełko. On – buntownik, totalne macho, ona – słodka, grzeczna i naiwna panienka wierząca w świętego Mikołaja. Najpierw nienawidzą się, „Nawet jeśli byłbyś ostatnim facetem na świecie, to bym z Tobą nie była". A później wieczna miłość „On zostanie ojcem moich dzieci!". Jakie to wszystko jest durne.
- Kto zostanie ojcem twoich dzieci ? – usłyszałem za sobą rozbawiony głos.
- Zawszę chciałem żebyś to była ty – zaćwierkotałem, by zaraz przenieść gniewne spojrzenie na Debre.
- Jak uroczo, nie sądziłam, że możesz mnie jeszcze kochać.
- Nie sądzę, że ktokolwiek jeszcze by cię kochał.
- Zabolało – mruknęła, dąsając się.
- Jesteś wspaniałym ukoronowaniem mojego dnia – uśmiechnąłem się najmilej jak potrafiłem, czując jak mżawka się nasila.
- Naprawdę?
- Serio uwierzyłaś? – zakpiłem, wracając do wybranej przez siebie ścieżki.
To drugi raz tego dnia, jak jestem przemoczony.
Woda chlupocze w moich butach, powodując nieprzyjemne uczucie, a z pewnością zirytowanie, które się dzisiaj potęguje, bardziej niż zawsze.
- Z grzeczności mógłbyś chociaż na mnie zaczekać - warknęła, doganiając mnie.
- Z czego ?
- Jak ja zapomniałam jaki ty jesteś uroczo zabawny – prychnęła, dostosowując swoje tempo do mojego.
- Zawsze byłem kochanie – uśmiechnąłem się, widząc w końcu swój ciepły kąt – Chcesz czegoś specjalnego czy może już sobie idziesz – to nie było pytanie, lecz sugestia, jednak tak ja się spodziewałem, nie zrozumiała.
- Chciałam spędzić z tobą trochę czasu ...
- Święto mamy? Weź spłyń – wysyczałem przystając przy schodach.
- Nie bądź taki – westchnęła, odgarniając do tyłu mokre włosy – Pozwolisz przemoczonej dziewczynie się przeziębić ?
- Pewnie, czemu nie ? – wyszczerzyłem zęby, nie zawracając już sobie nią głowy.
Przeskoczyłem kilka schodków, docierając na sam szczyt, wprost do moich ciemnych drzwi. Wymacałem pęk kluczy z tylnej kieszeni, wypuszczając stęsknionego Demona.
- Cześć piesku – zawoła, przyciągając uwagę rozradowanego stworzenia – Chociaż on się cieszy na mój widok – mruknęła, gdy zwierzak zaczął lizać ją po twarzy.
- Byłaś kiedyś częstym gościem, nic dziwnego, że nadal cię lubi.
- Ty też – powiedziała tajemniczo, wpraszając się do środka.
- A któż to wie – mruknąłem, odwracając wzrok.
Jak to się mówi ? Pierwsza miłość nie rdzewieje? Pierwsza ....
- Zrób mi herbaty.
Trzasnąłem drzwiami, odgradzając myśli, które towarzyszyły mi chwilę temu. Jak zawsze potrafiła zepsuć piękne wrażenie.
- Nie bądź ... - zacząłem, jednak szybko przerwałem czując lekki rumieniec na twarzy – Nie rozbieraj się tak w czyimś domu ! – warknąłem, rzucając w jej kierunku pierwszą lepszą z brzegu bluzę – Gdzieś ty się uchowała ?!
- Nie dramatyzuj, to przecież nie pierwszy raz – uśmiechnęła się, protekcjonalnie wypinając w moim kierunku biust.
- Czyżbyś kupiła większy push-up ? Ach pamiętam ten za pierwszy razem, cóż to było za rozczarowanie, gdy ...
- Zamknij się – zawołała, chwytając podkładkę z ławy stającej na środku salonu – Urosły od tego czasu – szepnęła, gdy uchylałem się przed zderzeniem.
- Co ty tam marudzisz ?
- Herbatę mi zrób – warknęła, wciągając na siebie za dużą, ciemno zieloną bluzę.
- Też mogę mieć życzenie ? Idź do domu – poprosiłem wchodząc do ciemnej kuchni.
Chwyciłem za czajnik, wściekły wlewając wodę. Wziąłem kilka wdechów, powoli uspakajając się. Może nie jest to mój najlepszy dzień, jednak nie chce kończyć na bezsensownym wkurzaniu się.
- Różaną poproszę – wyprzedziła moje pytanie, zjawiając się znikąd. Bez spodni, z mokrymi włosami związanymi w kitkę i zaczerwienionymi policzkami, stała na palcach, podpierając się o moje ramię – Wiem, że taką masz – zaśmiała się, gdy zrobiłem wymowną minę.
- Mam każdą – westchnąłem, wyciągając dwa czarne kubki i wrzucając po jednej torebce do każdego.
- Dobra na uspokojenie i skołatane nerwy, prawda?
- No proszę, dziecko się czegokolwiek nauczyło – mruknąłem złośliwie, czując lekką nutę zadowolenia.
- Lubiłam to w tobie – odparła, uśmiechając się, gdy przyjemny zapach dopiero co zaparzonej herbaty otoczył naszą dwójkę– Fakt, że tak dobrze znasz się na ...
- Nie ocenia się ludzi po okładce – prychnąłem, chwytając i zanosząc oba napoje do salonu.
Demon leżał przy fotelu, ogrzewając się ciepłym grzejnikiem. W całym mieszkaniu panowała ciemność, bo nikomu nie chciało się podejść i włączyć światła. Deszcz przybrał na sile, uderzając w szyby.
- Od początku wiedziałam, że nie jesteś zwykłym łobuzem – oznajmiła dumna z samej siebie.
- Oczywiście bardzo mnie to interesuje. Może opowiesz mi więcej ? – zapytałem ironicznie, podnosząc się by zapalić chociaż małą lampkę przy biurku.
- Nie – zaprzeczyła, łapiąc mnie za kieszeń w trochę wilgotnych spodniach – nie zapalaj.
- Oślepniesz dziecino. Ja wiem, że nie należysz do najpiękniejszych w rozmazanym makijażu, no ale jednak ...
- Kas, to nie jest śmieszne.
Z przeciągłym westchnięciem, opadłem na swoje miejsce.
- To co cię do mnie sprowadza ? – zapytałem w końcu, nie mogąc znieść jej bliskości.
Dziewczyna wierciła się trochę, nie mogąc znaleźć sobie wygodnej pozycji. Przyciągnęła zmarznięte stopy do siebie, małymi łykami przyswajała sobie gorący napar.
- Chęć rozmowy ? – zapytała niepewnie.
Uniosłem zdziwiony brew, nie ukrywając nawet swojego rozbawienia.
- A co to się stało, że chcesz porozmawiać? Jakoś nie chciałaś kiedy ...
- Ja wiem, że źle zrobiłam ... i żałuję – przerwała mi.
Spojrzałem w stronę dworu. Pogoda ani trochę się nie zmieniła. Szarość otaczała wszystko, nadając przykry odcień światu. Jednak optymiści widzą w tym pozytyw. Deszcz jest życiodajny. Po tak silnej ulewie, rozjaśni się, a kwiaty zakwitną. Słońce pięknie rozświeci niebo i nastanie piękny dzień z wiosny wyciągnięty.
Przeszedł mnie dreszcz, gdy mokre włosy dziewczyny dotknęły mojego karku. Zerknąłem na nią, przyglądając się jak spokojnie unosi się jej klatka piersiowa. Z głową na moim ramieniu, siedziała kończąc swoją herbatę.
- Ja nie żałuje niczego.
- To nie prawda, każdy żałuje chociaż jednej rzeczy.
- Miałem na myśli, że nie żałuję niczego co jest związane z tobą – poprawiłem się.
Uniosła twarz w moim kierunku, świdrując mnie kocimi oczami. Nachyliła się bliżej, przez co czułem jej oddech na twarzy.
Zirytowany pokręciłem głową, nagle wstając.
- Co ty próbujesz osiągnąć ?
- Pomyślałam, że skoro skończyłeś się bawić w geja to może ...
- Co ? – zamrugałem zaskoczony jej słowami.
- Nath sypia sobie z panienkami, to byłam pewna, że też już z tym skończyłeś – warknęła idąc w moje ślady.
Stojąc naprzeciw siebie, mierzyliśmy się wściekłymi spojrzeniami.
- A ty niby skąd to wiesz?
- Nie udawaj głupiego, przecież dobrze cię znam. Wiem jakie typy osobowości cię interesują – prychnęła, krzyżując dłonie na piersi – Lubisz się zabawić, jednak szybko się nudzisz...
- Nic o mnie nie wiesz – warknąłem, sięgając po czarną paczkę fajek – Nie będzie mnie oceniać panienka, która puściła się za pieniądze – zakpiłem, odpalając jednego papierosa.
Pomieszczenie wypełniło się zapachem tytoniu, wymieszanego z wysuszonymi kwiatami.
- O ile pamiętam, to miałeś rzucić... - zaczęła, jakby przejęta.
- Och zamknij się kobieta, jeśli to wszystko co ode mnie chciałaś, to możesz zjeżdżać – machnąłem dłonią w jej kierunku, by zaraz uchylić okno.
Zimno podmuch odgarnął oklapłe od wilgoci włosy, studząc na chwilę moje emocje.
- Przecież ja nie chcę dla ciebie źle – szepnęła, dotykając dłonią moich pleców.
Stałem tyłem do niej, opierając się łokciami o parapet i kończąc swoją fajkę. Czułem jak płuca mnie bolą, a oczy szczypią od nieproszonego dymu.
Wpatrywałem się w opustoszały park, mając nadzieję, że zobaczę coś, albo kogoś ciekawego. O czym ja w ogóle myślę ? Powinienem być zły, wręcz wściekły za to wszystko. Jednak czując ciepło na swoich plecach, zrozumiałem, że życie bez drugiej osoby jest dość przykre.
Z przeciągłym westchnięciem, zwróciłem się twarzą do zmartwionej dziewczyny. Uniosłem jej podbródek, by zaraz się zawahać i odejść. Mimo wszystko nie potrafiłem tego zrobić.
Usiadłem przy Demonie, głaszcząc jego krótkie i szorstkie futro.
Brunetka uśmiechnęła się pobłażliwie i usiadła po drugiej stronie zwierzęcia.
- Powiedz mi, czy ty naprawdę czujesz coś do Nathaniela?
Spojrzałem na nią lekko się uśmiechając.
- A któż to wie - spuściłem wzrok na zadowolonego psa, którego czule głaskałem po grzbiecie .
CZYTASZ
Kastiel x Nathaniel
Random"Wiesz? Złe rzeczy dzieją się również dobrym ludziom. Im jesteś lepszym człowiekiem tym zło jest dla ciebie bardziej dotkliwe." Nie wszystko jest czarno białe, tak naprawdę można się pomylić w ocenie ludzie. Raz, dwa, a czasami nawet trzy razy. Powi...