51

11K 832 48
                                    

                  

Nathaniel

Uchyliłem zaspane powieki, czując dziwne mrowienie na skórze. Chłód przenikał mnie, napawając  zaskakująco przyjemnym uczuciem.
Leżałem nie mogąc się poruszyć, rozleniwione kończyny nie chciały być mi posłuszne. A czyjeś palce tańczyły pieszcząc mnie i przyprawiając o gęsią skórkę. Wieczorny wiatr wdarł się do pokoju z głośnym skrzypnięciem otwierając wcześniej przymknięte okno. Był to czynnik wyrywający mnie z resztek snu. Kręciłem zdezorientowany głową, w końcu skupiając wzrok na ciemnej postaci nade mną.
- Moje maleństwo się zbudziło – cicho się zaśmiał, kontynuując swoje czynności.
Nachylił się nad moją męskością, bez ceregieli biorąc ją do ust. Zszokowany próbowałem się unieść, czemu stanowczo zapobiegł.
- I po co się budziłeś ? Było zabawniej jak spałeś – westchnął, spoglądając mi w oczy.
Dłońmi przyciskał moje biodra do materaca, bym nie mógł się wycofać.
Miał rozczochrane włosy i lekko nieprzyjemny wyraz twarzy. Wyglądał na złego, może odrobinę znudzonego. Oczy mu błyszczały, a usta wykrzywiły w wredny uśmieszek, którego tak nienawidziłem. Włoski na całym moim ciele najeżyły się, gdy przyciągnął mnie na swoje kolana.
Pod nagimi pośladkami czułem ciepło jeansów, które miał na sobie, jednak zimny zamek przyprawiał mnie o rumieńce na twarzy. Oparłem ręce na jego piersi, unikając spojrzenia mu oczy.
- Po tylu razach nadal się mnie wstydzisz ? – szepnął, nadgryzając moje ucho – Słodko.
Spróbowałem go lekko odepchnąć, jednak jego uścisk umocnij się, dając mi coraz mniej swobody.
- Chyba nie muszę mówić, że to naruszanie mojej przestrzeni osobistej ... - jęknąłem, gdy zacisnął dłonie na moich tyłach.
- Chyba nie muszę powtarzać, że mam to gdzieś ?
- A powinieneś – warknąłem, gdy złączył nasze usta do pocałunku.
Zamknąłem oczy, oddając się dość nikłej rozkoszy, gdy z powrotem ułożył mnie na poduszkach, jednocześnie nie wypuszczając z ramion. Obejmowałem jego szyję, czując pod palcami dość szorstkie, zniszczone od farbowania włosy, na których nadal można było wyczuć aromat herbaty.
- Czarna?
- Żółta – zaśmiał się, układając czoło przy moim obojczyku – nie masz zbyt dobrego nosa – mruknął, pozostawiając zaczerwieniony ślad na mojej klatce piersiowej.
- A ty niby masz lepszego ? – prychnąłem.
Zatrzymał się na chwilę, posyłając łobuzerski uśmiech w moim kierunku. Musnął delikatnie moje czoło, nabierając przy tym sporo powietrza. Zjechał pocałunkiem niżej, zostawiając, ku mojemu niezadowoleniu, mokry ślad na nosie.
- Twój zapach znam na pamięć – westchnął, głaszcząc moje włosy – Głównie wanilia, to szampon, który dostałeś kiedyś od Amber. Nie zmieniłeś go od czasu gimnazjum. Na początku zapach był intensywniejszy, ale to jeszcze kiedy twoja matka piekła sporo ciast, później gdy przestała, zacząłeś nałogowo używać płynu od siostry.
- A ty jak zwykle musisz pamiętać wszystkie szczegóły – uśmiechnąłem się smutno, dotykając jego rozgrzanego policzka, kreśląc szlak aż do obojczyka, na którym zawiesiłem wzrok. Ucałowałem wystającą kość, lekko podszczypując ją zębami. – Ja nie pamiętam za wiele z tamtego okresu
- Nie ma takiej potrzeby ... - westchnął, odpychając moją głowę dość agresywnie.
Zaskoczony spojrzałem na niego, gdy zsuwał się do pozycji, w której zastałem go na początku.
- N-nie rób tego – jęknąłem, opierając się plecami o chłodną ścianę pokoju i przyglądając się jak mój mniejszy przyjaciel, korzysta z ciepłego wnętrza ust Kastiela.
Zszokowany doznaniem, nie mogłem się oprzeć rozkoszy, zacisnąłem powieki ... i się stało.
- Szybko poszło – doszła mnie kpina, gdy zaciskałem drżące dłonie.
Nie odpowiedziałem, czując jak parzą mnie uszy.
- Skarbeczku, przecież to nie moja wina – naśmiewał się dalej, chwytając za mój podbródek.
Nie mając innego wyjścia, spojrzałem na niego ze łzami wściekłości .
- A pieprz się – warknąłem, gdy nachylił się nade mną.
- Z tobą zawsze – zamruczał, zlizując jedną, piekącą łzę z mojego policzka – Skoro tak ładnie o to poprosiłeś.
Zagryzłem wargi, gdy rozsuwał moje uda, głaszcząc je od wewnętrznej strony.
Otworzyłem usta, próbując wydusić z siebie chociażby jedno słowo, gdy rozpinał swoje spodnie, jednak nie dałem rady. Przełykając ciężko ślinę, przypatrywałem się bezradnie jak zaczynają się przygotowania.
- Zdradzić Ci pewien sekret ? – zapytał, unosząc na mnie wzrok.
Nie mogąc skoncentrować zamroczonego spojrzenia, przez jego pieszczony, skinąłem tylko głową.
Chłopak powoli uśmiechnął się w ten jeden jedyny sposób, który uwielbiałem. Drobne zmarszczki przy jego szarych oczach, wskazywały na szczerą radość i może nawet na pewną skrytą nieśmiałość, gdy wystawiał rządek białych zębów. Nieśpiesznie nachylił się ku mnie, ciepłym oddechem łaskocząc wnętrze mojego ucha. Maksymalnie skupiłem się na tym doznaniu, więc gdy dmuchnął do środka, wygiąłem się przerażony jakby trafił mnie piorun.
- Głupi – zaśmiał się, wchodząc we mnie – nie ma nic za darmo.
Wściekły krzyknąłem, nie będąc przygotowanym emocjonalnie, jednak szybko chwyciłem poduszkę zatykając nią swoje usta. Wymownie utkwiłem wzrok na drzwiach, gdy posłał mi zdziwione spojrzenie. Nie wydał się tym zbytnio przejęty. Chwycił bardziej stanowczo moje uda, przyciągając je mocniej do swojego pasa. Zjechałem plecami z powrotem na pościel, powstrzymując głos, co z każdym ruchem stawało się coraz trudniejsze.
- Ściągnij te cholerne spodnie – wyjęczałem w końcu przez błękitną poduszkę, przykładając dłoń do otartego pośladka – to strasznie boli.
Krzywiąc się, wciągnął mnie na siebie, samemu opadając plecami do tyłu. Zsunął spodnie, kolanami popychając mnie na swój tors.
- Był łatwiejszy sposób – warknąłem, kiedy nawet w takim momencie nie potrafił zachować się odrobinę poważniej.
- Przecież lubisz dominować – szepnął, przejeżdżając językiem za płatkiem mojego ucha, przyprawiając mnie o przyjemne dreszcze – nie mówisz co chciałbyś żebym robił, więc zabaw się sam.
- Kas...- zacząłem lekko zarumieniony, gdy rozluźnił się, bezwładnie kładąc dłonie na białym prześcieradle.
- Rób co lubisz jestem cały do dyspozycji, by zaspokoić Twoje perwersyjne zachcianki– uśmiechnął się łobuzersko – ewentualnie możesz to przerwać i się ubrać, jeśli naprawdę tego nie lubisz – dodał po zastanowieniu.
Zamarłem na chwilę, utrzymując spokojne spojrzenie czerwonowłosego. Ten tylko uniósł brew, wyczekując mojej decyzji.
- Oprzyj się o ścianę – szepnąłem, zagryzając niepewnie wargę, gdy wykonywał moje polecenie ze złośliwym uśmieszkiem.
Gdy oparł plecy w tym samym miejscu, gdzie ja ostatnio, próbowałem w sobie zdusić rosnący niepokój i zdenerwowanie.
Drżąc na całym ciele, zbliżyłem się do niego, dotykając wilgotną dłonią jego policzka. Miał przymknięte oczy i w tej chwili przypominał mi bardziej kota, niż łobuza sprzed chwili. Pozwalał się głaskać, nie komentując tego w żaden sposób.
Kciukiem zahaczyłem o jego dość wąskie wargi, rozchylając je. Mimowolnie zapragnąłem zatonąć w nich.
Oparłem ręce mu na ramionach, zbliżając usta do jego, powoli zatapiając się w pocałunku. Był on delikatny, prowadzony wyłącznie przeze mnie... pozbawiony wyrazu. Niepewnie przerwałem go, czując jak kolano Kastiela się o mnie ociera.
- Chyba miałeś się nie ruszać – szepnąłem, gdy jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele.
- Nie robię nic specjalnego, to Ty tu rządzisz – odparł, w dalszym ciągu z obojętną miną.
Zaczerpnąłem gwałtowniej powietrza, gdy jego palce kręciły się tuż koło mojego wejścia, w końcu wpraszając się. Wbiłem paznokcie w jego barki, gdy drugą ręką wziął się za masowanie mojego przyrodzenia.

- Czyżbyś się już znudził ? – zapytał, unosząc jeden kącik ust w górę, przyśpieszając ruchy, które powoli doprowadzały mnie do szaleństwa.
Zażenowany, powstrzymywałem wyrywające się jęki, tym razem zachłanniej przywierając do szarookiego. Jego spojrzenie wierciło we mnie dziurę, rozpalając jeszcze bardziej. Przygryzałem jego wargę, smakując w końcu metalicznej nuty. Cichy chichot wyrwał się z jego ust, gdy namiętniej mnie pochwycił. Gorący język wślizgnął się do środka, łaskocząc moje podniebienie.
- J-już starczy.
- Nie wyglądasz na usatysfakcjonowanego – mruknął ze zwycięskim uśmieszkiem.
- Ja ... - próbowałem zdławić dumę, czując, że za moment mogę oszaleć.
- Ty ?
- P-pozwól mi już skończyć – ironia tej sytuacji mnie dobijała, nigdy bym nie pomyślał, że zostanę zmuszony by coś takiego powiedzieć, jednak Kastiel dobrze się bawił, nie wyglądał jakby na tym jednym wyznaniu miało się skończyć.
- Czyli co powinienem zrobić ? – zapytał, dając chwilę wytchnienia mojemu ciału.
- Dobrze wiesz – warknąłem, nie mogąc uwierzyć, że chce mnie zmusić bym to powiedział.
- Wiem ? – zamrugał idiotycznie powiekami, co całkowicie nie pasowało do jego uśmiechu, który rozszerzał się jeszcze bardziej.
- Włóż go – szepnąłem najciszej jak tylko potrafiłem, ale widząc, że chce mieć większą satysfakcje, powtórzyłem głośniej ze łzami upokorzenia w oczach.
- Niech to będzie lekcja, że masz mnie nie okłamywać – cień troski wrócił do jego oczu, nadając im znowu cieplejszego blasku.
Nie czekając zbyt długo, wszedł we mnie aż po nasadę, dając mi dość szybki szczyt. Wyczerpany, jęczałem, rozkoszując się ciepłem jego ust na szyi, gdy zostawiał mi pamiątkę z dzisiejszego wieczoru. Nie miałem już siły na nic, mimo że tak bardzo chciałem na niego powarczeć, pragnąłem już tylko oddać się w ramiona upragnionego snu.

Kastiel x NathanielOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz