✖03 / my princess✖

897 69 2
                                    

28.10.2020r.

Patrzyłem z uśmiechem na Melody, która leżała na brzuszku i unosiła co chwilę główkę, gdy do niej mówiłem. Byłem cholernie szczęśliwy z jej postępów. Dziewczynka podłożyła sobie rączkę tak, że po kilku sekundach była na plecach, co było dla mnie.. wow. Mega się przestraszyłem, nie będę kłamać, ale kiedy pisnęła i uśmiechnęła się, sam się zaśmiałem.

- No i co się cieszysz? - zapytałem, a ona wesoło zaczęła wierzgać nóżkami. Nachyliłem się nad nią, a ona wyciągnęła rękę w moim kierunku, przybliżyłem się, więc położyła dłoń na moim policzku uroczo się uśmiechając. Zaczęła mówić coś w języku zrozumiałym tylko dla siebie, a ja powtarzałem za nią, co wywoływało u niej śmiech i piski.

Połaskotałem jej stópki, na co zabrała je, zginając jak najbardziej mogła. Zaśmiałem się cicho i wziąłem kilka zabawek z pudełka, które rzecz biorąc z każdą wizyty mojej rodziny czy znajomych zaczęło się napełniać. Posadziłem ją między swoimi nogami i dałem jej grzechotkę, którą wzięła i zaczęła wymachiwać we wszystkie strony. Brała ją do buzi, wiele razy dostałem po nogach, co trochę bolało, bo niestety miała trochę siły. Po dość długiej zabawie, zjedzeniu, przewinięciu, postanowiłem, że położę ją spać. Przysięgam, że jeszcze nigdy nie zasypiała tak długo i w końcu tego nie zrobiła. Dlatego przebrałem ją w cieplejsze ubranka, sam również się przebrałem i wyszedłem z nią na spacer.

Szedłem przez park i patrzyłem na nią, ciągle uśmiechając się w jej kierunku, na co odpowiadała mi uśmiechem i wierzganiem nóżkami. Zaśmiałem się cicho i wyciągnąłem ją, kiedy zaczęła się rozglądać dookoła. Jedną ręką trzymałem ją, a drugą prowadziłem wózek. Ciągle mówiłem do niej, a ona patrzyła na wszystko i cicho gaworzyła. Co chwilę całowałem jej policzek, przez co spotykałem się z uśmiechami w naszym kierunku. W końcu usiadłem na ławce, sadzając ją sobie na kolanach. "Rozmawiałem" z nią, ciągle się śmialiśmy. Miałem nadzieję, że w końcu zaśnie, ale jakoś jej się nie śpieszyło. Poprawiłem jej czapeczkę, którą zaczęła zdejmować.

- Nie wolno zdejmować czapeczki, skarbie. - powiedziałem ciepło i cmoknąłem jej nosek. Usłyszałem obok siebie cichy śmiech i spojrzałem w kierunku, z którego dochodził.

Kilka metrów dalej ujrzałem starszą kobietę, która się uśmiechała, kurde, cholernie ją kojarzyłem. Próbowałem przypomnieć sobie sytuację, w której ją spotkałem, ale jak na złość nie mogłem. Uśmiechnąłem się jedynie w jej kierunku i wróciłem wzrokiem do córeczki, która właśnie była bez czapki. Westchnąłem i pokręciłem głową, ponownie ją zakładając.

- Będziesz chora kruszynko. - ucałowałem jej czółko. Siedziałem tam i bawiłem się z nią. W końcu włożyłem ją do wózka. Pochodziłem z nią jeszcze po parku, w końcu kiedy spojrzałem na Melody, zauważyłem, że spała. Zaśmiałem się cicho i poszedłem z nią w kierunku domu. Wszedłem do środka i od razu włożyłem ją do łóżeczka, uprzednio powoli rozbierając. Przykryłem ją kołderką i wyszedłem z pokoju. Wziąłem się za sprzątanie i tak minęło mi kilka godzin.

W końcu usłyszałem płacz mojej księżniczki, westchnąłem cicho i poszedłem do sypialni. Trochę się zaniepokoiłem, ponieważ ona jeszcze nigdy nie płakała tak głośno. Wyciągnąłem ją z łóżeczka i przytuliłem do siebie, co nawet nie pomogło, a sprawiło, że zaczęła płakać jeszcze bardziej. Sam już nie wiedząc co mam robić, zadzwoniłem do mamy, która zjawiła się tutaj po 20 minutach.

- Sądzę, że to kolka. - powiedziała, nosząc ją na rękach po pokoju. Podała mi ją, a ja wziąłem ją od razu przytulając, głaskałem ją po główce, śpiewałem jej, ale wciąż płakała.

- Skarbie, już cichutko. - powiedziałem naprawdę załamany i przygryzłem wargę.

Położyłem się z nią na łóżku i delikatnie zacząłem masować jej brzuszek, chwilę później mama przyniosła ciepłe okłady i ułożyła na brzuszku mojej kruszynki. Głaskałem jej główkę, kiedy się uspokajała.

- Nie płaczemy już, jest dobrze. - cmoknąłem jej policzek i pogłaskałem go. Włożyłem smoczek do jej ust, a ona uśmiechnęła się, wypluwając go. Zaśmiałem się razem z mama, która pokręciła głową.

- Widzę, że dajecie radę, więc nie jestem już potrzebna. - uśmiechnęła się i wzięła swoje rzeczy.

- Dziękuję, że przyjechałaś. Naprawdę nie wiedziałem co mam robić.

- Hej, jestem tu po to, żeby Ci pomóc. Jestem pod wrażeniem tego, jak sobie radzisz, niejeden rzuciłby to i oddał dziecko, a Ty nadal masz ją przy sobie.

- Bo ją kocham. Najmocniej na świecie. - uśmiechnąłem się i przytuliłem mamę na pożegnanie.

* * * *

Kiedy po trzech godzinach Melody nadal nie mogła zasnąć, nakarmiłem ją i położyłem się na łóżku, łapiąc ją pod paszkami i postawiłem na swoim brzuchu, przez co uginała nóżki, udając, że po mnie chodzi. Uśmiechałem się do niej i powtarzałem wszystko, co gaworzyła.

- Jesteś moim skarbem, wiesz? I wszyscy muszą zazdrościć mi tak cudownej córeczki.

  ☁☁☁

Mile widziane są gwiazdki i komentarze. Nieważne kiedy czytasz, na bieżąco czy rok po zakończeniu ff. :)

Still The One // n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz