✖16 / my princess✖

807 67 1
                                    

14.03.2026r.

Stałem przed lustrem i starałem się poprawić włosy oraz zawiązać krawat, ale niestety żadna z tych rzeczy mi tego dnia nie wychodziła. Ręce mi się trzęsły i pociły jak cholera.

- Kurwa. - mruknąłem pod nosem, kiedy pudełko z żelem do włosów po raz kolejny wypadło mi z rąk, z hukiem uderzając o podłogę. Chwilę później obok mnie zjawiła się moja córeczka, która podniosła opakowanie. Usiadłem na brzegu wanny i schowałem twarz w dłoniach. Poczułem ramiona oplatające się wokół moje szyi, uśmiechnąłem się delikatnie i przytuliłem do siebie moje słoneczko.

- Nie denerwuj się, będzie dobrze. - powiedziała z uśmiechem, a ja skinąłem. Była naprawdę mądra dziewczynką, jak na swój wiek. - a teraz zrobimy Ci włoski! - pisnęła, wywołując u mnie śmiech. Podsunęła swoje krzesełko i przy mojej pomocy weszła na nie. Wzięła żel na paluszki i włożyła je w moje włosy. Po chwili odsunęła się z wielkim uśmiechem na ustach, a ja spojrzałem w lustro i wow, moje włosy wyglądały naprawdę dobrze i wcale nie było widać, że zrobiła je niespełna 6 - letnia dziewczynka.

- Dziękuję kochanie.

- Jesteś tak przystojny, że wszystkie panie będą się za Tobą oglądać! Ale Ty jesteś tylko mój i nie będę się Tobą dzielić. Obiecujesz, że nie będę musiała?

- Obiecuję. - uśmiechnąłem się.

* * * * *

Kiedy tylko otworzyłem drzwi moim przyjaciołom, zaczął zżerać mnie jeszcze większy stres, choć wiedziałem, że nie było powodów, abym się stresował. To tylko i wyłącznie moja głupota. Przejmowałem się czymś, co od początku miałem wygrać.

- Niall, jesteś blady jak trup. Będzie dobrze. Dostaniesz rozwód, wrócisz do domu i zaczniesz nowe życie.

- Po prostu się boje. W grę wchodzi też Melody, co jeśli mi ją odbiorą?

- Nie mają do tego podstaw. Mała od praktycznie 6 lat jest z Tobą, a Rosalie się nią nie interesowała. - odezwała się Veronica.

- Była tu kilka razy. - westchnąłem.

- Kiedy Mel spała. Nie ma nic, co mogłoby powiedzieć przeciwko Tobie.

* * * * *

Gdy wszedłem po schodach na piętro, na którym znajdowała się sala sądowa, myślałem, że zwymiotuje, tak cholernie zaczął boleć mnie brzuch. Jeszcze kiedy zobaczyłem Rose ze swoim nowych partnerem, zrobiło mi się jeszcze gorzej. Tak po prostu miała czelność tu z nim przychodzić. Tak patrząc na niego, bez żadnego wahania mogłem stwierdzić dlaczego odeszła. Jak widać był przystojniejszy, wykształcony, a już z pewnością miał więcej pieniędzy ode mnie. A teraz pewnie ona miała ich więcej, niż ja kiedykolwiek będę mieć.
Gdy wywołało nasze nazwiska, wręcz zakręciło mi się w głowie, ale postanowiłem walczyć. O szczęście swoje i mojej córeczki.

* * * * *

Nie mogłem powiedzieć, że wyrok mnie usatysfakcjonował. Dostałem rozwód, ale Rosalie mogła spotykać się z Melody, to tego właśnie chciałem uniknąć. Ich spotkań. Rose ma więcej możliwości, aby cokolwiek dla niej zrobić - kupić najlepszą zabawkę świata, zabrać na super wakacje. A ja mogłem tyle, co nic.

Po rozprawie kobieta postanowiła, że pojedzie ze mną. Z tego też nie byłem zadowolony. Ani ja, ani jej partner. Jeśli uważał, że jej się cokolwiek odwidzi, to się mylił. Nawet jeśli, nigdy w życiu bym do niej nie wrócił.

Dojechałem pod dom i pomogłem jej wysiąść z samochodu, sam nie wiem dlaczego. Może dlatego, że bez mojej pomocy wysiadłaby z niego przez kolejne 10 lat? Tak, to pewnie dlatego.

Wszedłem po schodach i otworzyłem drzwi, wpuszczając ją pierwszą. Rozebrałem się, jej również pomogłem zdjąć kurtkę i powiesiłem ją na wieszaku. Westchnąłem cicho i udałem się do salonu, gdzie wszyscy siedzieli.

- I jak? - spytał Josh, kiedy wszedłem do pokoju. Pokręciłem głową i spojrzałem w stronę drzwi. Przygryzłem wargę, widząc jak piękna była Rosalie, bo naprawdę nigdy nie widziałem kobiety piękniejszej od niej.

- Cześć Wam wszystkim. - powiedziała, kiedy weszła do salonu, a ja robiłem wszystko, aby nie patrzeć moim przyjaciołom w oczy. Podszedłem do Melody i pogłaskałem ją po włoskach. Ona popatrzyła na Rose, a później zdziwiona na mnie.

- Obiecałeś, że nie będę musiała się Tobą dzielić.

- I dotrzymałem słowa, niestety ja muszę podzielić się Tobą. Melody, proszę, poznaj Rosalie, swoją mamę, z którą od dziś będziesz spędzać co drugi weekend. - powiedziałem i spojrzałem na Josha. Wyszeptał "co do kurwy?", a ja wzruszyłem ramionami.

- Nie chcę. - powiedziała stanowczo i odsunęła się ode mnie. - Nie mam mamy.

- Chodź, porozmawiamy. Josh, zrób dla Rose herbatę. - zwróciłem się do niego i wyszedłem z salonu, trzymając Melody na rękach. Usiadłem z nią na łóżku w sypialni i położyłem jej dłoń na policzku.

- Dlaczego musze się z nią spotykać?

- Bo jakby nie patrzeć, jesteś też jej dzieckiem. Uwierz, że wolałbym, żebyś była tylko ze mną, ale tak nakazał sąd. Musisz być u niej co drugi weekend. Przepraszam, żabko. Chciałem tego uniknąć. - powiedziałem cicho, wydumając dolną wargę. - Nie będzie tak źle. Jeśli nie chcesz się tam czuła dobrze, zrobię wszystko, abyś nie musiała tego robić, tylko musisz być ze mną szczera. I nie mów przy Rose, że nie masz matki. Nie może sie teraz denerwować. W końcu za niedługo urodzi dziecko.

- To moje rodzeństwo?

- Teoretycznie tak. Przyrodnie.

- Jego też nie chce. Chce tylko Ciebie, wujka, ciocię, Tony'ego i dziadków. Nie kocham pani Rose.

- Wiem, lecz tak musi być. Może się do niej przekonasz. - uśmiechnąłem się lekko, a ona od razu pokręciła główką, w którą ją pocałowałem.

- Kocham Cię tatusiu.

- Ja Ciebie też żabko. A teraz musimy iść do nich wszystkich. Bądź miła.

- Postaram się. - mruknęła, a na jej twarzy pojawił się grymas, który zawsze wywoływał u mnie śmiech. Tym razem było tak samo.

I takim sposobem musiałem oddać swoją córkę, w ręce kobiety, która nigdy nie była jej matką, która nigdy nią nie będzie. W ręce kobiety, która kiedyś powiedziała, że nie jest do nas przywiązana. W ręce kobiety, która nigdy jej nie chciała, a teraz moja córeczka nie chciała jej.

☁☁☁

Mile widziane są gwiazdki i komentarze. Nieważne kiedy czytasz, na bieżąco czy rok po zakończeniu ff. :)

Still The One // n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz