✖15 (cz.2) / my princess✖

755 69 7
                                    

03.01.2026r.

- Dobrze, ta pani z brzuchem jak ciocia tu idzie. - mruknęła, a ja przygryzłem wargę nie będąc gotowym na rozmowę z nią.

Zdjąłem jej czapkę z głowy i to samo zrobiłem z kurtką, odrzucając je na fotelik, przymocowany do miejsca obok. Ucałowałem jej czółko i westchnąłem cicho.

- Posiedzisz tutaj chwilę, dobrze? Muszę z nią porozmawiać. Nie rób nic głupiego, po prostu siedź. Możesz nawet pobawić się moim telefonem, tylko nigdzie nie dzwoń. - zaśmiałem się cicho i podałem jej go. Usłyszałem koło siebie kaszlnięcie i przewróciłem oczami. Zamknąłem drzwi i spojrzałem na Rosalie. Ta uśmiechnęła się, a ja miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, lecz powstrzymałem się. Odeszliśmy kawałek od samochodu.

- Czujesz się okay? W szpitalu nie wyglądałeś najlepiej. - zaczęła.

- Ta, czuje się zajebiście. Nigdy nie było lepiej.

- Niall. - westchnęła, a ja zmarszczyłem brwi. - wiem, że mnie nienawidzisz, ale porozmawiaj ze mną.

- Racja, nienawidzę Cię i hej, co właśnie robimy? - mruknąłem i robiłem wszystko, aby nie patrzeć się na jej brzuch. To ja miałem być tym, z którym będzie mieć dzieci.

- Chciałam Ci wszystko wytłumaczyć. Ally została moją przyjaciółką i jest naprawdę świetną osobą. Nie wiem, dlaczego tak bardzo jej nienawidzisz.

- Oh, może dlatego, że zabiła mojego brata i to samo chciała zrobić z Tobą? Broniłem Cię kretynko, jak tylko mogłem, a Ty później tak po prostu odeszłaś. Następnie zjawiałaś się, mówiłaś coś, co mieszało mi w głowie i znów znikałaś. Nie uważasz, że to chore? Nie obchodzi mnie to, co teraz robisz. Nie zbliżaj się do nas. Po prostu odejdź raz na zawsze. Zaopiekuj się swoim chłopakiem, narzeczonym, mężem czy chuj wie, kim on jest i Waszym bachorem i zniknij. Nie potrzebujemy Cię. Na pewno nie po tylu latach.

- Naprawdę wierzyłeś w to, co mówiłam?

- Wierzyłem, bo Cię kochałem, ale okazałaś się suką i największą pomyłką mojego życia. Ułożyłaś sobie życie, dlaczego nie pozwolisz mi zapomnieć i zrobić to samo? Choć nie, ja nigdy nie zapomnę, bo mam przy sobie coś, co mi na to nie pozwala. Tym "czymś" jest moja córka. Rzekomo jest też Twoja, ale ja tego nie widzę. Moje dziecko nie ma matki i nigdy jej nie miało. Nie wiem, co takiego się stało, że odeszłaś, ale mam to już gdzieś, rozumiesz?

- Więc dlaczego w szpitalu zasłabłeś?

- Miałem do tego pełne prawo i jesteś ostatnią osobą, która powinna o tym wiedzieć. Wiedz jedynie, że nie chcę Cię znać. Idź do swojej przyjaciółki, czeka na Ciebie. - skinąłem w stronę Ally, która nam się przyglądała.

- Mogę porozmawiać z Melody?

- Przykro mi, moja córka nie rozmawia z nieznajomymi. - warknąłem i odsunąłem się od niej, odchodząc w kierunku samochodu, w którym siedziała Mel.

Jeszcze miała czelność pytać o tak oczywiste rzeczy.

- Kochałam Cię jak idiotka! Ale po prostu musiałam odejść, tego ode mnie oczekiwała matka! To z Tobą chciałam być do końca życia, rozumiesz?! - zaczęła krzyczeć, przykuwając tym uwagę wielu przechodniów, a ja zatrzymałem się, nie odwracając w jej stronę. - miałam przejąć po niej tą pieprzoną korporację, której wcale nie chciałam! Skontaktowała się ze mną, gdy byłam w ciąży, namąciła mi w głowie i to zrobiłam. Zniknęłam zaraz po urodzeniu Melody. Kiedy chciałam wrócić, pojawił się Patrick, w którym się zakochałam, tak wtedy sądziłam. Ale tak nie było, nigdy nie pokochałam nikogo, oprócz Ciebie i nadal Cię kocham. Pewnie wyjdę teraz na sukę, ale trudno. Mimo to wszystko, musi zostać tak, jak jest. To dlatego tak często zawracam Ci głowę, bo potrzebuję Cię w swoim życiu.

- Ale ja już nie potrzebuję Ciebie. Zniknij raz, na zawsze. Tak będzie lepiej dla mnie, Ciebie, Patricka, a przede wszystkim dla Melody. - powiedziałem i poszedłem do samochodu, w którym Mel przyglądała się całej sytuacji. Otworzyłem drzwi i uśmiechnąłem się słabo do niej. Chciałem ją przytulić, ale ona się odsunęła. Przygryzłem wargę i skinąłem. - chodź, musimy iść.

- Zostaw mnie. - powiedziała cicho, wciskając się w fotel.

- Skarbie, nie zrobię Ci krzywdy. Dlaczego się tak zachowujesz?

- Jesteś zły. - powiedziała cicho, zaciskając piąstki.

- Nie na Ciebie, księżniczko. Chodź. - wyciągnąłem do niej rękę, a ona niepewnie ją złapała swoją. Odetchnąłem i ubrałem ją. Zamknąłem samochód i trzymając ją w rękach, poszedłem do szpitala. Nawet nie przejąłem się, widząc Rosalie płaczącą w ramię Ally. Tego jej życzyłem. Żeby cierpiała tak, jak ja. Tylko na to zasługiwała. Melody mocniej przytuliła się do mnie, a ja pogłaskałem ją po pleckach. Postawiłem ją na podłodze, kiedy weszliśmy do budynku i poszliśmy pod salę. Nie wiem, czy siedzieliśmy tam 20 minut, kiedy wyszedł przed nią Josh z wielkim uśmiechem na ustach i łzami w oczach. Uśmiechnąłem się i wstałem z krzesła.

- JESTEM KURWA OJCEM! - wrzasnął, a wiele osób zaczęło klaskać i gratulować mu. Gestem ręki zaprosił nas do sali, w której leżała Veronica. Lekarz jedynie pokręcił głową z uśmiechem i sam zaprosił nas, aby podejść bliżej. Niepewnie chwyciłem wyciągniętą rączkę Mel i podszedłem do łóżka, na którym leżała. Josh pojawił się koło nas i odezwał się.

- Niall, Melody, poznajcie Tony'ego Jamesa Devine. - powiedział z wielkim uśmiechem, a mnie zatkało.

- Chyba sobie żartujecie. - powiedziałem cicho, a oni pokręcili głowami. Uśmiechnąłem się ze łzami w oczach i delikatnie pogłaskałem chłopca po policzku.

- Witaj na świecie, aniołku. - szepnąłem, a Josh podniósł Melody, aby zobaczyła go.

- Cześć Tony, jesteś najlepszy, kocham Cię. - powiedziała cicho, wtedy wszyscy popatrzyliśmy na nią z wielką czułością.

- On Ciebie też kocha, widzisz? Uśmiechnął się. - odezwała się Veronica, a moja córeczka skinęła.

- Mogę go wziąć na ręce? - spytała nieśmiało, a ja od razu pokręciłem głową, podczas gdy pozostała dwójka skinęła. Josh posadził ją obok Veronicii, a ta ostrożnie położyła ją w jej ramionach. Moja córeczka trzymała go z cholerną ostrożnością i szeptała do niego. Zrobiłem tej dwójce zdjęcie i pocałowałem we włoski swoją księżniczkę.

Mimo to, jak często życie kopało mnie po dupie, takie momenty jak ten utwierdzały mnie w przekonaniu, że nieważne jak źle jest, nadchodzą momenty, w których jest lepiej.

☁☁☁

Nie wiem dlaczego, ale ryczałam jak głupia, pisząc ten rozdział. Może dlatego, że postać Nialla cholernie upodobniona jest do mojej? Oboje mamy przejebane, jeśli chodzi o miłość. Nam obu życie nakopało do dupy, choć miało być pięknie i nic nie wskazywało na to, że z dnia na dzień będzie tak chujowo. Pisząc to ff naprawdę staram się opisywać uczucia, skryte sytuacje z mojego życia i pomimo to, że często wychodzą mi flaki z olejem, wiedzcie, że każde zdanie tutaj jest przemyślane milion razy. Wkładam w nie całe swoje serce, przynajmniej się staram.
Mam nadzieję, że rozdziały nie tak do dupy i nie zawodzicie się z każdym kolejnym.

No ale nieważne.

All the love, P.

Mile widziane są gwiazdki i komentarze. Nieważne kiedy czytasz, na bieżąco czy rok po zakończeniu ff. :)

Still The One // n.hOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz