7. Noc w Brechelu

174 18 2
                                    

*Margo*

Staliśmy z Ravim pod bramą Brechela i patrzyliśmy na odchodzącego Aidena. Szatyn wciąż obejmował mnie ramieniem. Moje policzki były mokre, a włosy roztrzepane. Pewnie wyglądam strasznie..

- Chodźmy już, on da sobie radę - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.

Chłopak ujął mnie mocniej i obrócił w stronę bramy. Pchnął jedno skrzydło i puścił mnie przodem. Podążyłam przed siebie i po paru krokach zatrzymałam słysząc za sobą charakterystyczny pisk zamykanych wrót. Wyciągnęłam prawą rękę w tył i po chwili poczułam jak dłoń chłopaka splata się z moją. Ruszyliśmy do przodu w stronę wschodniej części gdzie to usytuowany jest stary plac zabaw.

Usiedliśmy tam na niewielkiej ławeczce. Ravi oparł się o nią plecami, a ja położyłam głowę na jego ramieniu. W milczeniu patrzyliśmy przed siebie. Zewsząd otaczała nas ciemność. Była już 3 w nocy. Chmury przysłoniły całe niebo i tylko niewielkie łuny światła księżycowego przedostawały się przez nie.

Z oczu wciąż spływały mi pojedyncze krople łez. Cała moja uwaga była skupiona na zniknięciu Jenny. Przez wiele lat byłam zafascynowana kryminalistyką i różnymi tego rodzaju działami, dlatego też teraz w głowie analizowałam najgorsze scenariusze, a przed oczami stawała mi postać związanej, zakneblowanej i zakrwawionej Jenny leżącej gdzieś na dnie jakiejś dziury czy w najgłębszej piwnicy. Z ponurych myśli wyrwał mnie ruch dłoni Raviego. Puścił moją rękę i odwrócił się w moją stronę spoglądając mi głęboko w oczy.

- Musisz być silna. Masz mnie, Aidena, ale konkretnie mnie. Wszystko będzie dobrze. - Chwycił moją twarz, a ja zatopiłam się w jego dłoniach.

- Myślisz, że to takie łatwe? Jenny zniknęła, może nawet została porwana, nikt nie wie gdzie jest. Strasznie się o nią martwię.. - głos łamał mi się coraz bardziej z każdym wymawianym słowem mimo, iż tak usilnie starałam się powstrzymać płacz.

- Wiem, też się martwię, ale znasz przecież Jen, da sobie radę i ty też musisz. Ona by tego chciała. - Mówiąc to zjechał rękoma z policzków na kark i objął moją głowę przyciskając ją mocno do klatki piersiowej. Wtuliłam się w niego i po chwili poczułam delikatne cmoknięcie w czubek głowy. - Skarbie musimy być silni. Bądź silna dla niej i dla mnie, obiecaj.

- Obiecuję.. - wyszeptałam cicho wciąż zamknięta w uścisku chłopaka. Jego ciało emanowało ciepłem. W tym momencie był dla mnie wszystkim co mnie jeszcze trzymało przy realnej świadomości. Potrzebowałam go tak bardzo, a on potrzebował mnie.

Minuta za minutą mijały, a my siedzieliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie chciało przerwa tej ciszy, ale też oboje wiedzieliśmy jak późno jest. Powoli sen brał nad nami górę, a do naszych domów droga nie była krótka.

- Chodźmy, twoi rodzice pewnie się martwią.. - Ravi wstał i podał mi rękę. Przyjęłam gest i splatając nasze palce razem ruszyliśmy naprzód alejką w stronę drugiego wyjścia.

Po niecałych 15 minutach drogi staliśmy już pod moim domem. Przestałam płakać, ale oczy wciąż miałam zaczerwienione. Wydmuchałam nos, po czym spojrzałam na Raviego. Ostatni raz tej nocy przytuliłam się do chłopaka.

- Nie wiem czy będę w stanie iść dzisiaj do szkoły..

- Rozumiem. Napisz do mnie jak już wstaniesz - uśmiechnął się ciepło po czym rozejrzał i nagle na jego twarzy pojawiło się niezrozumienie.

- Zajebiście! Przez to wszystko zapomniałem o rowerze i zostawiłem go w centrum, ehh kołek ze mnie.... - złapał się za głowę, - trudno, jutro po niego pójdę. Dziś już nie mam siły się wracać.

- Dobrze.. - Podeszłam bliżej chłopaka i cmoknęłam go w policzek. Na jego twarzy oprócz podkrążonych oczu wykwitły teraz purpurowe rumieńce. - Dobranoc Ravi.

- Dobranoc kochanie - uśmiechnął się niewyraźnie, a ja poszłam już w stronę drzwi.

Stojąc jeszcze na schodkach pomachałam chłopakowi, po czym wcisnęłam klamkę i przekroczyłam próg domu. Panowała tu kompletna cisza. Na palcach przeszłam przez hol do mojego pokoju, który mieścił się na piętrze. Kiedy zapaliłam lampkę zobaczyłam kartkę leżącą na biurku.

"Mama Jenny dzwoniła i wszystko mi wytłumaczyła. Rozumiem. Jeśli nie czujesz się na siłach to możesz jutro zostać w domu, nie będę cię rano budzić. ~Mama"

Usiadłam na łóżku, ale nie minęła sekunda, a ja już leżałam starając się powstrzymać opadające ze zmęczenia powieki. Cały czas przy świecie realnym trzymał mnie obraz Jenny wołającej o pomoc. Jednak wyczerpanie też ma swoje granice i po parunastu minutach kiedy to łzy znowu zaczęły spływać po moich policzkach, zasnęłam.

*******

Dziękuję Wam! Jak na razie najkrótszy rozdział i jest to dość kiepska rekompensata za wasze gwiazdki i miłe komentarze, ale niestety mam małe urwanie głowy. Wierzę, że mi wybaczycie i choć w małym stopniu zadowolicie się tym oto rozdziałem o Margo i Ravim.
Miłego czytania! xxx



Kill me Aiden!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz