18. Pierwszy śnieg

61 6 2
                                    

*Ravi*

Drobne płatki śniegu spływały lekko ku ziemi, znikając po zetknięciu z asfaltem. Niewielki dom chował się w cieniu wysokich drzew. Jego ściany obrastał gęsty bluszcz i tylko gdzieniegdzie można było dostrzec prześwity szarego tynku. Podążyłem ścieżką ku drzwiom wejściowym. W żadnym z okien nie było ni iskry światła. Chwytając klamkę targnąłem mocno drzwiami mając nadzieję, że będą otwarte. Jednak twarda, drewniana zapora nie ustąpiła.

Wróciłem z powrotem na ścieżkę prowadzącą od furtki na ganek i rozejrzałem się po przyległym skalniku. Pośród ciężkich głazów leżał niewielki kamień. Wziąłem go do rąk i delikatnie rozdzieliłem na pół. W jednym z kawałków znajdował się ukryty zapasowy klucz.

Czym prędzej otworzyłem frontowe drzwi i wszedłem do środka. Cały hol tonął w mroku. Znikome promienie księżyca próbowały przedostać się między moimi ramionami do środka. Wygrzebałem z kieszeni telefon i po chwili wąski strumień jasnego blasku doprowadził mnie do włącznika światła.

W przyćmionym żółtym świetle ukazał się niewielki korytarz. Wszystkie drzwi do pokoi były domknięte. Instynktownie spojrzałem ku chodom prowadzącym na piętro, zgadując gdzie może znajdować się Margo. Skrzypiące stopnie uginały się pode mną przypominając o swoich latach.

Głucha cisza wręcz bębniła w moich uszach. Dopiero po chwili dosłyszałem ciche kapanie wody z kranu. Drzwi do pokoju Margo były lekko uchylone.

- Margo? - Zapukałem, jednak nie dostałem żadnej odpowiedzi. Oprócz kapania nie dało się słyszeć żadnego innego szmeru. Pchnąłem delikatnie drzwi przekraczając próg.

- Hej, jak się czuje.. - rozejrzałem się po pustym pomieszczeniu w poszukiwaniu jakiegokolwiek znaku życia.

Wyjście na balkon na naprzeciwległej ścianie było otwarte. Zimny wiatr wdzierał się do środka rozwiewając na wsze strony białe firanki. W jednym momencie na moich rękach pojawiła się gęsia skórka, a szyję okolił mróz. Przeszedłem przez pokój omijając leżącą torbę i ręcznik, i zatrzasnąłem ramy okna.

- Margo! Gdzie jesteś?

Błądziłem wzrokiem po pokoju, aż znów spojrzałem na rzucony na środek ręcznik. Podszedłem i dopiero gdy schyliłem się by go podnieść, dostrzegłem sączące się światło z łazienki Margo. Z ręcznikiem w dłoniach stanąłem pod drzwiami.

- Margo, jesteś tam? Odezwij się do mnie. - Uderzyłem pięścią kilkukrotnie w dębowe drzwi, które po chwili same odchyliły się na oścież. W pierwszej sekundzie zaparło mi dech w piersi, a całe ciało ogarnął paraliż i mrożące krew w żyłach przerażenie. Dopiero po otrząśnięciu rzuciłem się przed siebie. W wannie pośród szkarłatnej wody leżało nieruchome ciało dziewczyny. Platynowe pasma spadały kaskadami z ostro odchylonej w tył głowy. Ręcznik wypadł z moich dłoni, które po chwili zanurzyły się w lodowatej wodzie. Chwyciłem z całej siły Margo i podniosłem z szkarłatnej cieczy. Nagie ciało opadało bezwładnie w moich ramionach. Skóra na ramionach, klatce piersiowej, brzuchu czy udach była zapełniona miliardem ciętych ran.

- Rany boskie Margo! Margo ocknij się, to ja Ravi! - Dziewczyna nie reagowała na żadne ze słów, przewieszona przez moje ramiona. - Cholera, proszę cię żyj..

Przeniosłem nieprzytomne ciało do pokoju i ułożyłem na szarym satynowym prześcieradle na łóżku. Woda z krwią spływały z nagiej skóry na materiał tworząc szkarłatne plamy. Przyłożyłem dwa palce do tętnicy szyjnej. Twarz dziewczyny była sina, puls był ledwo odczuwalny, a oddech lekki i niemiarowy. Mimo to na szczęście Margo wciąż żyła. 

Trzęsącymi się rękoma wygrzebałem z kieszeni telefon i wykręciłem numer alarmowy pogotowia. Przerywany głuchy dźwięk wybrzmiewał w słuchawce dłuższą chwilę. Nerwowo zacząłem chodzić po pokoju. W końcu w słuchawce odezwał się starszy, kobiecy głos operatora. 

Kill me Aiden!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz