12. Wciąż tu jest

152 10 2
                                    

Dla lepszego "wczucia" się w czytanie polecam włączyć dołączoną piosenkę w momencie kiedy zobaczycie w tekście   * 
Miłego czytania! ^^

*Aiden*


Biała mgiełka pary unosiła się znad ogromnego, zielonego kubka wypełnionego czarną kawą. Pojedyncze kosmki wciąż przemoczonych loków opadały mi na twarz. Siedziałem przy okrągłym stoliku w dość obszernym pokoju o zielonych ścianach. Z sufitu zwisał niewielki kryształowy żyrandol. Po mojej lewej, naprzeciw przejścia znajdowało się ogromne okno ozdobione pasmem brzoskwiniowej firany. Tuż obok po prawej w kącie kwietnik z paprociami, a przy ścianie sąsiadującej szafka, na której stał duży 40-calowy telewizor. Pomieszczenie ogrzewało ciepło z kaloryfera spod parapetu. Na środku blatu stała metalowa taca z ciasteczkami z czekoladą. 

Z kuchni znajdującej się tuż obok, do której prowadziło  przejście łukowe, dobiegał dźwięk bulgotania gotującej się wody w czajniku. Po kilku minutach hałas ustał, a do salonu wkroczyła Delilah Rodine, matka Jenny.

- Częstuj się Aiden. - Postawiła swój kubek z ciemną cieczą na miejscu obok i siadając przysunęła tacę z przysmakami bliżej. 

- Dziękuję, nie jestem głodny. - Spojrzałem na twarz kobiety. Jej oczy były przekrwione, a pod nimi ziały ciemnością fioletowe sińce. Nie miała żadnego makijażu, czoło znaczyły liczne zmarszczki. Usta były spękane i pogryzione, zagrzała wargi gdy nerwy brały nad nią górę. Widać Jenny odziedziczyła ten tik po matce.. Blondwłosy Delilah były niedbale spięte w mały kok, a pojedyncze pasma spadały jej na czoło. Wyglądała na naprawdę niewyspaną i wykończoną. 

Delilah nigdy nie należała do najpiękniejszych kobiet w Oakwood. Jednak ona i matka Raviego były najmilszymi i najtroskliwszymi matkami w mieście. Obie z zawodów były psycholożkami i prowadziły wspólny gabinet w Londynie, który oddalony był od Oakwood o jakieś czterdzieści minut drogi. Kobiety były znane w całym miasteczku i powszechnie lubiane. Gdy ktoś miał problem przychodził właśnie do nich. Dlatego Ravi nie bywał często w domu...

- Widzę, że jakoś się trzymasz. - Delilah upiła łyk parującej kawy i spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. - Ale to nie jest powód do opuszczania szkoły. Aiden.. wiesz, że ona chciałaby żebyś był silny i dalej się starał, a nie z dnia na dzień wszystko rzucał.

- Wiem. Byłem dzisiaj w szkole, ale tylko na chwilę - spuściłem głowę i wpatrywałem się w czarną otchłań znajdującą się w moim kubku. - Ma pani już jakieś wiadomości z policji? Sprawdzili tamten materiał, który Margo znalazła na ulicy? Wiedzą już coś?

- Spokojnie Aiden. - Ton jej głosu był niestabilny, jakby zaraz miał się złamać. - Tak, było tam DNA Jenny, ale oprócz tego nie mają na razie żadnych innych śladów. 

No tak, nasze miasteczko nie jest monitorowane..

- I proszę cię Aiden. Nie rób nic na własną rękę. Masz swoje obowiązki i lepiej będzie dla ciebie, kiedy będziesz się ich trzymać. 

- Yhm, wiem.

Zapanowała cisza. Uniosłem głowę i spojrzałem na siedzącą obok mnie kobietę. Jej policzki przybrały purpurowy kolor, a z oczu spływały pojedyncze łzy. Po chwili poczułem jak mój wzrok staje się rozmyty, a słone kropelki spływają w dół. Delilah spojrzała na mnie i momentalnie przytuliła do siebie. Czułem, że po części tego mi właśnie było trzeba, ale pustka w środku wciąż trwała. 

- Mógłbym iść do jej pokoju?

Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Zamiast tego kobieta wstała i przeszła na drugi koniec kuchni. 

Kill me Aiden!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz