Po skończeniu oglądania uroczych modelek w postaci Buldożerców, musiałam udać się na ten zapowiadany co dzień, staż u Plastra. Niestety Hank, jakże denerwujący giermek miał za zadanie opiekować się mną cały boży dzień i obietnicy dotrzymał. Chciałabym podkreślić NIESTETY. Sama robota u Plastra wyglądała raczej kiepsko, sądząc po minie mojego przełożonego. Z wyrazu twarzy wielmożnego Hanka, można jedynie stwierdzić, że jest idiotą i potrzebuje pomocy psychiatry. Każde moje słowo niezmiernie go bawiło. Raz myślałam, że nie wytrzymam i spędzi dużo czasu na tej leżance, należącej do Streferskiej Służby Zdrowia.
Właściwie wyglądało to w ten sposób; Ktokolwiek przychodził, zazwyczaj jakiś budol, lub ktoś z Rzeźni i moim zadaniem było zająć się nim, pod okiem Plastra. Większości wytykałam błędy i irytowałam ich moim zachowaniem. Jednego nawet polubiłam. Jego imię brzmiało, Alec bodajże? Śmiał się jedynie z moich niedorzecznych słów i sam mówił mi coś podobnego. Czy te sztamaki nie znają się na żartach? Ogólnie nawet w bandażowaniu byłam mało delikatna. Podsumowując ten "staż", nie nadaję się na sympatyczną pielęgniareczkę. I tak mimo panujących tam sterylnych warunków, czułam się dosyć nieswojo.
- Jak ci się podobało? No wiesz, ta robota - zagadnął mnie Hank. Tak na prawdę sama nie wiem czemu mnie tak wielce denerwuje. Może się przyzwyczaję.
- Średnio - odparłam zgodnie z prawdą. Nie miałam ochoty na dłuższe wypowiedzi ponieważ, burczenie w brzuchu zagłuszało moje słowa.
- No, tak średnio tam pasowałaś - oznajmił, nadal idąc.
- Ty też nie. Twoje miejsce jest w psychiatryku - przyśpieszyłam kroku. Ale to dało tyle co nic, bez problemu dorównał.
- Wiesz - Hank pewnie jak zwykle, chciał powiedzieć błyskotliwego, jednak ja okrutna mu przerwałam.
- Hank, powiedz mi so jest za murami - rzekłam stanowczo. Miałam już cholernie dosyć tego owijania w bawełnę. Na moje słowa zatrzymał się, więc poszłam w jego ślady.
- Wybacz Njubi, niczego ci nie powiem - beztroskość w jego głosie upamiętniła się na mojej liście, jako kolejny powód żeby mu przyłożyć.
- Jesteś tchórzliwym idiotą. Czy ty wiesz jak ja się czuję, będąc jedyną osobą pozbawioną świadomości, na temat co się tam znajduje? - wskazywałam palcem na coś za murem, łagodność w moim głosie była raczej znikoma.
- Zmarnowałem dla ciebie cały dzień, a ty nazywasz mnie tchórzliwym idiotą - on też chyba nie był zadowlony z nowego obrotu konwersacji.
- Zmarnowałeś? - teraz to już się poważnie wpurwiłam. Boże, czemu ja używam takich słów?
- Tak. Jak się chcesz dowiedzieć co tam jest to sama sobie sprawdź - złowrogie spojrzenie, wcale nie peszyło mnie przed prowadzenie kłótni dalej.
- A żebyś wiedział, że sprawdzę - Nie. Jednak mi się odechciało z nim prowadzić jakiej kolwiek dyskusji. Odwróciłam się na pięcie i żwawo zmierzałam w stronę stołówki.
- Nie możesz tam wejść - wnioskując po jego głosie, chyba żałował swoich słów.
- Nie muszę mieć pozwolenia - miałam nadzieję zbyć go taką gadką, zważając na to, że nawet nie odwróciłam się w jego stronę. No i udało się.
***
Przekraczając próg jadalni, uświadomiłam sobie, że tak na prawdę nie miałam czym się denerwować. A szczególnie takim palantem jak Hank. I to ja wznieciłam tą kłótnie, ponieważ cholernie mi brakowało takiego czegoś. Jestem podła, ale mówi się trudno.
Wyhaczyłam wzrokiem jedynych normalnych streferów i dosiadłam się do nich, gdy tylko otrzymałam swoją porcję jedzenia.
- Cześć! - usłyszałam to zanim doszłam do stolika.
- Jak minął dzień sztamaku? - głos Minho poprawił mi humor. - Wynalazłaś już lek na nieśmiertelność? - uśmiechnął się.
- Jestem blisko - odwzajemniłam gest. - Ale twój kumpel mi przeszkadza.
- Który? - zapytał się, zanim napił się jakiegoś kompotu czy coś. - No wiesz, popularność wymaga purewsko dobrej pamięci.
- Panie popularny, nadmuchane ego szkodzi - zgodnie się zaśmialiśmy.
- Wydaje mi się, że chodzi o Hanka - odpowiedział za mnie Newt.
Złowrogie spojrzenie Minho z lekka mnie zdziwiło, ale zniknęło równie szybko jak się pojawiło. Zaczęłam się zastanawiać więc, czy w ogóle coś takiego się wydarzyło.
- A tak a propos, temu pikolonemu cholernikowi podoba się nasz stolik czy gapi się na ciebie? - Newt skierował to pytanie do mnie, mi jednak ani się śniło patrzeć na Hanka.
- Przy pierwszej lepszej okazji przekażcie mu, że jest głupim krótasem i budzi we mnie rządzę brutalnego mordu... - mój wywód przerwał Minho. - Mam to zapisać?
- Zabawne - wróciłam do jedzenia, jakże pysznej kolacji.
- Czemu mu sama nie powiesz? - mam nadzieję, że ciekawość Newt jest tylko jednorazowa.
- Bo taki sposób jest bardziej poetycki? - Minho, wybawił mnie od odpowiedzi, za co dziękowałam mu w myślach. - Właściwie czemu on oprowadzał Chili a nie ty? - zwrócił się do przyjaciela.
- Prosił mnie o to, to niby czemu nie miałbym się zgodzić? Tyle znam tego sztamaka i nie wydaje mi się być cholernym seryjnym mordercą.
- Może i tak, ale jest seryjnym krótasem - podsumował Azjata.
- Co jest za murami? - zadałam to pytanie nie z gruchy ni z pietruchy, ale to dlatego, że wymagało pilnej odpowiedzi.
- Sofia, zrozum nigdy nie mówimy tego Njubim. Czekamy, aż znajdziesz sobie miejsce w Strefie i wtedy - chociaż Newt nie miał złych zamiarów, jego odpowiedź wielce mnie zdenerwowała. Spojrzałam na Minho, prosząc go bez słow o odpowiedź. Jedynie wzruszył ramionami. - Łaski bez - gwałtownie wstałam z krzesła i wyszłam z jadalni, zostawiając nieskończone danie. Nie nawidzę, gdy ktoś okazuje mi łaskę, bądź litość. Jednak, kiedy doszłam do mojej klitki, zrozumiałam, że moje zachowanie, było tak niesamowicie głupie aż tego żałowałam. Postanowiłam przeprosić jedynych ludzi, który choć trochę mnie lubili. Chociaż błaganie o wybaczenie, przyprawia mnie o napad wściekłości. Ktoś dał mi wskazówkę i już zmierzałam do pokoju Minho, kiedy uświadomiłam sobie, że nie zamierzam się przed nikim płaszczyć. Ale Bóg ma za nic moją pychę i posadził Minho na ławcę niedaleko, przez co nie mogłam do niego nie iść. - Cholera - wyszeptałam i ruszyłam w jego stronę.
- Wstawaj - kopnęłam go delikatnie w kostkę.
- Zamierzasz sprawdzić kto jest wyższy? - uśmiech na jego twarzy, tak na prawdę pozwolił mi odetchnąć. Santa Maria, ja za bardzo się wszystkim przejmuję. - Jasne.
Zasugerował mi, żebym to ja usiadła. No dobra, tak też można.
- Po prostu mama mówiła mi, że nie błaga się kogoś o wybaczenie na siedząco - odparłam uśmiechając się, żeby ukryć moją nienawiść do kajania się.
Dziwny wyraz twarzy, rozpoznałam nawet z niedoborem światła.
- Pamiętasz swoją mamę?

CZYTASZ
Strefa Zagłady
Hayran KurguAmnezja - każdy słyszał, każdy wie na czym polega. Początkowo Sofia myślała, że właśnie to jej się przytrafiło. Nie pamiętała niczego, rodziny przyjaciół, własnego domu, miasta w którym się wychowała, jedynie swoje imię. Jednak ona może odzyskać wsp...