Rodział 2

48 5 0
                                    

Impreza


W klubie jak zwykle było ciasno, cóż się dziwić był to jeden z najlepszych klubów. Zapach alkoholu roznosił się po całym lokalu. Tego mi brakowało.
Całą trójką ruszyliśmy w stronę baru, cały czas czułam na sobie spojrzenie Patricka. Gdy zajęliśmy miejsca, Meg od razu zamówiła u barmana drinki.
-Idę się rozejrzeć za jakimiś fajnymi ciachami- krzyczała Meghan próbując przekrzyczeć muzykę. Puściła do nas oczko po czym ruszyła na "polowanie".
Zanim zdecydowałam się pójść na parkiet, wypiłam jeszcze dwa drinki i ruszyłam w poszukiwaniu przyjaciółki.
Gdy tylko odeszłam, przy boku Patricka pojawiła się największą suka z naszej szkoły Carmen. Od kilku miesięcy próbuje zbliżyć się do Patricka. Była trochę jak przeziębienie, każdy ją miał.
Puszczała się na prawo i lewo, uważała się za boginię szkoły, a co najważniejsze była moim największym wrogiem odkąd tylko pamiętam. Szmata mnie nie lubiła, a ja jej. Nie zamierzałam się nią przejmować, przyszłam tutaj świetnie się bawić.
Odszukałam wzrokiem Meghan, tańczyła z jakimś blondynem, o ile można to nazwać tańcem. Kiedy miałam zamiar iść do toalety, przede mną stanął wysoki chłopak, był nieziemsko przystojny, również blondyn, o wyrazistej szczęce, niebieskich oczach i dwudniowym zaroście, który dodwał mu seksownej powagi.
-Hej jestem Jacke- przedstawił się- zatańczymy?
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, taki przystojniak zapytał mi się czy z nim zatańcze.
-K-a-atie, j-a-asne- wydukałm po czym ruszyliśmy na parkiet.
Na początku byłam dość spięta, lekko poruszałam biodrami w rytm muzyki cały czas rozmawiając z Jackiem.
Po piętnastu miutach rozluźniłam się, z czego nasz taniec przerodził się w "bardziej intymny", cały czas czułam dłonie blondyna, które jeździły wzdłuż mojej talii i od czasu do czasu zatrzymywały się na moich biodrach i tyłku. Dziwne, zazwyczaj nie pozwalałam aby ledwo poznany facet obmacywał mnie, a teraz mi się to podobało. Widocznie była to zasługa wypitego w dużej ilości alkoholu.
-Napijemy się czegoś?- zapytał
-Jak najbardziej, trochę się zmachałam- chlapnełam po czym ruszyliśmy w stronę baru.
-Dwa razy "Mohito"- poprosił Jacke
W tej samej chwili przy moim boku pojawił się Patrick, był mega wkurzony.
-Może już wystarczy Katie?- zapytał oschle.
-O co Ci chodzi?- fuknełam
-O to że jesteś pijana, a ten typ tylko czeka aby zaciągnąć Cię do kibla i wypieprzyć- rzucił wskazując na zaskoczonego blondyna.
-Chwila, chwila-przerwał Jacke- Kim ty wogóle jesteś do cholery?- warknął na bruneta.
-Dosyć- przerwałam ostro- Patrick, jestem już dorosła i sama decyduje o tym z kim rozmawiam i ile pije- krzyknęłam na przyjaciela- Daj mi w końcu spokój i po prostu stąd odejdź- krzyknełam.
Od razu pożałowałam swoich słów, wiedziałem, że Patrick się o mnie martwił i chciał dla mnie jak najlepiej. Miał rację za dużo alkoholu, zaczęło mieszać mi się w głowie. Zanim sobie to uświadomiłam, bruent był już w drodze do wyjścia z klubu.
-Wszystko w porządku?- zapytał z troską w głosie Jacke
-Tak- odparłam- niestety muszę już iść, kiepsko się czuje-dodałam.
Naprawdę kiepsko się czułam, w głowie mi się kręciło, ledwo stałam na nogach. Przesadziłam.
-Odprowadze Cię do domu- zaproponował blondyn
-Naprawdę dziękuję, ale poradzę sobie. Jak sam wiedziałeś mam bardzo opiekuńczego przyjaciela-powiedziałam z uśmiechem.
-haha-zaśmiał się- Tak i do tego bardzo ładną przyjaciółkę- wskazał na idącą w naszym kierunku Meg- Mam nadzieję, że się jeszcze kiedyś zobaczymy, bywam tu dość często-mówiąc to uśmiechnął się szeroko. Jego uśmiech był po prostu zabójczy.
-Ja też mam taką nadzieję, dozobaczenia- posłałam mu całusa po czym chwijenym krokiem ruszyłam w stronę mojej przyjaciółki, która rozmawiała z jakimś starszym facetem.
-Idziemy?- zapytałam
-Idziemy-odpowiedziała, całując przy tym dość przystojnego lecz dużo starszego mężczyznę.
Wyjście na zewnątrz spowodowało u mnie dość mocen zawroty głowy, a potem słyszałam tylko głos Meghan
-Katie! Ratunku ona zemdlała

Do końca naszych dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz