Gdy oboje byliśmy już przygotowani do spania, położyliśmy się razem do mojego łóżka. Praktycznie cała leżałam na Patricku a on swoimi silnymi rękoma mnie obejmował i bawił się kosmykami moich włosów. Leżeliśmy tak bez słowa przez dluższą chwilę. W końcu postanowiłam się odezwać.
-Meghan zaprasza nas w sobotę na kolacje z jej nowym facetem.
-Meghan ma chłopaka? Kto to taki?
-A taki koleś z klubu. Nie znam go. Wiem tyle, że jest przystojny i grubo po trzydziestce.
-Łoo, to nasza Meg zaszalała-odparł z entuzjazm w głosie.
Szkoda, że ja tak entuzjastyczne nie mogłam tego do siebie przyjąć. Fakt cieszyłam się, że kogoś ma, ale i tak się o nią cholernie bałam. Znała go od paru dni a już wskoczyła mu do łóżka. Boje się, że może ją wykorzystać.
-Aż za bardzo-odprłam ponuro.
-Ej, przestań, Meghan wie co robi, nie jest głupia.
-Wiem, że ona nie, ale ten koleś.. Po prostu boję się, że będzie jak chciał tylko wykorzystać a potem ją rzuci.. On ma żonę, ale niby chcę rozwodu.
-Może zanim kolesia na maksa oszkaluejmy to poczekamy chociaż do soboty? Lepiej go poznamy i dowiemy się o nim więcej, na razie nie ma co się na zapas martwić. Może akurat jest w porządku.
-Obyś miał rację.
-Ja zawsze mam.
Pocałował mnie w czubek nosa.
-Dobranoc królewno.
-Zaraz, przecież miałeś mi o czymś powiedzieć.
-Nie, już nie ważne.
-Na pewno?
-Tak.
-Okej, w takim razie dobranoc.
Przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie, szeptał mi do ucha jeszcze przez chwilę jaka to jestem piękna i jak bardzo mnie kocha. Po niecałych 10 minutach oboje odpłyneliśmy w głęboki sen.
***
Gdy się obudziłam Patrcika przy mnie nie było. Dziwne..była 7 rano, Patrick nie należał do porannych ptaszków. Wygrzebałam się szybko spod kołdry i ruszyłam do toalety. Opłukałam twarz wodą i uczesałam w kucyka włosy. Poczułam chłód, więc zarzuciłam na siebie bluzę a na stopy wsunęłam trampki. Gdy tylko otworzyłam drzwi usłyszałam dobiegające z kuchni głosy.
Gdy przekroczyłam próg kuchni ujrzałam zapłakaną i całą roztrzęsioną mamę. Siedziała na sofie przytulając do siebie maluszka. Obok nich stało dwóch policjantów, a na przeciwko mojej mamy siedział Patrcik. Zdenerwowałam się, ręce zaczęły mi się całe trząść, wiedziałam, że coś jest nie tak i gdzie jest do cholery tata.-Co się stało-ledwie z siebie wydukałam. Momentalnie wszyscy na mnie spojrzeli, mama zaczęła mocniej płakać a Patrick w ułamku sekundy znalazł się tuż obok przytulając mnie.
-Co jest kurwa-ponowiłam pytanie, a do oczu napłyneły mi łzy.
-Tak mi przykro Katie-wyjąkał Patrick ocierając oczy od pojedynczych łez- Twój ojciec miał wypadek, nie żyje...
"Nie żyje" i nagle cały świat się zatrzymał. Serce zacisnęło mi się tak mocno jakby zaraz miało eksplodować, nie mogłam złapać tchu. To niemożliwe mówiłam sobie w duchu. To nie może być prawda.
-N-n-i-e t-to nie-eprawda- wyszeptałam rzucając się w objęcia Patricka. Wybuchłam ogromnym płaczem.
Łzy spływały mi po policzkach, nie mogłam zaczerpnąć tchu. Osunęłam się z ramion bruneta. Silne ramiona natychmiast mnie złapały i usadziły w fotelu.-Katie, spokojnie. Proszę uspokuj się- krzyczał.
Wyrwana z przerażającego koszmaru, cała spocona i mocno przerażona płakałam jak małe dziecko. Patrick przytulony do mnie uspokajał mnie i cały czas powtarzał, Katie to tylko sen, to tylko sen.
"To tylko sen" całe szczęście tylko sen. Niesamowicie przerażający sen. Jeszcze długo w objęciach chłopaka nie mogłam dojść do siebie. Chłopak trzy razy zapewniał mnie, że mój ojciec na pewno jest w domu cały i bezpieczny bo słyszał w nocy jak wrócił do domu.
Czułam się jak dziecko, którym przyśniły się jakieś potwory z bajek, ale to nie były potwory to było coś gorszego... śmierć kogoś bliskiego. Starsznie realistyczny sen, koszmar.-Kochanie już dobrze, jestem przy Tobie, to był tylko sen- powtarzał w kółko. Był przejęty całym tym epizodem. Pierwszy raz widział mnie tak roztrzęsioną.
-To.. było straszne, mój tata, śniło mi się, że on.. nie żyje- szeptałam.
-Cii, już jest dobrze. Twój tata jest na pewno w domu, śpi. Słyszałem jak koło północy wrócił do domu, rozmawiał chwilę z twoją mamą i poszedł spać. Ale jeśli chcesz moge iść i..
-Niee, zostań proszę.
-Zostanę. Proszę napij się.
Wzięłam dwa duże łyki wody podanej przez Patricka. Uspokojona położyłam się z powrotem mocno przyciskając się do chłopaka. Jak dobrze, że on był.
-Spróbuj zasnąć.
-Okej, ale nie puszczaj.
-Nigdy w życiu mała.