Rozdział 6

23 2 0
                                    

Gdy oboje byliśmy już przygotowani do spania, położyliśmy się razem do mojego łóżka. Praktycznie cała leżałam na Patricku a on swoimi silnymi rękoma mnie obejmował i bawił się  kosmykami moich włosów. Leżeliśmy tak bez słowa przez dluższą chwilę. W końcu postanowiłam się odezwać.

-Meghan zaprasza nas w sobotę na kolacje z jej nowym facetem.

-Meghan ma chłopaka? Kto to taki?

-A taki koleś z klubu. Nie znam go. Wiem tyle, że jest przystojny i grubo po trzydziestce.

-Łoo, to nasza Meg zaszalała-odparł z entuzjazm w głosie.

Szkoda, że ja tak entuzjastyczne nie mogłam tego do siebie przyjąć. Fakt cieszyłam się, że kogoś ma, ale i tak się o nią cholernie bałam. Znała go od paru dni a już wskoczyła mu do łóżka. Boje się, że może ją wykorzystać.

-Aż za bardzo-odprłam ponuro.

-Ej, przestań, Meghan wie co robi, nie jest głupia.

-Wiem, że ona nie, ale ten koleś.. Po prostu boję się, że będzie jak chciał tylko wykorzystać a potem ją rzuci.. On ma żonę, ale niby chcę rozwodu.

-Może zanim kolesia na maksa oszkaluejmy to poczekamy chociaż do soboty? Lepiej go poznamy i dowiemy się o nim więcej, na razie nie ma co się na zapas martwić. Może akurat jest w porządku.

-Obyś miał rację.

-Ja zawsze mam.

Pocałował mnie w czubek nosa.

-Dobranoc królewno.

-Zaraz, przecież miałeś mi o czymś powiedzieć.

-Nie, już nie ważne.

-Na pewno?

-Tak.

-Okej, w takim razie dobranoc.

Przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie, szeptał mi do ucha jeszcze przez chwilę jaka to jestem piękna i jak bardzo mnie kocha. Po niecałych 10 minutach oboje odpłyneliśmy w głęboki sen.

***
Gdy się obudziłam Patrcika przy mnie nie było. Dziwne..była 7 rano, Patrick nie należał do porannych ptaszków.  Wygrzebałam się szybko spod kołdry i ruszyłam do toalety. Opłukałam twarz wodą i uczesałam w kucyka włosy. Poczułam chłód, więc zarzuciłam na siebie bluzę a na stopy wsunęłam trampki. Gdy tylko otworzyłam drzwi usłyszałam dobiegające z kuchni głosy.
Gdy przekroczyłam próg kuchni ujrzałam zapłakaną i całą roztrzęsioną mamę. Siedziała na sofie przytulając do siebie maluszka. Obok nich stało dwóch policjantów, a na przeciwko mojej mamy siedział Patrcik. Zdenerwowałam się, ręce zaczęły  mi się całe trząść, wiedziałam, że coś jest nie tak i gdzie jest do cholery tata.

-Co się stało-ledwie z siebie wydukałam. Momentalnie wszyscy na mnie spojrzeli, mama zaczęła mocniej płakać a Patrick w ułamku sekundy znalazł się tuż obok przytulając mnie.

-Co jest kurwa-ponowiłam pytanie, a do oczu napłyneły mi łzy.

-Tak mi przykro Katie-wyjąkał Patrick ocierając oczy od pojedynczych łez- Twój ojciec miał wypadek, nie żyje...

"Nie żyje" i nagle cały świat się zatrzymał. Serce zacisnęło mi się tak mocno jakby zaraz miało eksplodować, nie mogłam złapać tchu. To niemożliwe mówiłam sobie w duchu. To nie może być prawda.

-N-n-i-e t-to nie-eprawda- wyszeptałam rzucając się w objęcia Patricka. Wybuchłam ogromnym płaczem.
Łzy spływały mi po policzkach, nie mogłam zaczerpnąć tchu. Osunęłam się z ramion bruneta. Silne ramiona natychmiast mnie złapały i usadziły w fotelu.

-Katie, spokojnie. Proszę uspokuj się- krzyczał.

Wyrwana z przerażającego koszmaru, cała spocona i mocno przerażona płakałam jak małe dziecko. Patrick przytulony do mnie uspokajał mnie i cały czas powtarzał, Katie to tylko sen, to tylko sen.

  "To tylko sen" całe szczęście tylko sen. Niesamowicie przerażający sen. Jeszcze długo w objęciach chłopaka nie mogłam dojść do siebie. Chłopak trzy razy zapewniał mnie, że mój ojciec na pewno jest w domu cały i bezpieczny bo słyszał w nocy jak wrócił do domu.
Czułam się jak dziecko, którym przyśniły się jakieś potwory z bajek, ale to nie były potwory to było coś gorszego... śmierć kogoś bliskiego. Starsznie realistyczny sen, koszmar.

-Kochanie już dobrze, jestem przy Tobie, to był tylko sen- powtarzał w kółko. Był przejęty całym tym epizodem. Pierwszy raz widział mnie tak roztrzęsioną.

-To.. było straszne, mój tata, śniło mi się, że on.. nie żyje- szeptałam.

-Cii, już jest dobrze. Twój tata jest na pewno w domu, śpi. Słyszałem jak koło północy wrócił do domu, rozmawiał chwilę z twoją mamą i poszedł spać. Ale jeśli chcesz moge iść i..

-Niee, zostań proszę.

-Zostanę. Proszę napij się.

Wzięłam dwa duże łyki wody podanej przez Patricka. Uspokojona położyłam się z powrotem mocno przyciskając się do chłopaka. Jak dobrze, że on był.

-Spróbuj zasnąć.

-Okej, ale nie puszczaj.

-Nigdy w życiu mała.









Do końca naszych dniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz