I

707 45 5
                                    

Patrzę na swoje odbicie w lustrze i zastanawiam się, jak mogło do tego dojść. Odkąd pamiętam twierdziłem, że mi to jest niepotrzebne. Patrzyłem na ludzi dookoła i nic nie czułem, a teraz? Zazdroszczę im tego uczucia, co ich łączy. Miłości, której do niedawna bałem się, a wręcz brzydziłem. Aktualnie chciałbym jej zasmakować. Z chłopakiem, który jest dla mnie chodzącym ideałem. Mimo że należy do grona moich znajomych, to jest dla mnie tajemnicą. Często uśmiecha się w moją stronę w taki sposób, że na moje policzki wkrada się rumieniec. Zawsze zastanawiam się, czy to ma mieć jakiś przekaz z jego strony. Ale za każdym razem dochodzę do wniosku, że to praktycznie niemożliwe. Westchnąłem, przemywając twarz letnią wodą. Niedawno wyzdrowiałem i jeszcze czuję się trochę osłabiony, ale mam jeszcze przed sobą cały weekend na odpoczynek. Dziś chłopaki mają przynieść mi notatki i mam nadzieję, że to zrobią, bo cholernie mi się nudzi. Do ich przewidzianego przyjścia miałem jeszcze jakieś dwie godziny. Sporo czasu do przemyśleń. Poszedłem do salonu i usadowiłem się na swoim legowisku, które zrobił mi tata kilka dni temu. Zacząłem sobie wyobrażać, jak byłoby być z tym cudownym księciem w związku. Jak to wszystko by wyglądało. Czy bylibyśmy nieśmiali wobec siebie, swoich ciał i seksualności? Zapewne pierwsze tak bliskie spotkanie z chłopakiem byłoby dla mnie czymś nowym i czułbym się zdezorientowany nagłym napływem emocji. Mimo to nie miałbym żadnych oporów, żeby oddać się w jego idealnie umięśnione ramiona, zasmakować ust, czy ciała. Jego dotyk jest dla mnie prawie nieosiągalny. Rzadko to robi, nie przekracza granic z kumplami i trzyma wszystko na odpowiednią okazję. Ile bym dał, żebym to ja był tą okazją...
Ma cudowne ciało. Idealnie gładka skóra, po której mógłbym wodzić palcami albo językiem. Ma ciemniejszą karnację, co jeszcze bardziej dodaje mu uroku. Uwielbiam jego szczupłe nogi i kształtny tyłek. Kiedy chodzi, porusza biodrami niczym urodzony model. Kokietuje z każdym swoim ruchem. Nawet kiedy mruga chowając i ukazując swoje śliczne oczy jest tak strasznie pociągający. Mógłbym patrzeć na niego godzinami i nigdy bym się nie znudził. Marzę, żeby wpleść palce w jego biało-szare włosy, pociągnąć go za nie do pocałunku. Najpierw nieporadnego, a później coraz bardziej śmielszego.
Chyba za bardzo się rozmarzyłem. Teraz, kiedy o nim myślę moje ciało reaguje w taki sposób, nie chcę sobie wyobrażać, co by było gdyby on był tak blisko. Przykryłem się szczelnie kocem i pomyślałem, że warto się przespać. Może to pomoże pozbyć się tych nieprawdopodobieństw z głowy.
Nie wiem czy minęło może dwadzieścia minut, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlokłem się z wygodnego i cieplutkiego łóżka, kierując się w stronę korytarza. Nie spojrzałem nawet jak wyglądam po leżakowaniu, ale mieli być tylko Chanyeol z Baekhyunem. Ziewnąłem szeroko, po czym otworzyłem drzwi. Serce mi stanęło, kiedy zobaczyłem w nich jego, Kim Jongina. Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem, co nie uszło mojej uwadze.
-Ah, wyglądasz jak po dobrym seksie.- westchnął, wchodząc do środka. Czułem jak w momencie oblała mnie fala gorąca i rumieniec wpłynął na twarz. Minął mnie, a ja nie byłem w stanie się ruszyć. Jego pociągający zapach dotarł do moich zmysłów, paraliżując moje ciało. Spojrzałem w lustro i faktycznie. Włosy miałem w totalnym nieładzie, a koszulka zawinęła się odsłaniając, kawałek brzucha. Pogratulowałem sobie w myślach, pospiesznie się poprawiając. Ja zawsze muszę robić na nim dobre wrażenie. Nie mogę pozwalać sobie na wpadki. Westchnąłem głęboko, idąc za nie ukrywajmy ważnym gościem.
-Chcesz się czegoś napić?- zapytałem zapraszając go do kuchennego stolika. Salon był połączony z kuchnią, więc nie było z tym problemu.
-Herbaty.-uśmiechnął się zabójczo, zajmując miejsce. Szybko się odwróciłem, chcąc pokazywać swojej zapewne maślanej miny. Kim zdąrzył pozbyć się wierzchniego odzienia, ja prowadziłem wewnętrzną kłótnię. Podoba mi się to czy nie? Z jednej strony najchętniej zapakowałbym go po same uszy, a z drugiej wręcz przeciwnie. Co on do cholery ze mną robi?
-Mam nadzieję, że nie schowałeś w szafie jakiegoś chłoptasia?
-Byłoby w tym coś złego, hm?- zapytałem nagle, opanowany niekontrolowanym przypływem pewności siebie. Patrzyłem na niego uważnie, lustrując wzrokiem jego wyeksponowane ciało, co jakiś czas wracając do nieziemskich tęczówek.
Mocno się skupiłem na jego osobie, próbując rozszyfrować prawdziwe myśli. Jeszcze nigdy mi się to nie udało i dlatego słowa chłopaka wsiąkają we mnie, jak w gąbkę. Chłonę je, nie znając jego intencji, a on dalej jest dla mnie zagadką. Jednocześnie nie znając ich, słowa, które wychodzą z jego ust stają się dla mnie najprawdziwszą prawdą. Tylko, czy to jest prawdziwy Jongin? Dopóki coś się między nami nie zmieni, to się nie dowiem. W jednym momencie zmieniłem moje dotychczasowe podejście do swoich uczuć, jak i samego chłopaka. Muszę spróbować się do niego zbliżyć, a jednocześnie poznać. Bo to, jaki jest Kim na codzień, wie każdy, a ja nie lubię być tym każdym. Chcę być kimś innym.
-Oczywiście, że nie. Aczkolwiek uważam, że potrzebujesz czegoś odpowiedniego dla siebie.- spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chcąc zaczepić moją duszę. Udało mu się. Miałem dziwne przeczucia, co do celu tej rozmowy, ale nie bałem się. Przynajmniej tego nie czułem. Teraz, kiedy postanowiłen go naprawdę poznać, chyba nie potrafiłbym się wycofać.
-A co uważasz za odpowiednie dla mnie?- podałem chłopakowi kubek z herbatą, siadając po przeciwnej stronie kwadratowego stołu. Byłem ciekawy jego teorii, jak i tego jak dobrze mnie zna, czy jest dobrym obserwatorem.
-Potrzebujesz silnej, męskiej ręki, której się oddasz i pozwolisz na wszystko, a z drugiej strony czegoś delikatnego, jak skrzydła motyla, które wbrew swojej fakturze zostawią w tobie coś permanentnego.-patrzyłem na chłopaka, w środku trochę niedowierzając. Chciałem wkroczyć do jego umysłu i odgadnąć wszystko czego nie wiem. Bo jak się okazuje w kwestii wiedzy on jest o wiele lepszy. Po chwili znów zaczął mówić.
-Takich ludzi jak ty jest niewiele, a ja znam tylko ciebie.- kącik jego ust prawie niezauważalnie drgnął ku górze.-Wiem, że się nie mylę.
-Coś w tym jest.- powiedziałem spokojnym głosem, starając się być jak najbardziej naturalny.
-Nie wiem, dlaczego nie mieliśmy nigdy okazji do takiej szczerej rozmowy.- jego usta spoczęły na brzegu kubka. A ja próbowałem ogarnąć rodzący się w mojej głowie mętlik.
-Ale fajnie, że w końcu to się stało. Cieszę się.-uśmiechnął się ciepło, a w tym samym momencie do kuchni wparował Baekhyun.
-Kto się z czego cieszy?- niezmienny, szeroki uśmiech gościł na jego twarzy.
-Jongin, że już wyzdrowiałem.- mruknąłem, wstając od stołu i kierując się do lodówki. Jednak trzeba nakarmić tych trzech nienażartych. Co byłoby, gdyby Byun przyszedł trochę później? Jaki dalszy ciąg miałaby rozmowa? W trakcie przygotowywania, zastanawiałem się o jakiej szczerości mówił Kim. Bo skoro, wiedział, że się nie myli, a o sobie nic nie powiedział, to co mógł mieć na myśli? Praktycznie, każde jego zachowanie sprowadza się do moich wewnętrzych debat na temat jego intencji i swojego zachowania. Pierwszy raz ogarnęła mnie przy nim chęć poprowadzenia tematu dalej i nie miałem przed tym oporów. Chciałem wgłębić się w jego duszę, poznać i dowiedzieć się, jak postępować. Dziś poczułem, że zbliżenie się do Jongina mentalnie jest możliwe. Więc, czemu mam nie spróbować?
-Hunnie, co jest? Zaraz odkroisz sobie palca!- usłyszałem głos Baekhyuna, w momencie, kiedy poczułem ból. Drasnąłem się, a krew lała się dość intensywnie.
-Daj to.- usłyszałem przy uchu głos Jongina, aż przeszły mnie ciarki na samą myśl o tym iż jest tak blisko. Spojrzałem na niego, a on uśmiechał się, jakby ciepło, ale z pewnego rodzaju współczuciem.-No daj.-powtórzył, na co wyciągnąłem zranioną, lekko drżącą rękę w jego stronę. Kiedy chwycił delikatnie moją dłoń, poczułem jak od tamtego miejsca zaczyna rozchodzić się przyjemne, a za razem drażniące mnie ciepło. Przełknąłem tworzącą się gulę w gardle, przeczesując włosy palcami. Najpierw przemył ranę letnią wodą, a poźniej zaprowadził mnie do stolika, jakby mnie conajmniej postrzelili. Emanował od jasnowłosego spokój, a jego wyraz twarzy dalej mówił coś o współczuciu z domieszką skupienia. Sekundę trwało jego pytające spojrzenie, na co wskazałem szafkę, gdzie była apteczka. Obserwowałem każdy jego ruch, nie zwracając uwagi na gadaninę Baeka. Nie przeszkadzało mi to, że Chanyeol obmacywał go w mojej kuchni, kiedy ten próbował dokończyć krojenie warzyw. Liczyło się dla mnie to, że właśnie Jongin się mną zajął i muskał opuszkami palców moją skórę. Odpłynąłem w chwili, kiedy do mnie podszedł i nie potrafiłem wrócić. Nie mogłem zebrać myśli. Opamiętałem się w momencie, kiedy Byun wrzasnął mi coś do ucha.
-Ała!- podskoczyłem jak oparzony, gromiąc go wzrokiem.
-Co z tobą jest? Leki kompletnie wyżarły Ci mózg?- zapytał, obserwując mnie uważnie.
-Nie wiem, może. Mogę skończyć przygotowywać jedzenie?- wstałem od stołu w momencie, kiedy Jongin przykleił ostatni kawałek plastra. Posłałem mu delikatny uśmiech, na co odwzajemnił gest. Nogi ugięły mi się w kolanach na ten widok. Jeszcze upadając wybił bym sobie zęby i co? To nie byłoby takie łatwe, jak z moim paluszkiem.
-Może zostaw to nam, a ty posłuchasz, co było w szkole?- zaproponował Chanyeol, jak zwykle uśmiechnięty.
-No dobrze.-zgodziłem się siadając na swoim wcześniejszym miejscu zaraz obok Kima. Chan puścił do mnie oczko, na co przytaknąłem ruchem głowy. Chłopak szykuje dla nas rozmowę. Zawsze wie, kiedy jest na nią odpowiedni moment. Nie ma co, ale uwielbiam z nim rozmawiać. Zawsze podchodzi obiektywnie do spraw i potrafi wysłuchać. Ale nie wie, jeszcze jak daleko zaszła sprawa z Kimem. W sumie dobrze, że jest taki czujny. Może jakoś mi ulży na sercu i podejdę do tego z dystansem? Ale jedno jest pewne. Podjętej kilka chwil temu decyzji nie zmienię i będę starał się zbliżyć do Jongina.
Spędziliśmy w czwórkę miłe popołudnie na rozmowach, jedzeniu żartach. Naszczęście udało mi się na chwilę wtopić w temat i nie odstawać od reszty swoim dziwnym zachowaniem. Mimo to, czułem na sobie wzrok Chana, a czasem nawet samego Kima. Trudno mi było nie zwracać na to uwagi, ale jakoś się powstrzymywałem. Aż mnie skręcało, kiedy nie mogłem zapytać jasnowłosego, dlaczego tak na mnie zerka. To było irytujące.
Za oknem dawno zrobiło się ciemno. Śnieg lekko pruszył. A w świetle lampionów, które rozwiesiłem z początkiem zimy, wyglądał jak sypiący się z nieba brokat. Magia tej pory roku.
-Co myślicie, żeby pójść na spacer? A później jakiś grzaniec w barze?- wypalił nagle Byun, odnosząc nasze kubki po herbacie w niezliczonej ilości.
-Nie wiem, czy Sehun powinien już wychodzić.- wtrącił nagle Kim, na co mój wzrok wędrował od niego do Chana. Zaskoczyły mnie jego słowa i szczerze nie wiedziałem, jak zareagować, ale jakoś musiałem.
-Ale ja chciałbym pójść się przejść. Jest ładna pogoda, a ja czuję się już znacznie lepiej.- starałem się mówić stanowczym tonem, wstając z kanapy.
-Nie wiem, czy to dobry pomysł...-Jongin chwycił ciepłą dłonią mój nadgarstek, jakby próbując mnie powstrzymać. Spojrzałem najpierw na palce owinięte wokół mojej ręki, a później na niego. Nie rozumiałem. Nie potrafiłem wyczytać czegokolwiek z jego twarzy. Teraz skupionej na mojej. To trwało kilka sekund, a wydawało się jakby ciągnęły się nieskończone minuty.
-Spokojnie Kim, nic mi nie będzie.-starałem się posłać delikatny, uspakajający uśmiech, ale wyszedł jakiś nieporadny. Jakbym robił to pierwszy raz. To wszystko było dziwne. Jongin zachowywał się dość nietypowo, a po minach chłopaków mogłem stwierdzić, że są równie zdziwieni, jak ja. Nie wiem, o co mogło mu chodzić tak dokładnie, ale jedno jest pewne. Robi mi w głowie coraz większy burdel niż miałem do tej pory. Chłopak tylko westchnął widocznie niezadowolony, puszczając mój przegub, a ja poszedłem się przebrać.
Po około piętnastu minutach byliśmy już na zewnątrz. Nie było bardzo zimno. Może dlatego, że byłem przyzwyczajony do takich zimowych spacerów. Świetnie było zaczerpnąć świeżego, zimowego powietrza po tygodniu spędzonym w domu. Szczerze myślałem, że ten spacer będzie wyglądał trochę inaczej. Jongin trzymał się trochę z boku, rzadko się odzywał. Jakby był przy nas tylko cieleśnie, a myślami zupełnie gdzie indziej. Zawsze włączał się do naszych nieraz dziwnych rozmów, a dziś jakby ktoś wcisnął pauzę. Starałem się go wciągnąć w temat, ale odpowiadał zdawkowo, jak nie on. Dlatego przez tę dziwną atmosferę postanowiłem, że moja obecność na spacerze się skończy. Zbyt wiele dziś się wydarzyło, żeby dodawać sobie wątków do przemyśleń. Czułem, że tej nocy nie uda mi się zasnąc przez myśli, które nie dawały spokoju.
Kiedy dotarliśmy pod bar, Chanyeol poprosił chłopaków, żeby chwilę zaczekali, a mnie złapał za rękę, odciągając kilka metrów dalej.
-Coś jest nie tak, prawda?- zapytał, poprawiając mój szalik.-Coś z Jonginem?
-Coś się we mnie zmieniło, Chan. Kiedyś uważałem miłość za niepotrzebną, a teraz po prostu się zakochałem.-westchnąłem, wbijając ręce do kieszeni.
-Szczerze, to domyślałem się tego. I trzymam za ciebie kciuki, Hunnie.
-Naprawdę, myślisz, że może się udać?- zapytałem trochę nie wierząc w opinię przyjaciela.
-Tak, bo uważam, że we dwójkę stworzylibyście coś wyjątkowego.- uśmiechnął się, po czym przygarnął mnie do uścisku.
-Dziękuję. Naprawdę.-szepnąłem, zaciskając ręce na kurtce dryblasa.
-Wiesz, że nie ma za co. Po to jesteśmy. Ja czy Baekkie. Możesz na nas liczyć.
-Wiem. Ale ja już chyba się odłączę. Dla mojej osoby dość sporo się wydarzyło. Sam chyba zauważyłeś.-mruknąłem odklejając się od Chana. Poczułem się tak lekko, poczułem wewnętrzy spokój.
-Myślę, że to dobry pomysł. Śpij dobrze, pożegnam od ciebie chłopaków.
-Super. Dziękuję jeszcze raz. Pa.- ostatni raz przytuliłem przyjaciela, po czym ruszyłem w stronę domu. Spojrzałem jeszcze przez ramię na chłopaków. W oczy rzucił mi się Jongin stojący w blasku latarni. Patrzył w moją stronę. Coś ścisnęło mi żołądek. Chciałem przestać na razie o nim myśleć, ale w moim wypadku było to bardzo trudne. Włożyłem słuchawki do uszu i włączyłem jakąś spokojną muzykę. Taki plan miałem na resztę wieczoru. Nie robić ani nie myśleć nic. Muszę się zresetować i spojrzeć na to wszystko jeszcze raz. Wbiłem ręce w kieszenie, wdychając mroźne powietrze. Miałem nadzieję, że nikt nie będzie mi dzisiaj już przeszkadzał.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Witajcie Pysiołki!

Nie wiem, co mnie napadło, ale postanowiłam zdecydować się na partówkę. Czy to była dobra decyzja, to się dopiero okaże.
Liczę na wasze komentarze, bo chciałabym się dowiedzieć, czy jest sens tworzenia czegoś takiego.
Korzystając z okazji, życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt <3

First LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz