Obudziłem się z okropnym bólem głowy i szyji, a na policzkach miałem zaschnięte ślady łez. Na samą myśl o tym wszystkim miałem ochotę coś rozwalić, a później usiąść i oddać się w ręce rozpaczy. Nie widziałem kolorowszej wersji mojego losu. Nie potrafię zobaczyć w tym czegoś pozytywnego, bo nic takiego nie ma. Najlepiej byłoby dostać zaniku pamięci albo od razu strzelić sobie w łeb.
Jakby otumaniony wyszedłem powoli z pokoju, kierując się do kuchni po jakieś lekarstwa i świeżą herbatę. Miałem nadzieję, że nie spotkam nikogo, bo szczerze, to ostatnią rzeczą, na którą czekałem z ich strony to rozmowa. Oni mnie po prostu nie zrozumieją i nie będą potrafili dostrzec zawiłości tej sytuacji. Przetarłem dłonią twarz, po czym zerknąłem na zegar wiszący w kuchni. Właśnie wybiła trzynasta. Zadowolony z samotności, nastawiłem wodę, po czym zacząłem szukać czegoś na poprawienie.
-Sehun...
Wzdrygnąłem się, słysząc za sobą swoje imię. Byłem pewny, że jestem sam. Najwyraźniej się myliłem.
-Nawet nie próbuj, Jihyun.-ostrzegłem starszego, grzebiąc w pudełku z różnymi tabletkami.
-Dlaczego? Przecież zawsze...
-Skończ! Nie mam ochoty tego słuchać.-warknąłem, czytając etykietki. Różne lekarstwa przewijały się w moich dłoniach. Na żołądek, stawy, gorączkę, nasenne. A może by tak... Spróbować sobie dopomóc? W rzeczywistości tego nie chciąłem, po prostu się bałem. Lecz taka myśl przebiegła mi przez umysł. Zrezygnowany w końcu znalazłem to, czego potrzebowałem, po czym zalałem herbatę. Ręce mi się trzęsły, przez co wylałem trochę wrzątku. Zauważyłem, że Jihyun się do mnie zbliża, więc w pośpiechu chwyciłem ścierkę, wycierając wodę.
-Hunnie, proszę cię... Ja chcę spróbować ci jakoś pomóc.- jego ton głosu przypominał mi skamplenie psa. Od kiedy on się taki zrobił? Jak ktoś go odtrącał, to miał wszystko gdzieś. A teraz? Nie chce odpuścić, co mnie okropnie irytowało.
-I tak gówno możesz, więc daj sobie spokój.- powiedziałem pozbawionym uczuć głosem, mijając go i kierując się na górę.
-Nigdy.-mruknął prawie niesłyszalnie, po czym przeklnął siarczyście już znacznie głośniej. Zamknąłem się w pokoju, biorąc dwie tabletki. Rzuciłem się bezwładnie na łóżko, po czym odwróciłem się na plecy. Zamknąłem oczy, próbując się opanować. Znów łzy zebrały się pod powiekami. W tym samym momencie usłyszałem dźwięk otrzymanej wiadomości. Na początku ją zignorowałem, ale przyszła kolejna. Chwyciłem telefon leżący na szafce obok, otwierając smsy. Były od Jongina. Na samo przeczytanie jego imienia, mocniej zabiło mi serce. Wziąłem głęboki oddech, po czym zacząłem czytać.
"Cześć, Sehun. Wczoraj wieczorem było naprawdę fajnie, dlatego pomyślałem, że może chciałbyś wpaść do mnie na trening?"
Coś ścisnęło mi żołądek, a jeszcze czekała mnie kolejna. Westchnąłem, czytając dalej.
"A po zajęciach moglibyśmy zostać i pokazałbym Ci kilka układów. To jak?"
Zacisnąłem powieki, nie wiedząc co robić. Z jednej strony bardzo chciałbym go zobaczyć i spędzić z nim trochę czasu, ale z drugiej... Nie wiem, czy dobrze by było, gdyby zobaczył mnie w takim stanie. Nie chcę na razie mu mówić o wyjeździe. Myślę, że dobrze będzie z tym poczekać do samego końca. Nie chcę zapamiętać jego, jak i chłopaków przeżywających to wszystko. Wystarczy, że mnie to dopadło. Dlatego będę musiał się postarać. Przy nich być normalnym Sehunem, żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Tylko, czy podołam? Będę potrafił patrzyć im w oczy, wiedząc, że za jakiś czas już się nie zobaczymy? To będzie ciężkie, ale czego nie robi się dla przyjaźni. Bo o miłości do Jongina muszę zapomnieć, wymazać z pamięci raz na zawsze.
Rzuciłem telefon w kąt łóżka, nie wytrzymując swoich myśli. Rozpłakałem się jak małe dziecko, szlochając głośno. Nie potrafię tego przyjąć do wiadomości, a co dopiero zrobić. On zawsze będzie w moim sercu, bez względu na wszystko. Nie obchodziło mnie nic w tamtym momencie. Byłem ja i bezsilność wobec uczucia, którego pragnąłem, a od kilku godzin nie powinienem. Chciałem utożsamiać się z nim dalej, bo zauważyłem zmianę u jasnowłosego. Urodziła się we mnie nadzieja, że mogę stać się dla niego tym kimś innym. Po wczorajszym spędzonym z nim wieczorze czułem się wyjątkowo, bo wiem, że nie jest taki na codzień. To jeszcze bardziej popycha mnie w jego stronę. Ta ciągła zmienność. W szerszym gronie jest dość ostrożny, stara się wtopić w otoczenie. Jednak, kiedy towarzystwo się zmniejsza, chłopak staje się trochę inny. Pozwala sobie na więcej, dopiero wtedy, gdy wie, że nikt oprócz tej drugiej osoby tego nie widzi. Powstaje w ten sposób pewnego rodzaju intymność spędzanych chwil, a Jongin najwyraźniej nie lubi się dzielić takimi rzeczami z całą gromadką kumpli. Między innymi to w nim uwielbiam. Taka cecha jest bardzo żadko spotykana. Dlatego mogę stwierdzić, że Kim jest pewnego rodzaju unikatem.
Ciągle płacząc, odpisałem na wiadomość jasnowłosego, że się zgadzam. Wiele ryzykowałem tym spotkaniem, ale nic innego w tej sytuacji mi nie zostało. Bo przecież nie zabiorę wszystkich, na których mi zależy ze sobą. Po ustaleniu godziny, o której po mnie przyjdzie, chciałem trochę odpocząć, żeby w miarę normalnie wyglądać. Ledwo przyłożyłem głowę do poduszki, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi, po czym Jihyun wszedł do mojego królestwa. Zapomniałem przekręcić klucz w zamku, mój błąd.
-Mam twoją ulubioną tartę z białą czekoladą. Chodź, zjemy.
-Nie mam ochoty na jedzenie, chcę odpocząć.-mruknąłem, nawet nie odwracając się do brata. Czemu on jest taki uparty?!
-No dobrze, ale chociaż ze mną porozmawiaj. Nie ma taty, jesteśmy sami. A kiedy wróci, on na pewno będzie chciał z tobą gadać, więc wtedy będę mógł ci jakoś pomóc. No Sehun..
Znowu nadeszła fala płaczu. Czemu wszyscy coś chcą, a w rzeczywistości mnie ranią? To jest okropne. Chłopak podszedł do mnie i przytulił się do moich pleców, próbując mnie jakoś uspokoić. Pogłaskał mój policzek, po czym wgramolił się na łóżko między mnie a ścianę.
-Heej.- szepnął, wycierając łzy spływające mi po twarzy. Spojrzałem mu w oczy i znów wybuchnąłem szlochem. Starszy przygarnął mnie do siebie, chowając w swoich ramionach. Powtarzał ciągle uspakajające słowa, a mi było coraz bardziej smutno. Nie ogarniałem tego wszystkiego. To było dla mnie zbyt wiele. Choć przyznam, że kiedy tak trwaliśmy, ciepło jego osoby w pewien sposób koiło moje potargane wnętrze. Nie zdawałem sobie do końca z tego sprawy, ale chyba potrzebowałem takiej bliskości. Brat przez chwilę nie wypuszczał mnie z objęć, a ja układałem w głowie słowa. Wiedziałem, że skoro go już do siebie dopuściłem, to będę musiał mu powiedzieć. Po paru minutach siedzieliśmy obok siebie, opierając się plecami o ścianę. W rękach trzymałem kubek z herbatą.
-Powiedz, o co tak naprawdę chodzi?- zapytał spokojnie, na co westchnąłem głęboko.
-Nie wyśmiejesz mnie?- spojrzałem mu w oczy, chcąc być pewnym.
-Nigdy.
-No dobra.- przerwałem na chwilę.-Bo chodzi o miłość, Jihyun.
-Masz kogoś?- patrzył na mnie z ciekawością i współczuciem.
-Niezupełnie. Pamiętasz jak zawsze zarzekałem się, że nigdy się nie zakocham, bo miłość jest niepotrzebna?
-Tak i byłem przekonany, że tak jest ciągle. Rozumiem, że coś się zmieniło, tak?
-Bardzo dużo.-starszy złapał mnie za rękę, na co westchnąłem ciężko.-Wpadłem w to uczucie po uszy, nie widząc żadnych szans. Dopiero wczorajsze kilka chwil dało mi nadzieję. Teraz nie potrafię odpuścić, rozumiesz?- spojrzałem na niego oczami pełnymi łez.
-Rozumiem, ale wyobraź sobie, co by było gdybyś już zdobył tę osobę i był z nią szczęśliwy? Byłoby jeszcze gorzej.
-Już zdobyłem bardzo dużo, bo jego uwagę. Nie wyobrażam sobie tego stracić.
-To ten chłopak, który wczoraj od nas wychodził?-zapytał beznamiętnie, jakby kompletnie nie był zdziwiony tą całą sytuacją.
-Tak.- odpowiedziałem, biorąc łyk herbaty.
-Rozumiem, że w takiej sytuacji jest ci ciężko, ale został wam miesiąc w Seulu.
-Nie wierzę. Nawet nie skończę tutaj ostatniej klasy. Urodziny spędzę bez przyjaciół i bez niego. Nie mogę o tym nawet myśleć.-odstawiłem kubek na szafkę, po czym wstałem, żeby wybrać jakieś ubrania. Poszedłem wziąć prysznic. Smutek zamienił się w złość. Nie potrafiłem zapanować nad swoimi emocjami. Ciepła woda trochę ukoiła moje obolałe mięśnie. Nie stałem długo pod prysznicem, bo nie zostało mi wiele czasu, a nie chciałem, żeby Jongin na mnie czekał. Szybko się umyłem, po czym postanowiłem nałożyć trochę makijażu. Moje oczy nie wyglądały najlepiej, a nie chciałem wzbudzać żadnych podejrzeń. Ale jak się okazało po kilku minutach podkład i czarna kredka robią cuda. Na mojej twarzy nie było śladów po łzach, a nawet wyglądłem trochę seksownie. Dość zadowolony z efektu, zszedłem do kuchni, żeby napić się kawy. Musiałem jeszcze pobudzić do życia mój umysł i ciało, choć na samą myśl o chłopaku, rodziło się we mnie znajome już dobrze poruszenie.
-Jesteś z kimś umówiony?-zagadnął mój brat znad laptopa.
-Tak, z Jonginem.- odpowiedziałem, włączając ekspres.
-Będziesz z nim dzisiaj rozmawiał na temat wyjazdu?
-Nie. Poczekam z tym najdłużej, jak się da.- odpowiedziałem, patrząc przez kuchenne okno na nasz romansujący z panią zimą ogród. Cudowna z nich para.
-Dlaczego? Nie lepiej mieć więcej czasu na pogodzenie się z tym?- zdziwiony odstawił laptopa na stolik i podszedł do mnie.
-Nie. Nie chcę pamiętać tych ostatnich chwil z jego i ich smutnymi twarzami. Chcę mieć jak najlepsze wspomnienia, zanim zacznie się to pieprzone nowojorskie życie.-odparłem, czekając na swoją kawę.
-Nie uważasz, że to trochę egoistyczne?
-Dla nich też będzie lepiej. Nie będą się łudzić, że może coś jeszcze da się zrobić.-szybko wziąłem małą filiżankę w palce, po czym podszedłem do drzwi tarasowych. Wydok był naprawdę piękny.
-Jak uważasz.-mruknął, wracając do swoich obowiązków, a ja odpłynąłem myślami gdzieś daleko. Stałem na jakimś wzgórzu, była już noc. Ze względu lata miałem na sobie bardzo potargane, jasne rurki i biały luźny bezrękawnik. Wiał wiatr, jak za każdym razem kiedy chowało się słońce, a wyłaniał księżyc. Mój oddech był spokojny, a razem z nim ciało. Wtedy nagle poczułem ciepło na swoich plecach i ramiona owijające się wokół mojej talii. Znajomy zapach rozszedł się w moich nozdrzach, a szept dotarł do moich uszu.
-Sehun, dzwonek.-odezwał się Jihyun, wyrywając mnie z zamyślenia, na co wypiłem dwa łyki kawy, odstawiłem filiżankę i ruszyłem do drzwi. Szybko przejżałem się w lustrze, po czym wpuściłem Jongina do środka.
-Witaj.- uśmiechnąłem się delkatnie, a moje serce zaczęło wariować.
-Cześć. Ładnie wyglądasz, tak tajemniczo.-kącik jego ust drgnął ku górze, co nie uszło mojej uwadze.
-Dzięki, ty też.- jakby wiedział, jak cholernie trafił z tą tajemniczością. Ubrałem płaszcz, czapkę i szalik, po czym wyszliśmy z domu. Zimne powietrze uderzyło mnie w twarz, jakby chcąc mnie otrzeźwić. Jednak z marnym skutkiem, bo myśli i tak krążyły w kółko.
-Jaki masz dzisiaj trening?-zapytałem wbijając ręce do kieszeni.
-Balet, ale po zajęciach pokażę ci to, co sam ułożyłem. Może tak być?- zerknął na mnie spod wachlarza swoich długich rzęs.
-Pewnie. Bardzo się cieszę, że wpadłeś na taki pomysł.- uśmiechnąłem się, po czym zatopiłem pół twarzy w szaliku. Było naprawdę zimno. Na miejsce dotarliśmy po jakiś piętnastu minutach, a Jongin przyniósł mi gorącą herbatę w plastikowym gubeczku.
-Proszę, rozgrzej się.
-Dziękuję.-odebrałem napój od chłopaka, dotykając przy tym jego palców. Były delikatne w dotyku, miał bardzo zadbane dłonie, jakby chodził co jakiś czas do kosmetyczki. Kiedy czekałem, aż się przebierze, nie mogłem odgonić jednej myśli. Czy to można zaliczyć jako randkę? Sam nie wiedziałem, jak to odbierać. Charakter tego spotkania był znany tylko Jonginowi, bo dla mnie to mogło być wszystko. Wziąłem ostatni łyk ciepłego napoju, praktycznie się nim dławiąc. Kiedy zobaczyłem go w tym stroju, wszystkie funkcje życiowe zatrzymały się. Bardzo obcisłe czarne spodnie przylegające do każdego miejsca, idealnie eksponowały jego szczupłe nogi i kształtny tyłek. Biała, lekko prześwitująca koszula, rozpięta do połowy była niczym mgła na jego idealnym ciele. Zwiewnie mknęła z każdym jego ruchem. A w dłoni trzymał baletki. Na mój widok uśmiechnął się zabójczo, a mnie jeszcze bardziej wcięło, jak przed momentem. Czy on to zrobił specjalnie, widząc moją natychmoastową reakcję, kiedy wyszedł z szatni? Może miał chytry plan doprowadzenia mnie do zawału, a przynajmniej nadciśnienia? Innej opcji nie było.
-To co, wchodzimy.- wystawił dłoń, a ja złapałem ją, po czym zaprowadził nas na salę, na której była już dwójka ludzi. Chłopak dopilnował, abym zajął wygodne krzesło i miał dobry widok. Później podszedł do kobiety, szepcząc jej kilka słów. I po kilku minutach zaczęła się moja powolna, bolesna,nieubłagalna, nieodwracalna śmierć w konwulsjach miłości. Jongin i trzech innych chłopaków po rozgrzewce, zaczęli wykonywać polecenia nauczycielki. Będąc w stu procentach bezstronnym, jadnowłosy był z nich najlepszy. Polecenia wykonywał bardzo dokładnie, co sprawiało, że był po prostu idealny. Nie potrafiłem inaczej tego nazwać.
Godzina zajęć minęła mi bardzo szybko. Nie mogłem wyjść z podziwu umiejętności chłopaka. Doskonale wiedziałem, że Jongin jest świetnym tancerzem, ale dziś po prostu czarował swoim ciałem. Kiedy zostaliśmy sami, jasnowłosy ściągnął baletki i rzucił je pod ścianę.
-Tak zdecydowanie lepiej.-zaśmiał się, a ja spojrzałem na jego bose stopy, uśmiechając się do siebie.
-Byłeś świetny.- wypaliłem, podnosząc wzrok na cudowne, ciemne oczy. W zasadzie moje słowa nie były kontrolowane ani przemyślane. Po prostu tak jakoś ze mnie wyszły.
-Dziękuję, ale to jeszcze nie wszystko.-uśmiechnął się uroczo, wymijając mnie. Wziął krzesło i postawił tyłem do frontowej lustrzanej ściany, po czym chwycił mnie za rękę i usadowił w przygotowanym miejscu.
-Stąd będziesz miał najlepszy widok.-kącik ust nieznacznie uniósł się ku górze. Poczułem się bardzo wyjątkowo, niepowtarzalnie. On to robił wszystko dla mnie, a ja miałem wrażenie jakby to był sen. Muzyka rozbrzmiała w sali, niczym moje serce w piersi. Miałem wrażenie, jakby jego bicie było podstawą melodii. Nie dziwiłem się już, dlaczego moje ciało tak reaguje. Byłem tylko ja, Jongin i miłość do niego, która i tak ciągle żyje własnym życiem.
Jasnowłosy zaczął od jazzu, który wydał mi się idealnym stylem dla niego. Lekkie, a jednocześnie bardzo dopracowane ruchy składały się na śliczną całość. Później doszedł jeszcze balet i taniec nowoczesny, a to wszystko dało mieszankę wybuchową. Oglądać Jongina, kiedy tańczy można porównać do faceta oglądającego wykwintną striptizerkę. Oczywiście w niedosłownym słowa znaczeniu. To absurdalne wręcz połączenie opisu z osobą, ale w tamtym momencie miało dla mnie sens. Jasnowłosy, każdy jego ruch, najmniejszy gest czy sam wygląd jak i dla mnie osobowość było niczym najlepszy trunek. Smakuje idealnie, pozwala doskonale pobudzić zmysły, a później w subtelny sposób zgasić. A sam Jongin jako osoba, jest chodzącym bogiem seksapilu w każdym najmniejszym calu. Sam pewnie nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę, że w banalnych.momentach wywołuje lawinę ekscytacji.
Cały występ chłopaka trwał kilka minut, błogich minut. Zakończył wszystko teatralnym ukłonem, który w ogóle nie był dla mnie przesadą.
Wstałem klaszcząc w dłonie.
-I jak?- zapytał lekko zdyszany, chwytając za butelkę wody.
-Brak mi słów Jongin, naprawdę.-wydusiłem z siebie, obserwując chłopaka.
-Czyli mam jakieś szanse w konkursie?- zaśmiał się.
-Nie wahaj się. Po prostu bierz udział.
-Wiesz, tam będą sami najlepsi...-przerwałem mu wskazującym palcem, z szybko bijącym sercem w piersi.
-Jesteś najlepszy.-położyłem dłonie na ramionach chłopaka, patrząc mu prosto w oczy. Znów zakrólowała pewność siebie. Nie dużo dzieliło mnie, żeby tak po prostu go pocałować. Szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy, a oczy emanowały radością. Dawno nie widziałem czegoś takiego na Jonginowej twarzy.
-Dziękuję.-prawie szepnął, a w tym samym czasie zadzwonił telefon jasnowłosego.
Jak się później okazało był to Baekhyun, który zaprosił nas na piwo. Jasnowłosy nie pozwolił mi nawet wyrazić opinii, tylko zadecydował za mnie, co wydało mi się dość urocze. W tamtym momencie nawet się cieszyłem, bo nie ma to jak przyjemny wieczór w gronie przyjaciół. A taki miałem plan na najbliższy czas.
CZYTASZ
First Love
FanfictionSehun od zawsze twierdził, że nie potrzebuje míłości. Uważał ją za zbędną i bardzo problematyczną. Ale nadszedł dzień, w którym sam jej zapragnął...