1/2 VIII

146 19 7
                                    

*Jongin*
To pierwsze urodziny Sehuna podczas, których nie ma mnie przy nim. Jednak cały czas myślę o chłopaku i wyobrażam go sobie w różnych sytuacjach. Kiedy jest tajemniczy albo jak pięknie się uśmiecha. Od rana układam w głowie słowa, które chciałbym mu przekazać podczas składania życzeń. Gdybym mógł być obok niego po prostu bym go pocałował i powiedział, jak mocno kocham. Jednak kilometry nas dzielące są jak jak czarna płachta między nami.
Obiecałem, że nie będę się z nim kontaktował w ten dzień, jednak nie potrafiłem czekać. Już chciałem go zobaczyć, zapytać jak się czuje i czy wszystko u niego w porządku. To prawda, że miłość zmienia ludzi. Nigdy nawet nie myślałem, że można mieć tyle uczuć w sobie.
Próbowałem kilkukrotnie skontaktować się z Sehunem, jednak ani nie był dostępny, ani nie odbierał telefonu. Mimo że byliśmy inaczej umóweni, to miałem jakieś dziwne przeczucia, ale czekałem. Cierpliwie, aż w końcu będę mógł usłyszeć jego głos.

*Sehun*
Leżałem w samej bieliźnie pod ciałem starszego, a z moich ust wydostawały się pojedyncze westchnięcia. Jego ciepłe wargi błądziły po mojej klatce piersiowej, wędrując coraz to wyżej. Z każdym muśnięciem przechodził mnie dreszcz, który w zasadzie nie wiem, czy był do końca przyjemny. Miał w sobie coś, co w tamtym momencie zaczęło wywoływać we mnie dziwne poczucie lęku. Rzeczywistość mieszała się z moją wyobraźnią, a ja sam już nie wiedziałem, co tak naprawdę czuję. Jednak kiedy mężczyzna dotarł do mojej szyi, a poźniej do lini szczęki, odwróciłem automatycznie głowę w drugą stronę, jakby bojąc się spotkania z jego wzrokiem.
-Sehun...- szepnął, łapiąc moją brodę w palce i zmuszając mnie, abym na niego spojrzał.-Ja cię kocham...
Po tym wyznaniu coś we mnie pękło. Słowa Chanyeola, które powiedział mi w salonie przed otrzymaniem wyników zabrzmiały w moim umyśle, odbijając się echem. Poczułem się, jakbym właśnie zdradzał Jongina, którego tak mocno chcę mieć przy sobie, a jednocześnie zapomnieć o uczuciach do niego. Byłem okropnie w tym wszystkim zagubiony. Niczym porzucone w tłumie dziecko, które ma wokół tyle osób, ale nie potrafi w pełni skorzystać z ich pomocy.
-Zostaw mnie.- odparłem, odwracając wzrok. Jednak Dave nie chciał odpuścić tak łatwo i znów zaczął całować moje ciało.- Powiedziałem, zostaw mnie!- podniosłem głos, odpychając go od siebie. Nie byłem świadomy, że mogę mieć w sobie tyle fizycznej siły.
-Sehun, nie kontrolujesz się. Będzie nam dobrze, zobaczysz...
Kolejna próba z jego strony jeszcze bardziej wyprowadziła mnie z równowagi wywołując łzy, które zaczęły zbierać się w oczach.
-Nie! Wynoś się!- krzyknąłem w pośpiechu zakładając na siebie ubrania. Wstałem szybko, co skończyło się silnymi zawrotami głowy. Zacisnąłem mocno powieki, odliczając do pięciu, kiedy wreszcie zebrałem w sobie siłę, a mimo to łzy i tak toczyły się po policzkach.-Chciałeś wykorzystać moment mojej słabości, a ja ci ufałem!
Krzyczałem, nie mogąc opanować swoich rozdartych uczuć. Krew we mnie buzowała niczym wrząca woda. Widok mężczyzny, który wydawał mi się obcy i znajomy jednocześnie zaczął mnie obrzydzać. To jak zaczął się ubierać, nie spuszczając ze mnie wzroku, jakby niezadowolonego pana. Zrobiło mi się niedobrze, a w buzi poczułem jakby gorzko-kwaśny smak. Ledwo przełknąłem ślinę, powstrzymując odruch wymiotny.
-To ty przyciągałeś mnie swoim zachowaniem, niewinnością, a teraz masz pretensje?
-Zamknij się! Mam problemy, a ty myślałeś, że na ciebie lecę?!- krzyczałem przez łzy, zapominając, że nie jesteśmy w domu sami.
-A niby nie?- patrzył na mnie jakbym powiedział coś najgłupszego na świecie.
-Kocham Jongina! Nikogo innego! Wynoś się!-złapałem go za rękaw koszuli, szarpiąc go w stronę drzwi. Chciał coś jeszcze powiedzieć, jednak mu nie pozwoliłem, wypychając go na schody. Zapłakany i roztrzęsiony wręcz wypchałem go z domu. Zatrzasnąłem za nim drzwi, po czym zsunałem się po nich na podłogę, kuląc nogi i chowając twarz w dłoniach. Niekontrolowany szloch wydostał się z mojej piersi, a ja już miałem wszystkiego dość. Chciałem zniknąć, schować się w miejscu, gdzie po prostu będę czuł się bezpiecznie. Gdzie nikt nie będzie mnie oceniał, tylko po prostu zrozumie.
-Sehun, co się tu dzieje?- tata wyszedł z gabinetu stając na środku korytarza. Zdobyłem się tylko na jedno spojrzenie mu w oczy, po czym znów wybuchnąłem szlochem, opierając głowę na kolanach.
-Synku, co się stało?- szybko poczułem jego obecność. Jego mocne perfumy poważnego mężczyzny zaczęły drażnić moje nozdrza.-Chodź, nie będziesz siedział na podłodze.- wystawił dłoń w moją stronę, a ja bez słowa podałem mu swoją. Poszliśmy do salonu na kanapę, a ja ciągle wycierałem twarz rękawem. Zdawałem sobie sprawę, że będę musiał wszystko mu wytłumaczyć i opowiedzieć. Usiedliśmy, po czym oparłem głowę na ramieniu ojca. Położył na moim kolanie dłoń, sunąc kciukiem po jego wierzchu. Dłoń, która wiele w życiu zrobiła i przeszła, a wszystko się na niej odbiło. Każda żyłka, nierówność czy delikatne zmarszczki, ale dalej miała w sobie urok.
-Co się dzieje, hm?- zapytał spokojnie, na co westchnąłem cicho.
-On chciał ze mną... Ale ja nie pozwoliłem...-zatrzymałem się na chwilę, czując nadchodzącą falę płaczu.-Myślał, że go podrywałem.-skuliłem się, chowając twarz w dłonie.
-Dobrze, że do niczego nie dopuściłeś... Poczekaj, zrobię ci herbaty.-pogłaskał mnie po plecach, po czym zostałem sam na środku skórzanej kanapy. Tak cholernie żałowałem tego, co zaczynało się dziać jakiś czas temu. Nie powinienem nawet pozwolić się dotknąć, a mi na początku było dość przyjemnie. Jaki ja jestem głupi. Ból opanował moją głowę, a w skroniach nieprzyjemnie pulsowało. Nagle rozbrzmiał dźwięk mojego telefonu, przerywając tym panującą ciszę. Poszedłem po niego, patrząc od razu na wyświetlacz. Dzwonił Jongin, a ja nie potrafiłem przesunąć tej głupiej zielonej słuchawki. Mimo że mieliśmy się nie kontaktować, to bardzo chciałem usłyszeć jego głos. Jednak z drugiej strony po prostu się bałem. Sam nie wiem czego. Może, że dowie się, co się stało? W zasadzie nie powinien być zły, ale wiedziałem, że czułby się zawiedziony, mimo że nie jesteśmy razem i dzielą nas tak duże liczby. Niby chcielibyśmy, aby każdemu z nas się ułożyło, jednak w głębi duszy chcielibyśmy, żeby było troszkę inaczej. Z powrotem zająłem miejsce na kanapie wpatrując się w czarny blat stolika, na którym po chwili pojawił się kubek z parującą cieczą.
-Dziękuję.- mruknąłem cicho, po czym wyprostowałem się, niczym struna.
-On mimo wszystko chce uczestniczyć w twoim życiu i żebyś ty w jego też.-odezwał się nagle tata, który zwrócił uwagę na kolejne przychodzące połączenie.
-Ale jak? Przez telefon, internet?- spojrzałem na mężczyznę, który miał zatroskaną minę. Zawsze mnie wspierał, bez względu na wszystko. Jest ojcem i matką jednocześnie, bo moja prawdziwa nie podjęła się wychowywania mnie. Odeszła po miesiącu od moich narodzin. Tak zostałem z tatą i babcią. I chyba dzięki temu mamy tak mocną więz ojca z synem.
-Myślę, że każdy sposób jest dobry. Wiem, że to nie to samo, co spotkania na żywo, ale za to spotykają się wasze dusze, które mogą ze sobą rozmawiać.
Spojrzałem na mężczyznę będąc trochę zaskoczonym jego słowami. Wiedziałem, że mój tata jest inteligentym człowiekiem, ale nie, że ma skłonności do takich myśli. Wpatrywałem się przez chwilę w niego, czując się jak uczeń z mistrzem.
-Nie musisz go denerwować dzisiejszym incydentem, bo kiedy nie obierzemy czegoś w słowa to możemy to bardzo szybko uśmiercić.
Po tym od razu przypomniałem sobie dzień, w którym Jongin wyznał mi swoje uczucia. To nigdy nie umrze. W jednym momencie przytuliłem się do taty, czując nagłą potrzebę zrobienia tego.
-Ułoży się, zobaczysz. A teraz z nim porozmawiaj, pewnie chce ci złożyć życzenia.- poklepał mnie pocieszająco po plecach, po czym wstał, kierując się do swojego gabinetu. Posłałem mu tylko ciepły uśmiech, po czym oddzwoniłem do Jongina. Było już późno, ale wiedziałem, że chłopak jest w stanie ze mną rozmawiać o każdej porze dnia i nocy. Było dość ciepło jak na kwiecień, więc wyszedłem na taras i usiadłem na jednym z wiklinowych foteli. Po dwóch sygnałach usłyszałem niski głos Kima.
-Nareszcie, Hunnie. Jak ci minął dzień?
-Nawet dobrze i szybko, a tobie?- zapytałem, wpatrując się w nocne niebo.
-Ja nie mogłem się doczekać kiedy się usłyszmy, więc trochę się dłużył. Co teraz robisz?
Uśmiechnąłem się sam do siebie, nie odzywając się przez moment. Słyszałem spokojny oddech Jongina w słuchawce. To był taki przyjemny moment.
-Jesteś?
-Tak, tak. Siedzę i patrzę na niebo, a ty?
-Poczekaj... Ja już też.- zaśmiał się cicho, po czym chrząknał, jakby trochę nerwowo.- Chciałbym ci złożyć życzenia, mogę?
-Zamieniam się w słuch.- mruknałem, a moje serce przyspieszyło czekając aż zacznie.
-Wiem, że powinniśmy być teraz razem i świętować, ale cóż... Los chciał inaczej. Mimo to czuję, że emocjonalnie jestem bardzo blisko ciebie, a naszymi jedynymi pośredniczkami są gwiazdy. Chciałbym abyś jak najczęściej szczerze się uśmiechał. Aby otaczali cię sami dobrzy ludzie, którzy będą potrafili docenić cię jako człowieka. Wspaniałego człowieka.- przerwał na moment, wzdychając cicho.-Również życzę ci, żeby wszystko się ułożyło po twojej myśli. Jak i dużo zdrowia oraz wytrwałości. Chcę abyś pamiętał, że ze wszystkim możesz się do mnie zwrócić, a ja postaram się pomóc.
Jongin skończył mówić, a mi znów stanęły łzy w oczach. Znam go i wiem, że powstrzymywał się, by na koniec nie powiedzieć tych dwóch magicznych słów.
-Dziękuję...- mruknąłem trzęsącym się głosem.-To dużo dla mnie znaczy, naprawdę...
-Pamiętaj, nie ma mnie przy tobie cieleśnie, ale jestem dla ciebie. Zawsze.
Łza spłynęła po moim policzku i kapnęła na dłoń.
-Ja...- westchnąłem, nie mogąc się opanować.-Chyba nie dam rady dzisiaj z tobą porozmawiać, Jongin.- pociągnąłem nosem, przeczesując palcami włosy. Byłem już psychicznie zmęczony tą sytuacją.
-Spokojnie, mamy czas. Zadzwonię do ciebie jutro, dobrze?- odezwał się ciepłym głosem, a na moich ustach pojawił się smutny uśmiech.
-Będę czekał... Do usłyszenia, Jongin.
-Spij dobrze, Hunnie.
Po zakończeniu połączenia przez chwilę wpatrywałem się w przestrzeń przed sobą. Westchnąłem ciężko, wstając i kierując się od razu do swojego pokoju. Nie miałem już siły na nic. Jedyne czego pragnąłem to położyć się spać. Nawet myśli nie chciały płynąć po mojej głowie, wszystko stanęło, tylko serce biegło jak szalone. Gdyby nie ono, mógłbym zacząć wątpić, czy w ogóle istnieję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie~
Tak cholernie mi głupio... Miałam się ogarnąć, poprawić, a wychodzi na to, że nie potrafię. Nie wiem, co się dzieje ze mną, jak i moją weną... Uciekła do lasu, utopiła się, porwano ją? Nie mam zielonego pojęcia, a jedyne, co wiem to to, że jej potrzebuje. ;-; Postanowiłam, że dodam choć trochę tych wypocin, bo mam wyrzuty sumienia i to konkretne... Staram się ze wszystkich sił, żeby wszystko wróciło do normy i moje pisanie też. Trzymajcie za mnie kciuki! <3

First LoveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz