Kiedy dotarłem do domu, byłem dość wyluzowany i chciałem, żeby tak już zostało. Miałem zamiar w spokoju przepisać sobie notatki i położyć się do łóźka. To był idealny plan.
-Cześć tato, co słychać? Jak w pracy?- przywitałem się, ściągając płaszcz, po czym poszedłem zrobić sobie zapas herbaty na wieczór.
-Cześć. Małe problemy, ale spokojnie. Jihyun nas odwiedzi, ma być dziś o drugiej.-tata posłał mi spokojny uśmiech.-Zrobiłbyś mi kawę? Muszę dotrzymać i pojechać po niego na lotnisko.
-Tak. Ale ja też na niego poczekam. Musimy dotrzymać naszej tradycji.-zaśmiałem się delikatnie, zerkając do lodówki, czy są jakieś trunki. Standardowo jest alkohol, mój pokój i długie rozmowy do rana. Brakuje mi go, ale mimo rozłąki nie zerwaliśmy braterskiej więzi. Cieszę się, że Jihyun akurat dziś przylatuje. Mogę spokojnie stwierdzić, że ma wyczucie czasu i wie, kiedy potrzebuję go przy sobie. Normalnie telepatia.
-Twoja kawa. Jak coś, to jestem na górze.-podałem tacie filiżankę, zabierając ze stołu zeszyty.
-Dziękuję, synku.- jak miał w zwyczaju mój staruszek, rozczochrał mi włosy uśmiechając się przyjaźnie. Odwzajemniłem gest wspinając się po schodach do pokoju.
-Sehun, zaczekaj!
-Tak?- wróciłem się zaciekawiony.
-Któryś z twoich przyjaciół chyba zostawił telefon. Znalazłem go na stole kuchennym.-tata podał mi urządzenie, na co od razu zacząłem oględziny. Jak się okazało, należał do jasnowłosego.
-Dzięki. To Jongin, pewnie jeszcze po niego wpadnie.- powiedziałem jednym tchem, idąc szybko na górę. Czemu nawet jego głupi telefon musi pozbawiać mnie opanowania? Zapewne znów go dziś zobaczę i zapewne znów doprowadzi mnie do stanu nieużywalności. Jeden przedmiot, jedno jego spojrzenie, prawie niewyczuwalny dotyk czy woń sprawia, że nie potrafię normalnie funkcjonować. Pogrążam się i nie umiem temu zapobiec, wręcz nie chcę tego robić. Z jednej strony to trochę uciążliwe, ale z drugiej... Moje ciało jest głodne. Czeka na takie momenty, kiedy będzie mogło po prostu chłonąć wszystko, co z nim związane. Czasem chcę zapomnieć, oszukać się, ale umysł podświadomie oczekuje obecności Kima. Najbardziej bym chciał, żeby był obok i powiedział mi wszystko, czego nie wiem. Aby odpowiedział na każde moje pytanie, później ja odpowiedziałbym na jego. A na koniec po prostu wziąłby mnie w ramiona i mocno przytulił, dopóki nie zakręciłoby mi się w głowie z nadmiaru jego zapachu i siły.
Westchnąłem głęboko, zamykając za sobą drzwi. Odłożyłem wszystko na biurko, po czym podszedłem do okna, opierając się rękami o parapet. Śnieg dalej delikatnie pruszył. Przymknąłem powieki, chcąc choć na chwilkę oderwać się od rzeczywistości. Nie potrafiłem tego zrobić. Przed oczami cały czas miałem cudowną twarz Jongina i jego szept odbijający się w mojej głowie. Pokonał mnie, przegrałem. Westchnąłem głęboko, po czym wyszedłem z pokoju, kierując się do łazienki. Ciepły prysznic na pewno dobrze mi zrobi.
Jak prawie za każdym razem, zapomniałem czystych ubrań, więc w ręczniku na biodrach wyskoczyłem do pokoju. Jongin siedział przy świetle nocnej lampki na skraju mojego łóżka. Przewidziałem, że tak może zrobić. Lubił przychodzić bez zapowiedzi. Czułem, jak wzrok jasnowłosego wypala rany w moim jeszcze lekko mokrym ciele. Mimo to nie czułem jakiegokolwiek skrępowania.Spojrzałem mu w oczy, ale nie dowiedziałem się zbyt wiele. Żaden z nas nic nie powiedział. Podszedłem do łóżka, żeby wygrzebać z rozwalonej pościeli swoje dresy i koszulkę. Kiedy znalazłem się obok Kima, poczułem bijący od niego chłód. Musiał przyjść na piechotę. Odwróciłem głowę w jego stronę, a nasze twarze praktycznie się spotkały. Kropla wody spłynęła mi z włosów, wędrując po twarzy w dół. Zatrzymała się na ustach, jak dłoń Jongina tuż przed nimi. Chwila zawahania trwała sekundę, może dwie. Starł ją, delikatnie muskając moje wargi opuszkiem kciuka. Nasze spojrzenia nie rozerwały się nawet na malutki momencik. Oblała mnie fala gorąca, którą wywołał ten gest. Gest osoby, która wydaje się dość chłodna. Niczym lodowiec. Jest zimny, ale jego rozmiary i wygląd sprawiają, że zapiera ci dech w piersi.
-Zaraz wracam.- szepnąłem, prostując się, niczym struna. Ruszyłem do łazienki, biorąc szybko bokserki. Nie pamiętam, kiedy tak szybko się ubierałem. Chciałem być tam znów jak najszybciej. Wykorzystać moment, kiedy poraz kolejny jesteśmy sami. Sprawdzić, co się wydarzy. Będziemy rozmawiać, a może trwać w ciszy. Wszystko miało dla mnie tak cholernie duże znaczenie. Nawet rodzaj jonginowego spojrzenia czy natężenie głosu. Niby nic takiego, jednak dla mnie każde miało inną wartość, znaczyło coś innego.
Szybko wróciłem do mojego gościa, siadając naprzeciw niego. Chwyciłem krzesło od biurka i odróciłem je oparciem do przudu. Oparłem głowę na dłoniach, przyglądając się osobie Kim Jongina. Był przystojny, jak zawsze.
-Nie wystraszyłeś się, kiedy wszedłeś tu przed chwilą.- bardziej stwierdził niż zapytał, uważnie na mnie mnie patrząc. Zauważyłem, że zawsze skupia się na swoim rozmówcy. Przynajmniej było tak w moim wypadku.
-Wiedziałem, że przyjdziesz. Nie miałem się czego bać.- wzruszyłem lekko ramionami.-Długo na mnie czekałeś?
-Dla mnie nigdy nie jest długo, tylko tyle, ile trzeba.- odpowiedział poważnym tonem. W tamtym momencie poczułem się jak w pokoju przesłuchań z filmu. Tylko światło lampki było delikatniejsze a atmosfera zdecydowanie lżejsza. Ja, on i słowa.
-Są rzeczy, na które czeka się do upadłego. Taka moja hierarchia spraw.-mówi spokojnym głosem, a ja słucham, niczym najpilniejszy uczeń.
-To dobre podejście.-potwierdzam, nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak ściąga swój czarny płaszcz, po czym kładzie go niedbale na brzegu łóżka. Czyli zostanie dłużej? Bardzo się cieszę z tego powodu.-Napijesz się czegoś?-spytałem, wstając powoli.
-Zdam się na ciebie.- uśmiech wpełzł na te cudowne usta, aż mocniej zabiło mi serce. To był śliczny widok. Kiwnąłem tylko głową, po czym wyszedłem z pokoju. Niczym rakieta popędziłem do kuchni, zwracając uwagę zapracowanego staruszka.
-Powoli Sehun. Bo coś sobie jeszcze zrobisz.-śmieje się cicho, a ja w myślach przyznaję mu rację. Już sobie zrobiłem. Zakochałem się w tym... Chłopaku, który jest jak lodowiec.
-Spokojnie. Nic mi nie będzie.- posłałem mu uśmiech, dobierając się do lodówki. W tym samym momencie zegar wybił pierwszą w nocy. Już?
-Ah, muszę się powoli zbierać.-mruknął, a ja dalej nie mogłem się zdecydować.-Jongin zostaje na noc?
Słowa taty wbiły się we mnie jak zestaw biurowych szpilek.
-Sam nie wiem, to się dopiero okaże.-przeczesałem włosy palcami, przygotowując szklanki na drinki.
-Zresztą nieważne.- machnął ręką, chowając do kieszeni dokumenty i kluczyki. Co by było, gdyby jednak został? Spałby ze mną w łóżku półnagi czy poprosiłby o jakieś ubrania? Ciarki przeszły mnie na tę wizję, miłe ciarki. Ale Jongin nie łamie takich granic z kumplami, nigdy. Może to i lepiej... Łatwiej tak ocenić czyjeś zachowanie. To dlaczego dotknął moich ust? Co mu przeszkadzała ta kropelka? Im dłużej myślałem miałem coraz większy mętlik w głowie. Wydaje mi się, że coraz bardziej się odużałem jego osobą. Coraz więcej miałem do dowiedzenia się i coraz bardziej tego pragnąłem. Pragnąłem go, jego duszy i ciała, smaku ust oraz zapachu skóry. Chciałem jeszcze raz usłyszeć ten szept tuż przy swoim uchu.
Westchnąłem, przeczesując włosy palcami. Jeszcze chwila w głębokiej studni wyobraźni i wpadłbym po uszy.
-Dobrze, idę Sehun!- tata krzyknął z korytarza, na co wzdrygnąłem się, powracając do domowej rzeczywistości.
-Jedź ostrożnie.- odpowiedziałem szybko, przed jego wyjściem. Trząsłem się, sam nie wiem dlaczego. Poczułem nagle jakiś wewnętrzny niepokój. Nalałem do szklanek gotowe drinki z niewielkich butelek, po czym poszedłem zamknąć drzwi za staruszkiem. Oparłem czoło o drewno, biorąc kilka głębokich wdechów.
-Coś się stało, Sehun?- poczułem dłoń na swoim ramieniu. Co on sobie o mnie pomyśli... Matko, ale jestem głupi!
-Nie, wszystko w porządku.-odwróciłem się powoli, posyłając Jonginowi delikatny uśmiech.
-Na pewno?
-Tak, tak. Chodź na drinka.-położyłem dłoń na plecach chłopaka, prowadząc do salonu. Sam przyniosłem szklanki, po czym włączyłem jakąś płytę. Usiadłem na skórzanym fotelu, tuż obok jasnowłosego.
-Twój tata gdzieś pojechał?-zapytał, popijając limonkowego drinka.
-Tak, po Jihyuna na lotnisko.-ułożyłem się wygodnie, przymykając powieki. Po pierwszym łyku delikatnego trunku, zrobiło mi się lepiej, jakby lżej. Powoli wszystko ze mnie schodziło. Fakt obecności chłopaka i wszystko z nim związane. Choć na chwilę udało mi się oczyścić myśli.
-Zatańczysz ze mną?- nagle usłyszałem głos chłopaka nad sobą, na co uchyliłem powieki. Stał przede mną z wystawioną dłonią. Chyba śnię.
-Słucham?- spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
-Pytałem, czy ze mną zatańczysz.- uśmiechnął się magicznie, na co rozmięknąłem się jeszcze bardziej. Co on ze mną wyprawia?
-Jeśli mnie poprowadzisz. Bo ja jeszcze...
-Ciii.- przerwał mi, chwytając za dłonie. Poprowadził nas do wolnej przestrzeni w salonie, po czym ustawił nasze ciała. Objął mnie w pasie ręką, a drugą splótł nasze dłonie. -To kilka prostych kroków, sam się przekonasz.-szepnął mi do ucha, na co przeszły mnie ciarki. Czułem się, jak w bajce.-Spokojnie.
Znów obdarzył mnie tym cudownym uśmiechem, na co odwzajemniłem gest. Wiedziałem, że Jongin kocha tańczyć, ale żeby chciał ze mną? Nigdy bym o tym nie pomyślał. Oddałem się tej cudownej chwili, w której byliśmy tak blisko siebie. Co chwila spoglądałem na twarz chłopaka i niezmiennie wykazywała zadowolenie oraz skupienie. Odpłynąłem czując jego dłoń na moich krzyżach i śliczną woń. Tańczyliśmy nieprzerwanie do kilku piosenek. Nic innego się nie liczyło przez prawie dwie godziny. Nogi dawały już o sobie znać, ale nie przejmowałem się, korzystałem z chwili. Nawet nie wiem, kiedy minął ten czas. Przerwał nam zgrzyt klucza w zamku. Westchnąłem cicho, zsuwając dłoń z jonginowego ramienia.
-Dziękuję.-szepnął, sunąc kciukiem po mojej dłoni, po czym delikatnie ją puścił.- Pójdę już.
- To ja dziękuję, Kim.-uśmiechnąłem się.
-Nie ma za co.-jednym ruchem ubrał swój czarny płaszcz.-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.- minął się z moim tatą w drzwiach, żegnając się krótko. Stałem na korytarzu z delikatnym uśmiechem na twarzy, dalej nie mogąc uwierzyć w to, co się działo. Miałem wrażenie, jakby coś się między nami zaczynało zmieniać. Odpuścił ten ogromny dystans i dopuścił do siebie właśnie mnie. Okropnie się cieszyłem z tego powodu, że już dziś to wszystko się dzieje. Czułem, że powoli zmierzam do swojego celu. Odleciałem, po prostu zaniemówiłem.
-Sehun, nalej mi i Jihyunowi whiskey. Musimy wszyscy porozmawiać.-mruknął staruszek, niosąc jedną z walizek mojego brata. To było jak kubeł zimnej wody. Zrobiłem to, po czym usiadłem na kanapie w salonie. Przeczuwałem coś złego. Tata nigdy nie był taki bez powodu. Czekałem zniecierpliwiony, ale w końcu przyszli. Po krótkim przywitaniu z moim bratem, usiedliśmy wszyscy. Czekałem, aż tata zacznie, ale widziałem, że strasznie się bije z myślami. Westchnął, wziął łyk trunku i w końcu zaczął.
-Posłuchaj Sehun. Troszkę cię dzisiaj okłamałem. Wcale nie ma małych problemów w firmie.
-Jak to? O co chodzi tato?-wtrąciłem, zdenerwowany.
-Moja firma ma olbrzymie kłopoty. Zbyt dużo, żeby ci to tłumaczyć. A ja muszę zadbać o twoją i Jihyuna przyszłość. Dlatego musimy wyjechać z Seulu.-powiedział na jednym wdechu, a mnie zabrakło powietrza. Jakby ktoś wsadził mi głowę pod wodę. To nie może być prawda...
-Gdzie?- zapytałem, prawie mając łzy w oczach.
-Do Nowego Jorku.
-Co?! Nie możesz mi tego zrobić, nie możesz!- krzyknąłem, wstając od stołu.
-Sehunnie, ja to muszę zrobić. Zrozum.
-Nie! Ja nie chcę nigdzie jechać! Nie teraz, słyszysz?! Nie teraz...- nie wytrzymałem i łzy potoczyły się po policzkach. Szybko pobiegłem po schodach do swojego pokoju. Zamknąłem się na klucz, po czym usiadłem roztrzęsiony na łóżku. Dlaczego teraz, kedy coś zaczęło się dziać? Kiedy ja musiałem tak mocno się w nim zakochać? Dlaczego?
-Sehun, otwórz..- brat dobijał się do drzwi, a ja nie miałem ochoty z nim rozmawiać.
-Nie, daj mi spokój.-powiedziałem łamiącym się głosem. Nie mogłem znieść myśli, że mógłbym go nie zobaczyć już na żywo, że nie spotkałbym się z Baekkiem i Chanem. Nie, po prostu nie!
-No proszę cię, Hunnie...-nie dawał za wygraną, i ja też nie miałem zamiaru się poddać.
-Nie. Daj mi pobyć sam.-mruknąłem, nawet nie wiem, czy to usłyszał. Położyłem się, szczelnie przykrywając kołdrą. Ogarnęło mnie nagle nieznośne zimno. Płacz nie chciał mnie opuścić. To będzie długa noc. Włączyłem odtwarzacz leżący na szafce obok. Nie dobiją się do mnie. Przymknąłem powieki, ale dalej po policzkach toczyły się łzy. A myśli same schodziły na temat Jongina i chłopaków. Nie potrafiłem się uspokoić. I nie będę potrafił się pogodzić z decyzją ojca.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witajcie!
Przybywam z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że się nie zanudzicie xD
CZYTASZ
First Love
FanficSehun od zawsze twierdził, że nie potrzebuje míłości. Uważał ją za zbędną i bardzo problematyczną. Ale nadszedł dzień, w którym sam jej zapragnął...