Boy without a car

1.3K 109 13
                                    

Po spokojnej całe szczęście sobocie i niedzieli nadszedł oczywiście znienawidzony przez cały wszechświat Poniedziałek. Chociaż nie byłam zaprzyjaźniona z poniedziałkiem dużo gorzej znosiłam wtorki. Jednak ten poniedziałek przeszedł samego siebie. Stałam przy swojej szafce (w której miałam niezły bajzel) i zawzięcie szukałam swojego notesu, kiedy obok mnie pojawił się Szafkowy Sąsiad. Nie musiałam nawet na niego spojrzeć, ja po prostu wiedziałam, że ma na twarzy ten głupi uśmiech, który tak bardzo mnie irytował. Dlatego właśnie postanowiłam go zignorować. Przekopałam całą szafkę wzdłuż i w szerz, ale nie znalazłam tego, czego szukałam. Usłyszałam cichy śmiech obok siebie.

– Chyba musisz tam posprzątać – zauważył.
– No co ty nie powiesz? – westchnęłam.
– Szukasz może tego? – powiedział wskazując dłonią na mój notes.
– Gdzie go znalazłeś? – wzięłam go mu z ręki.
– Leżał tu do góry na szafce - popatrzyłam na niego podejrzliwie. – Ej nie patrz, tak na mnie. Naprawdę tutaj leżał Bradley przewrócił oczami.
– Teraz mamy ze Smith'em? – zapytałam jednocześnie zmieniając temat.
– Tak – odpowiedział krótko, trzasnął drzwiczkami do szafki, a następnie po prostu sobie poszedł. I problem z głowy

Delikatnie mówiąc nie przepadałam za poniedziałkowymi zajęciami ze śpiewu. Wszyscy były jeszcze zaspani, włącznie ze mną, a Smith bardzo chciał nas rozruszać, co często mu nie wychodziło. Przez to czasami się trochę denerwował.

– A więc – zaczął. – Dobiorę was w pary, a waszym zadaniem będzie stworzenie piosenki. Będziecie musieli ją przedstawić, czyli zaśpiewać ją i zagrać. Macie na to tydzień – po tych słowach na sali rozeszły się szmery. – Proszę o ciszę. Wiem, że na pewno jesteśmy podekscytowani nowym zadaniem. Dałem wam taki krótki termin, ponieważ chcę was nauczyć, jak najlepiej działać pod presją czasu.... – wyjaśnił. – No dobrze czas na dobieranie w pary. Więc, żeby nie było mam w tym pojemniczku wasze imiona i będę je losował. Rozumiecie wtedy będzie sprawiedliwie...
– Przepraszam – nagle jakaś dziewczyna przerwała profesorowi – Dlaczego nie możemy sami się dobrać w pracy. Przecież, tak byłoby dla wszystkich łatwiej.
– Właśnie byłoby łatwiej – zaśmiał się. – A w życiu i w pracy raczej nie bywa łatwo. Wiele razy będziecie musieli robić coś czego nie lubicie lub z kimś kogo nie lubicie. Lepiej jest oswajać się z tym faktem, jak najszybciej – dziewczyna, która zadała wcześniej pytanie tylko przytaknęła. – Dobrze w takim razie...Na zajęciach jest was 20, więc spokojnie każdy będzie miał parę. Nie można się zamieniać, ale to chyba dla was jasne – nauczyciel objaśniał wszystko, a ja byłam bardzo ciekawa, kto mi się trafi. A do tego jeszcze nigdy nie napisałam piosenki, więc to będzie wyzwanie. – To zaczynamy – wyciągnął pierwsza karteczkę. – Lea, której nazwiska nikt nie umie wymówić – przewróciłam tylko oczami na jego komentarz. Za każdym razem myślał, że jest zabawny i za każdym razem nie był. – No dobrze czas wylosować ci partnerkę, albo partnera – włożył rękę do pudełeczka i wyciągnął kolejny papierek. - Moje gratulację Lea będziesz pracowała z Bradley'em Simpson'nem - popatrzyłam na niego jak na idiotę, a potem przeniosłam wzrok na Brada, który siedział na swoim miejscu i spuścił głowę z zrezygnowaniem. Naprawdę? Prawdopodobieństwo wylosowania akurat tej karteczki wynosi... Dobra nie wiem, ile wynosi, ale jestem pewna, że bardzo mało.
– A nie dałoby rady może powtórzyć losowania? – zapytałam z nadzieją. Bałam się... nie ja to wiedziałam, że z tego duetu nic dobrego nie wyjdzie.Niestety nie, ale spokojnie dacie sobie rade – tak to będzie jedna wielka katastrofa.

Godzina 17:00

Zamknęłam z impetem drzwi do mojego mieszkania. Zdjęłam buty i rzuciłam się na moje łóżko, które było najlepszą i najwygodniejszą rzeczą w tym mieszkaniu.

Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz