Tajemnica i kłamstwo

1.2K 71 25
                                    

Muszę szczerze przyznać odwaliliśmy kawał dobrej roboty. Postanowiliśmy to uczcić w moim mieszkaniu. Chłopcy zasiedzieli się do trzeciej w nocy, a Olivia i Kate zostały na noc. Obudziłyśmy się o jedenastej. Blondynka zrobiła dla nas zdrowe śniadanie: kanapki z mnóstwem warzyw i koktajl z malin i borówek. Jejku jak ona bardo pasuje do McVey'a. Chłopak też jest fanem zdrowego żywienia i tak dalej... W przeciwieństwie do mnie... Ale nie powiem śniadanie było rewelacyjne. Kiedy moje przyjaciółki poszły postanowiłam, że przećwiczę wiersz, który wybrałam na przesłuchanie. Swoją drogą casting do przedstawienia odbywa się w środę... Coraz mniej czasu.

Precz z moich oczu!... posłucham od razu,

Precz z mego serca!... i serce posłucha,

Precz z mej pamięci!... Nie! tego rozkazu

Moja i twoja pamięć nie posłucha.

Powtarzałam utwór jak mantrę. Do znudzenia. Nawet nie zauważyłam, kiedy nastała godzina szesnasta. Przebrałam się i poszłam, a właściwie pojechałam windą na umówione spotkanie z Wendy. Przebrałam się (załącznik), bo raczej nie wypadałoby iść do niej w dresach... Zadzwoniłam do drzwi. Dziewczyna po kilku sekundach otwarła je i wpuściła mnie do środka. Miała na sobie czarne jeansy, biały sweter spod którego wystawał kołnierzyk czarnej koszuli.

-  A ty co się dzisiaj tak wystroiłaś? - przeskanowała mój strój od stóp do głów. - Obcasy?

- Tak obcasy...

- Jak ma na imię? - zapytała.

- Kto? - popatrzyła na mnie zimnym wzrokiem. - Zrób dużo herbaty... To długa historia - powiedziałam i udałam się za dziewczyną do kuchni. Zobaczyłam Toby'ego, który siedział w foteliku i zajadał swój obiad.

- Cześć - podałam mu rękę, a on ją uścisnął. 

- Pobawimy się dzisiaj? - zapytał patrząc na mnie.

- Może później - odpowiedziałam, a chłopczyk spuścił główkę i słodko wydął wargę. - Ej co to za mina? - zaczęłam go łaskotać, a chłopczyk śmiał się i wiercił. - No już starczy - pocałowałam go w czubek główki i wyjęłam z fotelika. Zaniosłam go do salonu i posadziłam na dywanie, gdzie leżały jego zabawki. Po chwili przyszła Wendy z herbatą i ciastkami.

- No to opowiadaj kochana...

- Masz dużo czasu? 

- Całe mnóstwo - odpowiedziała.

- A więc...



Dwie godziny później

- Czekaj, czekaj wciąż nie rozumiem tego wątku okłamywania wszystkich - powiedziała.

- Chcesz znać całą prawdę? 

- Jeśli ty chcesz żebym ja ją znała.

- Mój starszy brat spotyka się z córką dyrektorki mojej uczelni - zaczęłam. -We wakacje powiedziałam mojemu tacie, że chce wyjechać do Anglii i być aktorką. Ojciec się wściekł. Stwierdził, że się z marnuje, że powinnam przejąć rodzinną firmę. Moja rodzina zajmuję się produkcją ekologicznej żywności. Mamy też kilka restauracji ze zdrowym jedzeniem. Mój rodziciel od zawsze chciał żebym odziedziczyła interes...

- A twój brat? - przerwała.

- Poczekaj... Ja miałam zająć się ekologicznymi marchewkami i tak dalej, a mój brat miał wziąć pod swoje skrzydła restaurację. John mój brat skończył studia marketingowe w Kanadzie. Mnie miał czekać ten sam los. Na szczęście dostałam się na moją uczelnie. Nie wiedziałam jednak, że ktoś mi w tym pomógł... Jak już wcześniej ci mówiłam John spotyka się z córką dyrektorki mojego uniwersytetu. Ja i mój brat mamy naprawdę dobry kontakt. Widział, że nie kręcą mnie ekologiczne warzywka. Szepnął słówko Sophie... Nie chodzi o to, że dostałam się za nic. Nie, absolutnie nie. Byłam na castingu: jednym, drugim i trzecim i dostałam się. O tym wszystkim dowiedziałam się po fakcie. Podobno sędziowie nie musieli zwracać uwagi na prośbę mojego brata, bo poszło mi znakomicie. Podobno... Nigdy nie dowiem się prawdy : czy przyjęli mnie, bo naprawdę mam talent, czy dzięki mojemu bratu - westchnęłam i kontynuowałam dalej. - Wróciłam do domu i powiedziałam, że po prostu będę aktorką. Moja mama nie była na mnie zła. Wręcz przeciwnie cieszyła się razem ze mną. To ona zawsze mnie wspierała. Kiedy miałam 9 lat zapisała mnie na zajęcia teatralne. A tata... Nie odzywał się do mnie przez resztę wakacji. Nie zgodził się na te studia. Jednak dzięki pomocy mojej mamy i brata namówiłam go... Na rok. Rok na uczelni. Miał mi opłacać przez rok studia i mieszkanie, dawać środki na życie. Powiedział, że po roku przestaje za wszystko płacić. Po roku miałam iść na te "normalne studia". Bo przecież znalezienie takiej pracy z której mogłabym się utrzymać i opłacać uczelnie graniczyło z cudem. Wybierając uniwersytet przede wszystkim kierowałam się tym, aby dawał on stypendium. Padło na szkołę w Londynie. Przykro mi jest, że tak wszystkich oszukałam, że prawdopodobnie moja rodzina przyczyniła się do tego, że zostałam przyjęta. A jeszcze bardziej jest mi przykro z tego powodu, że mój tata nie wspiera mnie w tym co robię. Moja mama zawsze była ze mnie dumna. Z każdego nawet małego występu. Mój ojciec nigdy nie widział mnie na scenie. Nie lubił kiedy to robiłam... Ja muszę dostać to stypendium. Nie chce skończyć jako księgowa albo sekretarka.  A ekologiczne marchewki i inne cuda mnie na prawdę nie kręcą... - spuściłam głowę. 
Muszę przyznać kamień spadł mi z serca. Coś cl trzymałam w sobie tak długo w końcu uleciało ze mnie.

Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz