Gdy tylko otworzyłam rano oczy ogarnęła mnie złość. W mojej głowie nadal krążyły wspomnienia wczorajszego dnia i tego, co chciał zrobić Bradley oraz tego, co ja zrobiłam jemu. Potrząsnęłam szybko głową, żeby odgonić negatywne myśli.
Stanęłam przed szafą z myślą znaną pewnie każdej kobiecie, czyli „Nie mam się w co ubrać?". Nie wspomnę już o tym, że pokaźnej wielkości szafa ledwo mi się domykała. Po chwili namysłu postawiłam na klasykę: jeansy oraz czarny golf.
Dotarłam na uczelnie jakieś dziesięć minut przed zajęciami. Znaczy prawie dotarłam.
– Cześć – usłyszałam dobrze znany mi męski głos. Nie zatrzymałam się. Ba! Nawet się na niego nie spojrzałam. – Będziesz się teraz tak zachowywać? – zapytał Brad z głosem pełnym wyrzutów. – To chyba ja powinienem być zły, bo o mało co nie pozbawiałaś mnie możliwości posiadania dzieci! – krzyknął za mną. Byłam już prawie przy drzwiach, ale zatrzymałam się. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam podążać w jego kierunku.
– Należało ci się – Simpson prychnął na moją odpowiedź. – Słuchaj daj mi spokój i skup się na swoim życiu i nie zapomni o piosence! – ani ja, ani on już nic nie powiedzieliśmy, więc udałam się na zajęcia na których w żaden sposób nie mogłam się skupić.Około godziny osiemnastej dotarłam do domu. Byłam wykończona. Spędziłam kilka naprawdę intensywnych godzin na uniwersytecie. Nagle mój telefon zawibrował. Olivia napisała SMS, że będzie u mnie za godzinę. Nie podała powodu, nie mówiąc już nawet o zapytaniu się, czy tak właściwie mam ochotę na jej towarzystwo. A może udam, że nie ma mnie w mieszkaniu?
Byłam w trakcie przygotowań do jutrzejszych zajęć z dykcji, gdy ktoś zapukał do drzwi. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Olivia powinna być u mnie dopiero za pół godziny. Dziwna sprawa – pomyślałam. Otworzyła drzwi, ale nikogo nie zobaczyłam. Mój wzrok skupił się na białym kartonie od pizzy. Tylko, że ja nie zamawiałam żadnej pizzy. Podniosłam je i potrząsnęłam nim... bomby raczej tam nie było. Weszłam z powrotem do mojego mieszkania, a potem położyłam znalezisko na stole. Gdy uchyliłam wieczko pudełka od razu zrobiłam się głodna. Pizza wyglądała i pachniała przepięknie, a w środku kartonu widniał napis czarnym markerem:Ostatnio mieliśmy taką upiec... trochę nam nie wyszło.
Mam nadzieję, że będzie Ci smakować. Przepraszam za wszystko.
Bradley
PS. Nie martw się nie jest otruta nie piekłem jej sam :)
I co ja mam z nim zrobić? Przeprosił mnie i kupił mi pizzę na cienkim cieście z podwójnym serem i salami. Po chwili znowu usłyszałam, że ktoś dobija się do mojego domu. Tym razem była to blondynka.
– O zamówiłaś pizzę! – wzięła kawałek i zaczęła jeść ze smakiem.
– Tak pewnie, częstuj się – ja również spróbowałam.
– A więc powiedz cioci Olivii co się stało? – zaczęła.
– A dlaczego zakładasz, że coś się miało stać? – przechyliła głowę lekko w lewo i spojrzała na mnie z wymowną miną.
– No tak James – przewróciłam oczami.
– Naprawdę kopnęłaś go w kroczę? – zapytała z lekkim niedowierzaniem w głosie.
– Nie kopnęłam tyko uderzyłam kolanem – sprostowałam.
– Jakby to była jakaś różnica – dziewczyna sięgnęła po kolejny kawałek pizzy, ale tym razem gdy otworzyła karton zauważyła wiadomość od Simpsona. – Serio? On ci jeszcze pizzę przyniósł?
– Tak! – niemal krzyknęłam zirytowana. – Dlaczego tutaj przyszłaś?
– Bo chciałam z tobą pogadać o tej sprawie?
– Ale tu nie ma nic do gadania – powiedziałam poważnie. – Kończymy piosenkę, zaliczamy zadanie i tutaj nasza znajomość ze Simpson'em się kończy – wzruszyłam ramionami.
– Wątpię w to – mruknęła pod nosem z pełną buzią sera.
– Co mówiłaś? – zapytałam.
– Nic, nic...
CZYTASZ
Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJI
FanfictionKSIĄŻKA JEST W TEJ CHWILI EDYTOWANA I REDAGOWANA-> MOŻE WYSTĘPOWAĆ BRAK SPÓJNOŚCI MIĘDZY WYDARZENIAMI LUB ROZDZIAŁAMI CZĘŚĆ I Lea to silna niezależna, ubóstwiająca wolność dziewczyna. Wyjeżdża do Londynu, aby spełniać marzenia. Nikt jednak nie w...