Tenor

1.2K 85 14
                                    

Znów  jestem na lotnisku. Wracam do Londynu. Jeju jak to wszystko szybko zleciało zdaję się, że pierwszy semestr trwał tylko kilka dni, a tak na prawdę minęło już 6 miesięcy odkąd jestem a Anglii. Nie zdążę jeszcze mrugnąć okiem, a będzie już Sylwester.

Następnego dnia

Zaraz usnę.
Jestem w szkole i po tak długiej przerwie ciężko mi się przyzwyczaić do wstawania o 7. Musze sobie kupić nowy budzik. Znowu. Przechodząc obok sali plastycznej zauważyłam Kate i Connora. Ich dwójka świetnie się dogaduje. Hmmm o tak szatański plan.

- Olivia! - zauważyłam przyjaciółkę wraz z Jamesem, oczywiście. - Mam genialny pomysł - spojrzała na mnie przerażona.

- Nie proszę Cię nie mów ze to jest jeden z twoich szatańskich planów... - uśmiechnęłam się i pociągnęłam blondynkę do łazienki.

- Widziałam Conna i Kate.

- Aha fajnie...

- Wydaje mi się czy coś ich łączy?

- Nie raczej, nie...

- Ale Connor chyba by chciał, żeby coś ich łączyło - mrugnęłam porozumiewawczo.

- Lea nie baw się w swatkę, proszę.

- A to niby czemu?

- Nie miesza się w cudze sprawy sercowe.

- Ej nie mam swoich to mieszam się w czyjeś - powiedziałam, ale przecież to było kłamstwo...

- A z resztą - machnęła ręką. - Ta dwójka idealnie do siebie pasuje....to co jak i shippujemy?

- Hmmm poczekaj pomyślmy Connor i Kate...Mam, ale to nie będzie taki prawidłowy shipp. Gdyby wziąć końcówkę imienia chłopaka, czyli nor  i ostatnie dwie litery imienia dziewczyny to wyjdzie...

- Tenor! - powiedziałyśmy jednocześnie.

- Operacje Tenor czas rozpocząć - przybiłyśmy piątki i wyszłyśmy z łazienki.

- Olivia poczekaj. Wiesz ja trzymam kciuki za jeszcze jeden shipp.

- Tak, a jaki?

- Za ciebie i McVey'a - mrugnęłam,wyjątkowo dużo dzisiaj mrugam. - Tylko jeszcze nie wymyśliłam nazwy - poprawiałam moja torbę i zostawiałam blondynkę z wytrzeszczonymi oczami.

Minęła pierwsza lekcja. Poszłam do mojej szafki po potrzebne książki. Będąc coraz bliżej tego miejsca czułam coraz większy strach. Bałam się, że spotkam Brada, ale to i tak nieuniknione. Otworzyłam drzwiczki. Chłopaka nie było. Nie powiem ulżyło mi.

- Cześć! - znikąd pojawił się Simpson i nie powiem, nieźle mnie przestraszył.

- Ty idioto chcesz żebym dostała zawału!?

- Przepraszam nie chciałem cię przestraszyć - powiedział z troską w głosie - Jak było w Norwegii? - wzruszyłam ramionami. - Ej wszystko okay? - pokiwałam głową i zaczęłam odchodzić, jednak Bradley chwycił mnie moja dłoń. - Przecież widzę, że coś jest nie tak.

- Przepraszam- powiedziała cicho i wyciągnęłam rękę z jego uścisku.

 Poszłam do biblioteki i usiadłam pomiędzy regałami. Zaczęłam nad wszystkim myśleć. Nasze relacje tak bardzo się zmieniły. Nie potrafię się do tego przyzwyczaić. Nie mogę się do tego przyzwyczaić i tak wyrządzę im wiele krzywdy. Nie powinnam się do nikogo tutaj przywiązywać. No właśnie nie powinnam, ale jak zwykle muszę zrobić źle. Co ja zrobię jeżeli mi się uda? Co ja im powiem? Wracając do Brada raz się pocałowaliśmy. Tylko, że przecież jeden pocałunek nic nie znaczy... No dobra znaczy, ale nie jest to jakaś obietnica, nie jest to zobowiązujące. Hmm no właśnie obietnica. Spojrzałam na mój tatuaż. Oparłam głowę o ścianę i popatrzyłam na książki. Tak bardzo przejmuje się tym co było i tym co będzie, że zapominam o tym co się dzieje teraz. Jedna ręką łapie przeszłość, a drugą przyszłość. Niestety nie mam już więcej rąk, aby złapać teraźniejszość.

Don't lose me ||•Bradley Simpson•|| W TRAKCIE EDYCJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz