Wyszłam z mojego bloku i uderzyło mnie zimne, świeże powietrze. Od razu poczułam się lepiej. Kierowałam się drogą, którą tak dobrze znałam ale myślami byłam gdzie indziej. Była sobota a to oznaczało, że po jutrze będę musiała iść do szkoły. Tak bardzo tego nie chciałam. Ale po co sie przejmować poniedziałkiem. Zapowiada się miły dzień.
Doszłam do klatki Amelki i nacisnęłam numer jej mieszkania na domofonie. Odezwał się cichy głosik ,,Już schodzę''. Coś było nie tak... Czekałam zniecierpliwiona jeszcze dobre 10 min. W końcu drzwi się otworzyły i z klatki wyszła jakaś smutna, zapłakana dziewczynka z...rozciętą wargą, z której jeszcze kapała krew. ,,Amelka!! Co się stało?? Wszystko ok?''- głupie pytanie przecież wiadomo, że nie było ok. Nic nie powiedziała tylko przytuliła mnie mocno. Uścisnęłam ją złapałam za rękę i pociągnęłam za sobą. ,,Ala, na łyżwy to w drugą stronę''-pisnęła. ,,Nie idziemy na łyżwy głuptasie''- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się, sama nie wiem czemu. Jeszcze z niej wyciągnę kto jej to zrobił i dlaczego. Doszłyśmy do naszej ulubionej kawiarni. Wyciągnęłam z torby chusteczkę i dałam jej żeby wytarła twarz z łez i krwi po czym weszłyśmy do ciepłego i przytulnego wnętrza. Usiadłyśmy przy stoliku. Zamówiłam dwie czekolady na gorąco z bitą śmietaną. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam ,,Tata?'' Przytaknęła głową.
-Znalazł u mnie papierosy
-Am Ty palisz?!
Spuściła wzrok. Nie wiedziałam co powiedzieć więc wypaliłam ,,To i tak nie powód do bicia!!''
Mi z mamą też się nie układało ale nigdy mnie nie uderzyła. Nigdy. Tata tym bardziej. W sumie tylko on mnie naprawdę kochał. Tak kochał mnie...kiedy jeszcze żył byliśmy nierozłączni. Minęły już 4 lata odkąd zginął w wypadku samochodowym. Od tego czasu mama zrobiła się zgorzkniała i nieufna a ja samotna i opuszczona. Nie raz myślałam że wolałabym być z nim w tym samochodzie. I odejść razem z nim. Po chwili milczenia zapytałam ,, To zdarzyło się poraz pierwszy?'' Przytaknęła. Obie wiedziałyśmy, że na jednym razie się nie skończy. ,,A Twoja mama?''- spytałam.
-Nie było jej w domu. Pewnie o niczym się nie dowie.
-Amelka musisz jej powiedzieć! Przecież jesteś jej córką! Nie pozwoli Cię więcej skrzywidzić. Obiecaj mi, że z nią pogadasz!
-Ok. Pogadam z nią.
Uśmiechnęła się słabo i upiła łyk czekolady. Potem gadałyśmy o nowej książce, którą zaczęłam czytać. Kiedy skończyłyśmy pić byłyśmy w na tyle dobrym nastroju, że postanowiłyśmy iść na łyżwy.
Na lodowisku było dziś sporo ludzi. Największą uwagę przykuwali zawsze ojcowie z córkami. Pamiętam jak tata uczył mnie jeździć na łyżwach. To było tak dawno a ja pamiętam wszystko jakby jeszcze wczoraj trzymał mnie za ręce i instruował jak ruszać nogami. Trochę nieobecna i pogrążona we własnych myślach wkroczyłam na tafle. Trzymając Amelkę za ręke posuwałam się po lodzie. Tak lekko i przyjemnie! Ah uwielbiam to uczucie. Czasem wymieniłyśmy jakieś zdanie lub wesołe spojrzenia. Nagle poczułam, że jej ręka oderwała się od mojej. Coś pod moimi nogami pojawiło się nagle. Potknęłam się, świat zawirował i po chwili siedziałam na lodzie. Spodziewałam się, że ktoś zaraz przeprosi i jeszcze trochę oszołomiona szukałam spojrzeniem Amelki. Usłyszałam śmiech. Szyderczy, głupkowaty i złośliwy. Znałam ten śmiech. I znałam osobę, która nagle stanęła nade mną i gestem ręki przywołała zgraję swoich tępych kumpli. Dziewczyna, która podłożyła mi nogę i najwyraźniej uważała to za niezwykle zabawne miała blond włosy zaplecione w dwa warkocze, bladą cerę i okulary na nosie. Chodziłam z nią do klasy. Lubiała się na kogoś uwziąć i konsekwentnie uprzykrzać mu życie. Pech, że w tym roku wypadło na mnie.
Kiedy skończyła się śmiać wypaliła ,,Widzimy się w poniedziałek Aluś! Dozobaczenia'' i odjechała. Wiedziałam, że nie bez powodu obawiałam się poniedziałku. Kiedy usiłowałam wstać ktoś wyciągną rękę i pomógł mi. Zmierzyłam go wzrokiem i stwierdziłam, że jest całkiem przystojny. Miał długie czarne, rozczochrane włosy, czarne powycierane jeansy i czarną kurtkę. Błysnął śnieżnobiałym uśmiechem i wypalił ,,uważaj na siebie. Dozobaczenia'' i odjechał. O matko co to było! Podjechała w końcu Amelka i wyrwała mnie z zachwytu nad tajemniczym nieznajomym. Czemu powiedział ,,Dozobaczenia''? Czy to oznacza, że jeszcze się spotkamy!? Chcę tego. Naprawdę tego chcę. ,, Wiesz chyba już wrócę do domu''- powiedziałam w końcu . ,,Ok to wracamy''-odpowiedziała Amelka. Opuściłyśmy lodowisko i ruszyłyśmy w drogę.
CZYTASZ
Jutro Rano
Short StoryZamykam oczy, otwieram je i okazuje się, że nadszedł nowy dzień. Tylko czy to dobrze...? Są osoby dla których każdy dzień jest wyzwaniem. Utrata ojca, złe relacje z matką, złe traktowanie w szkole i rozterki miłosne to dla Alicji za dużo. Co musi si...