U taty

89 5 3
                                    

        Dawno mi się z nikim tak dobrze nie gadało. Rozmawialiśmy najpierw o szkole a potem na różne tematy, na które z nikim wcześniej nie rozmawiałam. Okazało się, że to nie ja jestem mało inteligentna lecz nigdy nie miałam rozmówcy, przy którym mogłabym się wykazać. Amelka była wspaniałą przyjaciółką ale to prosta dziewczyna bez większych ambicji. Kacprowi ciągle tylko żarty w głowie. A Adam był taki bystry. Różnił się od innych chłopaków. Sport mógłby dla niego nie istnieć. Uwielbiał czytać i interesował się komiksami.Opowiadał mi zabawne ciekawostki i przerażające historie, które usłyszał od różnych ludzi.  Przeżył wiele wspaniałych przygód ale też wiele zdarzeń mrożących krew w żyłach. Wszystko to inspirowało go do pisania wierszy. Chłopak w dwudziestym pierwszym wieku piszący wiersze!!! Toż to cud! Był ponad to bardzo utalentowany plastycznie. Pokazał mi kilka swoich szkiców i mimo, że się na tym nie znam z pewnością były dobre. Faktem jest, że niektóre przyprawiały o gęsią skórkę. Były mroczne i tajemnicze a nawet upiorne.

       Czas mijał nie ubłaganie i byłam pewna, że cała noc nie wystarczyła by nam żeby sie wygadać do woli. W trakcie rozmowy zadzwonił telefon więc zostawiłam go na chwilę samego w kuchni. Babcia chciała dopytać o szczegóły mojego pobytu u niej w ferie ale ja sama nie znałam żadnych szczegółów, więc obiecałam zadzwonić do niej po rozmowie z mamą. Ahh czekała mnie rozmowa z mamą. Poczułam jak po plecach przechodzą mi ciarki na myśl o tym co nieuniknione. Kiedy wróciłam Adam stał już ubrany w przedpokoju. 

-Późno już strasznie, muszę uciekać bo będą się o mnie martwić. Świetnie się z Tobą gadało. Musimy się wkrótce spotkać.

-Jasne. Odezwę się niedługo. Trzymaj się- odparłam zawiedziona.

Wiedziałam, że znów zostanę sama, a przez chwilę było już tak fajnie. Przy nim zapomniałam o mamie i wszystkich innych zmartwieniach. To takie banalne ale właśnie tak było. Czekałam aż wyjdzie i zamknie za sobą drzwi ale on zrobił coś niespodziewanego. To na co miałam ochotę od  kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy. Podszedł tak jakby się wahał i delikatnie mnie objął. Kiedy zobaczył, że nie protestuję wzmocnił uścisk. Nie czułam się jakbym była przytulana przez chłopaka. Czułam się jakby przytulał mnie tata. Biło od niego ciepło a ja czułam się kochana, bezpieczna, ważna. Nie wiem czemu ale poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Od kilku dobrych lat nikt mnie nie przytulił. Objęłam go swoimi chudymi rączkami i wtuliłam się mocniej. Nie zastanawiałam się co to znaczy. Po prostu było mi dobrze i chciałam żeby tak już zostało. W końcu wypuścił mnie z uścisku i popatrzył w oczy.

-Czemu płaczesz?

- Nie...nie wiem. Nie chcę żebyś szedł.-nie powinnam tego mówić. Nie chciałam żeby wiedział co do niego czuję.

-Uwierz ja też tego nie chcę. Ale wiesz, że muszę iść.

-Wiem.

-Trzymaj się Ali.

-Dzięki.-byłam mu tak cholernie wdzięczna.

Skinął głową i uśmiechnął się. To wystarczyło aby kolejna fala ciepła rozlała się po moim sercu. I poszedł. Musiałam coś ze sobą zrobić. Wzięłam szybki prysznic, żeby zmyć z siebie zmęczenie, ból i wrażenia z ostatnich godzin. Pomogło. Uspokoiłam się trochę, przebrałam w piżamę i położyłam do łóżka. Chciałam usnąć zanim mama wróci ale nie mogłam zmrużyć oka. Kiedy usłyszałam klucz zgrzytający w zamku poczułam jak serce podchodzi mi do gardła. Zacisnęłam oczy i wsłuchiwałam się w jej kroki.  Zawołała mnie raz po imieniu lecz ja nie odpowiadałam. Postanowiłam udawać, że śpię by uniknąć konfrontacji. Analizowałam ton jej głosu i stwierdziłam, że nie brzmi jakby była dalej zła.  Słyszałam jak otwiera drzwi do pokoju. Stanęła w progu i przyglądała się mi się dobrą chwilę. Starałam się nie ruszać i czekałam aż sobie pójdzie. W końcu usłyszałam wyszeptane przez nią słowa ,,Ten zasrany obowiązek jest jedyną rzeczą w życiu, na której mi jeszcze zależy''. Pomyślałam, ze może już usnęłam i to mi się śni. Ale to było zbyt rzeczywiste. Kiedy gadałam z Adamem o mamie powiedział ,że z mamami jest tak, że choćby skały srały, one zawsze będą kochać swoje dzieci. Byłam pewna, że to nie prawda, że moja mnie nie kocha. Teraz miałam wątpliwości.  Kiedy wyszła długo jeszcze myślałam. Słuchałam jak chodzi po mieszkaniu. Nie wiem ile czasu minęło zanim w końcu usnęłam ale bardzo długo to trwało.

  Obudziłam się o 6.45 bo wczorajszego wieczora zapomniałam wyłączyć budzik. Wszelkie próby ponownego uśnięcia okazały się daremne. Mama pewnie będzie spała do 11.00, więc postanowiłam skorzystać z tego czasu. Nosiło mnie więc ubrałam byle jakie spodnie, koszulkę i ciepłą dresową bluzę. Przed wyjściem napisałam na małej karteczce ,,Wyszłam na spacer, nie długo wracam. Alicja" na wypadek gdyby wcześniej wstała i zostawiłam ją na stole. Ubrałam swoje czarne glany, zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam z domu domykając drzwi najciszej jak umiałam. Wsadziłam ręce do kieszeni bo zapomniałam rękawiczek. W prawej kieszeni znalazłam dziesięciu-złotowy banknot i jakoś od razu wiedziałam co z nim zrobić. Pierwszy raz od czasu pogrzebu taty zdobyłam się na to, by pójść na cmentarz. W Święto Zmarłych zawsze zostawałam w domu bo przeraźliwie bałam się cmentarzy. Dziś był dzień gdy poczułam, że jestem gotowa go odwiedzić. Przy bramie stała starsza pani i sprzedawała znicze oraz kwiaty. Kupiłam kilka zniczy i odmówiłam reszty. Kiedy przekroczyłam bramę cmentarza poczułam jak ogarnia mnie chłód i niepokój. Sama byłam zdziwiona, że w ogóle pamiętałam jak dojść do grobu mojego ojca. Ale dotarłam tam bez większych problemów. I oto stałam na wprost miejsca gdzie spoczywały resztki jedynej osoby, która mnie kochała. Przeraziły mnie własne myśli. ,,Cześć tato. Da...dawno się nie widzieliśmy. Tęsknie za Tobą bardzo. Tyle sie ostatnio wydarzyło. Chodzę już do gimnazjum. Mam dobre oceny, przyjaciół...ostatnio poznałam nawet fajnego chłopaka. Nie dogaduję się z mamą. Ona bardzo cierpi, brakuje jej Ciebie. A ja jej chyba nie ułatwiam. Ile bym dała tato, żeby było tak jak dawniej.  Tak cholernie mi Ciebie brakuje.''-co  dziwne wcale nie czułam żebym gadała do siebie. Czułam obecność taty. Miałam cichą nadzieję, ze mnie słyszy. Nagle zdałam sobie sprawę, że nie jestem sama. Przy grobie obok na ławeczce siedział starszy pan. Ubrany na czarno z laską przy nodze.  Patrzył na mnie. Poczułam się tak głupio. Zignorowałam go i chcąc zająć się czymś normalnym rozpakowałam znicze. Zdałam sobie sprawę, że nie mam zapałek.
 Starszy pan wstał i ruszył w moją stronę. Wyciągnął rękę i z uśmiechem na twarzy podał pudełko zapałek. Zakłopotana wzięłam od niego pudełeczko podziękowałam , przykucnęłam i zaczęłam zmagać się z patyczkami.

-Marysia odeszła dwa miesiące temu. Jest wspaniałą kobietą. Ciągle się uśmiecha i nigdy nie narzeka. Ahh kocham ją najbardziej na świecie.- byłam zszokowana. Jakiś obcy dziadek opowiada mi o swojej zmarłej żonie i na dodatek mówi o niej w czasie teraźniejszym''

-Mój tata też taki był.-odparłam

-Był?

-No tak. Umarł.

-Hmm. To przykre. Bardzo przykre.

Popatrzyłam kątem oka na nagrobek przy którym siedział. Widniał na nim napis ,,Maria  Plich'' więc o pomyłce nie było mowy. Facetowi się coś pewnie w głowie pomieszało na starość. Już myślałam, ze nic wiecej nie powie. Ale po chwili znów się odezwał

-Ona tu jest. I Twój tata też. Ci, których się kocha nie umierają.- siedział jeszcze chwilę w milczeniu po czym wstał i poszedł swoją drogą. Ja niedługo po tym zrobiłam to samo. Powiedziałam jeszcze tacie ,,Do zobaczenia'' i ruszyłam do domu. Miałam nadzieje, że mama jeszcze śpi.  Ale nie spała. Czekała na krześle z kartką w ręce. Miała podkrążone oczy i zmęczone spojrzenie. Podniosła wzrok kiedy weszłam do mieszkania. Odłożyła kartkę na stół i  spytała

-Gdzie byłaś?-w jej głosie nie było pretensji ani złości. Wyczuwałam w nim nutę troski.

-U taty.

 

















Jutro RanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz