Przez kilka następnych dni Adam nie przychodził do szkoły. Nie miałam do niego żadnego kontaktu, więc się martwiłam. Oprócz tego nie działo się nic ciekawego. Każdy dzień był taki sam. Szkoła dom, szkoła dom. Od czasu do czasu jakaś kłótnia z mamą. Czułam jak coraz bardziej oddalałyśmy się od siebie. Jeszcze kilka lat temu na pewno powiedziałabym jej o Adamie, o problemach z Kaliną i w ogóle o tym co czuję. Teraz wychodziłam z założenia, że i tak moje problemy ją nie obchodzą albo mnie nie zrozumie. Czasem gdy o tym myślałam zastanawiałam się jak dwie osoby mogą być ze sobą tak blisko a jednak tak daleko. Tak jakby stała obok mnie ale oddzielał nas gruby mur i nie pozwalał nam do siebie zbliżyć.Traktowała mnie z obojętnością. Czasem gdy w ogóle się nie odzywała wolałam żeby znów się na mnie wydarła albo żeby nawet mnie uderzyła! Wolałam wszystko od tej ciszy i obojętności. Nie miałam do niej żalu. Nigdy nie myślałam o niej źle. Bo wiedziałam, że nie jest zła. Jest jak dziecko. Zagubiona i osamotniona. Zamknięta w sobie. Jak ja. Ale we mnie było coś co nie pozwalało jej mnie lubić. Staram się zapominać o wszystkich złych rzeczach, które mi powiedziała, tłumacząc sobie, że była pod wpływem emocji. Ale przychodzą momenty kiedy zaczynam jej wierzyć. Że jestem wredna, wyrachowana, niewdzięczna i podła. Że jestem miła tylko wtedy gdy czegoś od niej chcę. Że żałuje, że w ogóle się urodziłam. Tylko, że najczęściej mówiła to z powodu błahostek. Rzeczy, z których każdy inny by się śmiał. Ale nie ona. Ona żyła w swoim świecie i coraz bardziej dawała mi do odczucia, że nie ma w nim miejsca dla mnie.
***
Tydzień upłynął szybko i w końcu nadeszła sobota. Czekałam na ten dzień. Od rana wzięłam się w garść i przysiadłam do nauki. Wiedziałam, że czeka mnie poprawa sprawdzianu i kilka kartkówek. Telefon wyłączyłam, żeby tym razem nikt mi nie przeszkadzał. W końcu postanowiłam zrobić sobie przerwę. Jakiś chochlik w mojej głowie podpowiedział mi, żebym poszła na łyżwy. Łudziłam się, że jeśli pójdę w to samo miejsce i o tej samej porze co kiedyś spotkam tą samą osobę. Zjadłam zupę i ubrałam się a mamie powiedziałam , że wychodzę. Nawet nie spytała gdzie. Kazała mi tylko wziąć klucze bo miała gdzieś pojechać. Spakowałam łyżwy do torby ubrałam się i opuściłam mieszkanie. Tym razem nie zadzwoniłam po Amelkę. Chciałam iść sama. Na polu było zimno więc schowałam ręce do kieszeni. Dotarłam na miejsce i kupiłam bilet. Cały czas się rozglądałam szukając wzrokiem Adama. W głębi duszy śmiałam się z samej siebie , że byłam taka naiwna. To życie a nie komedia romantyczna. Ale skoro już tu byłam postanowiłam pojeździć chwilę. Wsłuchiwałam się w tekst piosenki, która leciała z głośników. Była taka beznadziejna. Banalne słowa, które w sumie mówiły o wszystkim i o niczym i głupawa melodia. Żałowałam, że nie wzięłam z domu słuchawek. Nagle zobaczyłam znajomą postać! A jednak przyszedł!!! Ucieszyłam się i już miałam do niego podjechać ale nagle spostrzegłam, że nie jest sam. Była z nim jakaś dziewczyna. Piękna dziewczyna. Uczył ją jeździć i trzymał za ręce, nie pozwalając by upadła.Śmiali się do siebie i wyglądali na szczęśliwych. On mnie nie zauważył a ja stałam i miałam gdzieś, że ktoś może we mnie wjechać. W jednej chwili świat mi się zawalił. W sumie co ja sobie myślałam!? Znałam go tydzień. Mogłam domyślić się, że kogoś ma. Ale tak bardzo mnie to bolało, że z oka popłynęła mi łza. O nie zobaczył mnie! Zaczął machać i przywoływać mnie ręką. Nie było mnie stać na to by po prostu podjechać i się przywitać. Spojrzeć tej dziewczynie w oczy. Nie znałam jej ale czułam do niej niewyobrażalną złość i nienawiść. Bo była taka ładna, wesoła! Miała piękne kręcone włosy i długie, szczupłe nogi. I miała Adama. Odwróciłam się i odjechałam. Zeszłam z tafli, przebrałam buty i pobiegłam do domu. Nie pragnęłam niczego innego tylko zakopać się pod kołdrą, wtulić w swojego pluszowego misia Gerarda i posłuchać ,,I don't love you'' My Chemical Romance. Tak też zrobiłam. Mamy nie było tak jak mówiła. Skorzystałam z jej nieobecność i puściłam muzykę przez głośniki. Kiedy pokój wypełniły dźwięki i słowa ,,When you go, would even turn to say: I don't love you like I did yesterday'' zamknęłam oczy by wyrównać oddech. Wydawałam się sobie taka żałosna i to sprawiało , ze jeszcze bardziej chciało mi się płakać.Przepraszam, ze tak długo musieliście czekać ale mam nadzieję, że było warto. Jeśli już czytacie to zostawcie po sobie jakiś ,,ślad'' ;) Komentarze i gwiazdki na pewno dodadzą mi motywacji. Pozdrowienia :D
CZYTASZ
Jutro Rano
Short StoryZamykam oczy, otwieram je i okazuje się, że nadszedł nowy dzień. Tylko czy to dobrze...? Są osoby dla których każdy dzień jest wyzwaniem. Utrata ojca, złe relacje z matką, złe traktowanie w szkole i rozterki miłosne to dla Alicji za dużo. Co musi si...