Wrócić do domu

68 3 7
                                    

,,Aluś miałaś zadzwonić :c Jak tam u babci?''

,,Mam nadzieje, że nie piszesz bo świetnie się bawisz. Kocham Cie mocno''

,,Dobra miałem dać Ci spokój ale minęły dwa dni. Zaczynam się martwić. Błagam oddzwoń!''

  Adam zasypywał mnie tego typu wiadomościami ale mimo tęsknoty odwlekałam moment odpisania na wiadomości zmartwionego chłopaka. Co dzień chodziłam na długie spacery z Anią i Justyną. W domu nie było mnie prawie w ogóle, no bo co mogłam tam robić? Dziewczyny całkiem dobrze znosiły śmierć Ronniego. Lubiłam spędzać z nimi czas ale od tego tragicznego zdarzenia czułam się nieswojo w ich towarzystwie i szczerze mówiąc chciałam już wracać do domu, gdzie byłam sama i nikomu nie przysparzałam kłopotów.
   
                                                                                                  ***
  W środę o poranku zeszłam na dół na śniadanie. Babcia jak zwykle krzątała się już po kuchni a w całym pomieszczeniu dało się wyczuć zapach zbożowej kawy i świeżego pieczywa. Usiadłam przy stole i zapatrzyłam się na widok za oknem. Podwórze było pokryte puszystym śniegiem a na niebie świeciło słońce.

-Jak się spało?-spytała babcia z uśmiechem na twarzy. Chyba miała dziś dobry humor.
-Całkiem dobrze-odwzajemniłam uśmiech
-Masz jakieś plany na dzisiaj?- spytała.
-Nie, raczej nie. A co?
-A bo pomyślałam, że pojechałabyś ze mną do sklepu po zakupy a potem upiekłybyśmy ten placek ze śliwkami co go tak lubisz?-popatrzyła na mnie wyczekująco.
-Czemu nie?- ucieszyłam się. Babcia najwyraźniej znalazła wreszcie pretekst by spędzić ze mną trochę czasu. Faktycznie nie pamiętam, kiedy ostatnio spędziłyśmy w swojej obecności więcej niż pół godziny. Zdałam sobie sprawę, że była jeszcze bardziej samotna ode mnie. Ja przynajmniej miałam przyjaciół, a ona siedziała całymi dniami sama. Dziadek albo włóczył się po mieście albo siedział na strychu a ja przestałam już zabiegać o jego uwagę. Były ale tak jakby go nie było.

     Około południa ubrałam się i po raz pierwszy od kiedy tu przyjechałam nałożyłam makijaż. Ze względu na babcie zrezygnowałam z ciężkiej biżuterii i kresek na powiekach. Do kieszeni kurtki schowałam portfel i telefon. Obiecałam sobie, że zaraz po powrocie zadzwonię do Adama. Gdy wiązałam glany usłyszałam klakson samochodu co oznaczało, że babcia już tam na mnie czeka i ponaglała mnie bym już do niej dołączyła. Zamknęłam za sobą drzwi i pobiegłam do auta. Lubiłam jeździć z babcią bo mimo swego wieku była bardzo dobrym kierowcą. Na początku droga była bardzo wyboista i trzęsło nami niemiłosiernie, później jednak zmarznięta ziemia przeszła w gładki asfalt. Mijałyśmy po drodze stare spróchniałe domy i stodoły, które zawsze przyciągały moją ciekawość jednocześnie budząc grozę. Po kilkunastu minutach drogi zaparkowałyśmy pod niewielkim supermarketem. Babcia uwielbiała zakupy i najchętniej wykupiła by cały ten sklep. W przeciwieństwie do mnie świetnie odnajdywała się w labiryncie sklepowych półek wypełnionych po brzegi produktami. Kiedy babcia znalazła już wszystkie potrzebne rzeczy poszłyśmy do kasy. Pomogłam zapakować jej zakupy i ruszyłyśmy w drogę powrotną.

                              ***
Wysiadłyśmy z auta i poszłyśmy do bagażnika po torby z zakupami. Gdy ruszyłam w stronę wejścia zobaczyłam, że na schodkach prowadzących do drzwi siedziała znana mi osoba. Rozpoznałam sylwetkę czekającego pod domem chłopca i o mało nie upuściłam zakupów. Babcia szła za mną i dostrzegłszy nieznajomego zapytała: ,,Znasz go?'' Nie odpowiedziałam jej. Biegłam już w jego stronę by rzucić mu się w ramiona.
-Adam, co ty tu do cholery robisz?!-krzyknęłam, odrywając się się od niego, bo przypomniałam sobie, że całą sytuację obserwuje zaskoczona babcia.
-A co mam robić? Nie odpisujesz, nie dzwonisz więc przyjechałem. Miałem uschnąć z tęsknoty?- patrzył na mnie groźnie. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo mu na mnie zależy.

-Właśnie miałam do Ciebie zadzwonić-próbowałam się tłumaczyć.

-Tak, tak jasne.  Miałaś to zrobić dwa dni temu.Pójdziemy się przejść?-
Spojrzałam na babcię, która lekko się zasmuciła. Miałyśmy spędzić dzień razem.

-Mam lepszy pomysł!-pisnęłam-Chodź, pomożesz nam upiec ciasto!-patrzyłam raz na niego raz na babcię.

-Jeżeli to nie jest problem...-zaczął

-Jaki problem? Chodźże bo zimno, a Ty tu pewnie z godzinę siedzisz.-przerwała mu babcia i otworzyła kluczem drzwi

Adam faktycznie był bardzo blady i miał lodowate dłonie ale dzięki przyrządzonej przez babci herbacie z cytryną i imbirem w mik nabrał rumieńców. Zauważyłam, że wziął pod uwagę spotkanie z moimi dziadkami ponieważ wyciągnął z wargi kolczyk i ubrał się nawet mniej mrocznie. Przedstawiłam ich sobie nawzajem i chyba zrobił dobre wrażenie lecz babcia mimo że była bardzo miła obserwowała go cały czas bacznie. Wzięliśmy się jednak do roboty. Babranie się w mące sprawiało nam niesamowitą frajdę. Kiedy wstawiliśmy ciasto do piekarnika usiedliśmy wspólnie przy stole. Opowiedzieliśmy babci jak się poznaliśmy oczywiście pomijając pikantne szczegóły o Franku. Było bardzo miło i przede wszystkim byłam prze szczęśliwa, że Adam do mnie przyjechał. Gdyby tego ranka ktoś mi powiedział, że tak miło spędzę dzień, nie uwierzyłabym mu. A jednak jedna osoba potrafi zmienić tak wiele. Kiedy skończyliśmy jeść gotowe ciasto, Adam powiedział, że jest już późno i będzie się zbierał. Nie chciałam się z nim rozstawać, więc postanowiłam odprowadzić go na przystanek. Ten był oddalony od naszego domu o około 2 kilometry. Wieczorne spacery lubiłam już mniej ale w jego towarzystwie wszystko dało się znieść. Na pytanie skąd wiedział, gdzie mieszka moja babcia odpowiedział, że pozostanie to jego tajemnicą wiec nie naciskałam, choć bardzo mnie to ciekawiło. W końcu dotarliśmy na miejsce i usiedliśmy na starej ławeczce przystanku.

-Czemu przyjechałeś?-zadałam w końcu pytanie, na które odpowiedź była dla mnie tak ważna.

-Nudziło mi się-odpowiedział wesoło a na jego twarzy pojawił się uśmiech.Zaczęłam się śmiać i pchnęłam go lekko w ramie.-A tak na prawdę to martwiłem się, bo nie odzywałaś się do mnie, a ja tęskniłem-spojrzał na mnie tym razem poważnie.

-Przepraszam, to się już więcej nie powtórzy-odpowiedziałam głosem małej dziewczynki, która coś przeskrobała.

-No dobrze, ja się nie umiem na ciebie gniewać. Kiedy wracasz do miasta?

-W niedziele wieczorem będę już w domu-odpowiedziałam trochę zasmucona.

W tym momencie przed przystankiem zatrzymał się wyczekiwany bus. Adam wstał a ja zaraz po nim. Chwycił mnie mocno i przyciągnął do siebie po czym złożył na moich ustach miękki pocałunek. Przerwało nam trąbienie zniecierpliwionego kierowcy. Pchnęłam go w stronę autobusu.

-No idź już!

-Wyganiasz mnie?

-Odjedzie ci ten bus!- zaśmiałam się a kierowca zatrąbił po raz drugi.

-Do zobaczenia Ali!- otworzył drzwi busu i wsiadł do pojazdu. Stałam jeszcze chwilę na przystanku, patrząc jak znika mi z oczu. Ruszyłam w końcu w drogę powrotną. Najwyższy czas by wrócić do domu.

Jutro RanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz