Part 28; "Leave"

2.8K 179 8
                                    

Przepraszam, że tak późno, ale nie miałam czasu. Miłego czytania moi drodzy. ♥

Następnego dnia spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do walizki powoli przygotowując się do wyjazdu. Kiedy skończyłam, odstawiłam bagaż obok łóżka zakładając kurtkę i buty. Wyszłam z domu po drodze biorąc kluczyki z blatu i zapinając pasy odpaliłam samochód. 

Droga do domu dziewczyny zajęła mi dziesięć minut. Wysiadłam z pojazdu i szczelnie go zamykając, podeszłam do drzwi. Zapukałam lekko w ich framugę czekając cierpliwie na odzew z drugiej strony. Po chwili przede mną pokazałam się brunetka, na której ustach widniał uśmiech. Wpuściła mnie do środka i łapiąc za rękę zaprowadziła do swojego pokoju. Po drodze mijając salon kiwnęłam głową w stronę jej rodziców, którzy żywo o czymś rozmawiali. Sinu uśmiechnęła się do mnie promienie machając w moją stronę, przez co moje usta wykrzywiła się w uśmiechu.

Kiedy weszliśmy do jej pokoju, udałam się w stronę łóżka, na którym ciężko usiadłam. Westchnęłam pod nosem i przeniosłam spojrzenie z podłogi na twarz brunetki, na której widniało zdenerwowanie. Przejechałam dłonią po włosach odgarniając ich kosmyki z czoła. Poklepałam miejsce obok mnie, prosząc, aby usiadła obok mnie. Gdy była w zasięgu moich ramion odwróciłam się w jej stronę i ostatni raz biorąc głęboki wdech otworzyłam usta.

- Muszę wyjechać. - powiedziałam pewnym głosem nie spoglądając w jej stronę. 

- Ty mus..co? - zapytałam cienkim głosem. 

Podniosłam w końcu na nią wzrok widząc jak po jej policzkach lecą łzy. Otarłam je wierzchem dłoni patrząc współczująco na nią. Kiedyś zrozumie, że nie robiłam tego dla siebie. 

- Muszę wyjechać do Nowego Jorku. Na długo. Moja siostra.. ona ma problemy ze zdrowiem.. Muszę jej pomóc.. ma tylko mnie. - odgarnęłam kosmyki jej włosów zakładając je za jej lewe ucho. Chwilę później jej drobne ciało znalazło się w moich ramionach. Jej łzy powoli moczyły moje ramię, jednak nie przejmowałam się tym. Przez długi czas nie będę jej widzieć, i cholernie mnie to boli. Jej płacz, zmienił się w gorzki szloch, który objął całkowitą nad nią kontrolę. Opuszkami palców jeździłam po jej plecach próbując dać jej trochę otuchy.

- A..ale ty n..nie. - zaczęłam mówić jąkając się po drodze, przez narastającą gule w gardle.

- Skarbie, nie robię tego specjalnie, ale to jest moja rodzina. Muszę być przy niej w tych ciężkich chwilach. Taka jest moja rola. Muszę ją chronić przed wszystkim, co stanie jej na drodze. Nie mogę pozwolić, aby ktokolwiek, lub cokolwiek ją skrzywdziło. Wiesz doskonale o czym mówię. Więc proszę.. pozwól mi odejść. Nie chcę widzieć twoich łez, twojego smutku.. Chcę abyś była szczęśliwa, jednak.. ktoś inny mnie potrzebuje w tym momencie. - mój głos z każdą sekundą zaczął się załamywać, jednak nie pozwoliłam się złamać. 

- Ma..masz rację, ale.. - szepnęła do mojego ucha niepewnie bawiąc się włoskami na mojej szyi.

- Ale? - zapytałam odsuwając się lekko od niej, przez co mogłam zobaczyć jej opuchnięte oczy.

- C..czy to oznacza, że to ko..koniec naszego związku? - jej głos po raz kolejny zaczął się załamywać.

- Oczywiście, że nie. Jak mogłaś tak pomyśleć? Nigdy nie zostawiłabym Ciebie bez ważnego powodu. Kocham Cię, i nie pozwolę Ci odejść. - pocałowałam ją w policzek, ponownie pozwalając jej się zatopić w mojej szyi. Po chwili odezwała się cicho, przez co jej ciepły oddech oplótł moją szyję.

- Na jak długo? - mruknęła smutno.

- Dwa miesiące. - kiedy słowa wypłynęły z moich ust, brunetka odsunęła się ode mnie w mgnieniu oka wstając następnie z łóżka. Widziałam, że jest na skraju załamania.

- Na dwa miesiące?! - krzyknęła rozpaczliwie.

- Camila, proszę... - zaczęłam do niej podchodzić, lecz zatrzymała mnie gestem ręki.

- Nie "Camiluj" mi tu teraz. Powiedz mi, kiedy dowiedziałaś się o stanie swojej siostry. Nie okłamuj mnie. - jej krzyk można było usłyszeć w całym domu. Zapewne jej rodzice niepokoją się, dlaczego ich córka krzyczy.

- Dwa dni temu. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Kiedy wyjeżdżasz? - z jej ust wypływały kolejne pytania.

- Jutro rano. - splotłam swoje ręce patrząc uważnie na jej ruchy.

- Więc przyszłaś tutaj jedynie, aby spędzić te ostatnie godziny ze mną zanim wyjedziesz? - zapytała spoglądając na panoramę za oknem.

- Tak.. Słuchaj Camz, nie chcę abyśmy tak się pożegnały.. - widziałam jak jej ręce ściskają się w pięści, przez co na jej knykcie zaczęły robić się blade. Zaśmiała się sarkastycznie pod nosem i odwróciła się w moją stronę.

- Wiesz co Lauren.. Masz rację.. Też nie chcę takiego pożegnania, więc wcale się nie żegnajmy. Teraz możesz opuścić mój dom. - powiedziała bez żadnego zająknięcia nie pokazując żadnych emocji.

Odeszła od okna i weszła do łazienki zamykając drzwi na klucz. Wstałam z łóżka, na którym dotychczas siedziałam i podeszłam w stronę pomieszczenia gdzie znajdowała się brunetka. Zapukałam w ich framugę żałośnie prosząc, aby pozwoliła mi wejść jednak nie dostawałam żadnej odpowiedzi. Westchnęłam głośno pod nosem i z opuszczoną głową wyszłam z jej pokoju, następnie z domu i posiadłości. Wsiadłam do samochodu i uderzając rękami o kierownicę pozwoliłam sobie na chwilę rozterki. Odłożyłam mój telefon na miejsce pasażera i zapięłam pasy.

Dwadzieścia minut później byłam w domu, gdyż pojechałam dłuższą drogą. Przez cały czas przed oczami miałam sytuacje sprzed pół godziny. Schrzaniłam to, schrzaniłam. 

- Robisz to dla Taylor. Camila kiedyś zrozumie, musi zrozumieć... - szeptałam sobie pod nosem nie mogąc uwierzyć we własne puste słowa.

Weszłam do środka i usiadłam na fotelu włączając telewizor. Sięgnęłam po pilot i przełączyłam na jakikolwiek kanał. Wiadomości.. świetnie. Po dziesięciu minutach bezczynnego siedzenia mój telefon zaczął wibrować. Podniosłam go z ławy i spojrzałam na nadawcę. Numer nieznany. Wzruszyłam ramiona i odebrałam połączenie przyciągając słuchawkę do ucha.

- Lauren Jauregui, słucham.. - powiedziałam regułkę grzecznościową zanim przerwał mi zdenerwowany głos mężczyzny.

- Jauregui nie wiem co zrobiłaś, ale wracaj tutaj zanim ja po Ciebie pojadę. Co ty zrobiłaś z moją córką? Nie chce nas wpuścić do pokoju a co dopiero z nami rozmawiać... - ton Alejandro z każdą chwilą stawał się coraz bardziej nerwowy.

- Za chwilę będę. - rozłączyłam się szybko i wstałam z siedzenia kierując się do garażu. Wsiadłam na motor i odpalając go zapomniałam o jakichkolwiek przepisach. Teraz liczyło się do, aby jak najszybciej dostać się do brązowookiej.

Zaparkowałam na podjeździe i zdejmując kask podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je nie pukając i weszła schodami do góry. Przy drzwiach od jednego z pokoi stali państwo Cabello, którzy próbowali nawiązać z córką jakikolwiek kontakt. Podeszłam do nich i wysyłając im nerwowe spojrzenie zapukałam do drzwi. Mężczyzna jak i kobieta odeszli do salonu, gdzie zapewne próbowali opanować nagły wzrost adrenaliny. 

Przez pierwsze dziesięć minut żaden dźwięk nie wydostał się z drugiej strony ściany. W końcu zmęczona do granic możliwości, usiadłam na twardej podłodze opierając się o ścianę. Chwile później wstałam energetycznie na nogi przypominając sobie stary sposób na otworzenie drzwi. Zeszłam na dół do łazienki, z której wzięłam wsuwkę do włosów. Wróciłam do góry i po cichu podchodząc do poprzedniego miejsca, przekręciłam delikatnie zamek od jej pokoju. Uśmiechnęłam się krótko pod nosem z mojej małej wygranej i przybierając ponownie poważny wyraz twarzy, weszłam do środka. 

Dziewczyna leżała na łóżku przytulając się do poduszki. Przez panującą ciemność w pokoju mogłam jedynie usłyszeć jej cichy szloch. Podeszłam do niej i usiadłam na łóżku.

- Idźcie stąd.. Nie chcę z wami rozmawiać. - szepnęła wykończonym głosem.

Położyłam się obok niej i przybliżając się do jej ciała, oplotłam ramionami jej talię kładąc głowę w zgięciu jej szyi. Złożyłam na niej czuły pocałunek przechodząc następnie na policzek.

- Mamo... - mruknęła.

- Nie jestem twoją mamą, jestem twoją dziewczyną. - szepnęłam jej do ucha.

Ciało dziewczyny odwróciło się spontanicznie w moją stronę, a w jej oczach widniał szok. Złożyłam pocałunek na jej czole, nosie i na ustach. Gdy się od niej odsunęłam, zgarnęłam ją do uścisku pozwalając jej usnąć w moich ramionach.

- Dobranoc. - mruknęłam całując ją w czubek głowy.

- Kocham Cie Lolo.. - szepnęła przez zmęczenie.

- A ja kocham Ciebie. Śpij już skarbie. - oplotłam ciaśniej jej talię powoli odpływając w ramiona Morfeusza podświadomie gdzieś w kącie wiedząc, że czeka mnie jutro ciężki dzień, jednak nie miało to teraz znaczenia. Liczyła się ta aktualna chwila..nasza ostatnia w najbliższym czasie wspólna chwila.




Bitterness || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz