Part 39; "Consignment"

2K 148 7
                                    

Dzisiaj dopiero zobaczyłam na liczbę wyświetleń. Nawet nie wiecie jak bardzo ucieszyłam się na ten widok. Jedno wielkie zaskoczenie. 3,5 tysiąca wyświetleń. Nie jestem w stanie opisać mojej radości i dumy z sukcesu tej opowieści. Dzięki Wam to wszystko osiągnęłam i jestem Wam nie powiem jak bardzo wdzięczna, gdyż nie chcę używać wulgaryzmów. Jedno wielkie DZIĘKUJĘ.

Lauren POV

 - Co ty tam wyprawiasz z tą dziewczyną Lauren Michelle Jauregui Morgado?! - jej wściekły głos odbił się w słuchawce. 

Przełknęłam głośno ślinę przebierając nerwowo palcami po szyi. Westchnęłam pod nosem zdając się na szczęście.

- O czym mówisz skarbie? - mój głos był spokojny, przez co przybiłam sobie mentalną piątkę.

- Ty się mnie nie pytaj o co chodzi. Kim ona jest, i jak długo się znacie? Nie widziałam jej wcześniej ani razu. I nawet nie próbuj się ze mną bawić w kotka i myszkę! Mów. - jej wrogi ton odbił się w mojej głowie, przez co na moich ustach pojawił się mały uśmiech.

- Cóż, no więc Ally..- zaczęłam, lecz przerwał mi jej warkot.

- A więc już po imieniu jesteście. No świetnie. - zaśmiała się sarkastycznie.

W mojej głowie od razu odbił się jej widok, jak bawi się kosmykami włosów, próbując powstrzymać zdenerwowanie, aby nie stracić nad sobą kontroli.

- Camz, czy ty jesteś zazdrosna? - mruknęłam lekko rozbawiona jej zachowaniem.

- Marzenia. A więc kim ona jest? - śmiejąc się cicho pod nosem powiedziałam po chwili poważnym głosem.

- Muszę iść.. - gryząc się w język zaczęłam wsłuchiwać się w odgłosy po drugiej stronie, chwilę później odsuwając od ucha telefon przez jej głośny krzyk.

- Chyba sobie ze mnie kpisz w tym momencie. Rozmawiaj ze mną teraz w tej chwili, albo wrócę tam do Nowego Jorku i połamię Ci wszystkie kości! - przejeżdżając dłonią po ręce odpowiedziałam.

- Nie mogłabyś mi tego zrobić Camz. Żartowałam. Nigdy nie byłabym w stanie zdradzić Ciebie z jakąkolwiek kobietą, no chyba, że byłaby to Megan Fox.. - uśmiechnęłam się pod nosem słysząc jej ciężki oddech.

- Lauren! - jęknęła głośno.

- Żartowałam, żartowałam. - zaśmiałam się ponownie kierując się do hotelu.

- Bardzo śmieszne. - fuknęła.

- Oj przyznaj, że było. - nie słysząc jej odpowiedzi uśmiechnęłam się triumfalnie otwierając szklane drzwi.

-

Otworzyłam powoli oczy, przez wlatujące przez okno promienie słoneczne. Wczorajszego dnia od powrotu do hotelu, prowadziłam rozmowę z brunetką do czasu aż poszłam spać. Podczas naszej wspólnej pogawędki nie wspomniałam ani razu o moim powrocie chcąc zrobić jej niespodziankę. Dzisiaj razem z Taylor mamy zamiar spakować się i powrócić do rodzinnego miasta. Postanowiłyśmy, że dziewczyna zatrzyma się tymczasowo u mnie, abym mogła mieć widok na jej stan zdrowia i samopoczucie. Mimo jej początkowego buntu, udało mi się ją uspokoić stwierdzając, że i tak nie ma żadnego wyjścia. 

Powoli wstając z łóżka założyłam na gołe stopy kapcie, następnie kierując się do łazienki, w której robiąc codziennie czynności, wyszłam już z gotowym makijażem. Wybrałam z szafy ciuchy na dziś i oglądając w lustrze własną sylwetkę, wróciłam do łóżka na której usiadłam sięgając z komody telefon. Odblokowałam go i przeglądając różne strony społecznościowe pół godziny później wyszłam z pokoju hotelowego, kierując swoje stopy w stronę szpitala.

Witając się z zielonooką, spakowaliśmy jej wszystkie rzeczy, upewniając się, czy nie zostawiła niczego. Ramię w ramie wyszliśmy jej dotychczasowej sali szpitalnej, udając się do lekarza. On natomiast, gdy nas zauważył, po krótkiej wymianie zdań, wręczył mi dokumenty. Z uśmiechem na ustach, podziękowałam mężczyźnie za pomoc i wsparcie. Żegnając się z nim, sięgnęłam po walizkę wychodząc razem z dziewczyną z budynku.

Po drodze, zaszliśmy w stronę parku, gdzie kupiliśmy sobie lody. Usiedliśmy na ławce i ciesząc się słoneczną pogodą zaczęliśmy rozmawiać. Widok jej szczęścia i radości sprawiał, że moje serce było szybciej. Byłam na prawdę szczęśliwa, że w końcu mogła poczuć ponownie smak wolności, bez tego uczucia samotności, czy skrępowania.

Jakiś czas później, gdy słońce zaczęło zachodzić za chmur, wstaliśmy z ławki i wychodząc z parku, wróciliśmy do hotelu. Tam razem z jej pomocą, spakowałam wszystkie ciuchy oraz rzeczy do walizki. Półtorej godziny później, wszystko było popakowane. Zerkając do komód czy na pewno wszystko wzięłam zauważyłam kopertę, na której napisane było moje imię. Lekko zdezorientowana sięgnęłam po nią, otwierając ją następnie. Ze środka wyjęłam przyjemny w dotyku papier rozkładając go. 


Jeżeli to czytasz, zapewne nie ma mnie przy Tobie. Muszę przekazać Ci bardzo ważną wiadomość. Od początku wiedziałam, że coś z tej znajomości może wyjść. Wierzyłam, że mimo mojej osobowości, uda mi się zwrócić Twoją uwagę ku sobie i udało mi się. Mimo upływy tych paru lat, udało mi się.
 Jednak nie to chcę Ci przekazać. Chcę abyś wiedziała, że mimo dzielącej nas obecnie odległości,
 kocham Cię szalenie mocno i nie jestem w stanie opisać tego słowami. Te uczucie wypala każdą komórkę mojego ciała, przez co chcę czuć tego więcej. Moje życie, bez Ciebie u boku nie byłoby życiem. Byłoby szarą monotonnością, która dręczyłaby mnie od momentu twojego odejścia.
 Nie potrafiłabym zaufać już nikomu. Nigdy nie otworzyłabym się komuś tak bardzo, jak Tobie.

 Jesteś dla mnie tlenem, moim narkotykiem, uzależnieniem, pragnieniem. Jesteś moim marzeniem. Do dziś dzień śmiem wątpić w to, czy jesteś prawdziwa, czy to jedynie wyobraźnia płata mi figle. Dawniej nie wyobrażałam sobie innego życia. Teraz wszystko się zmieniło. Dzięki Tobie.
 I wiedz, że jeżeli przyjdzie taki dzień, że twoje uczucie do mnie wygaśnie, ja nadal będę wierna Tobie. Do końca mojego banalnego życia, którego tak za razem nienawidzę, jak i również kocham. Mimo wszystkich przykrości, bólu i krzywd na mojej drodzę, nie potrafiłabym trzymać się od Ciebie z daleka. Czuję, że moje miejsce jest przy Tobie, jednak czy ty również to czujesz? Czy czujesz te uczucie spełnienia? Czy czujesz tę namiętność? Za każdym razem zadaje sobie to pytanie nie będąc w stanie sobie odpowiedzieć. Jesteś dla mnie jedną wielką zagadką Lauren. Jedną wielką cholerną zagadką, która tworzy szaleństwo w mojej głowie. Na twój widok, moje ręce się pocą, na twój dotyk, moje ciało drży, na twoje słowa, moje serce wybija jak szalone, twoja miłość, wypala cały mój zdrowy rozsądek. Jesteś moim sensem istnienia na tym przeklętym świecie, pełnym czyhającego zła za rogiem ulicy. Jesteś moim wszystkim, a bez Ciebie jestem niczym, niż samym ciałem. Moja dusza znajduje się teraz w twoich dłoniach, a co z nią zrobisz
, to już twoja wola.

Kocham Cię

Karla Camila Cabello Estrabao.

Pozwalając łzom spadać na moje rozgrzane policzki, starłam je wierzchem dłoni trzymając ciągle w ręce list. Ta kobieta kiedyś doprowadzi do palpitacji serca. Rozmyślając o brunetce położyłam się na plecach po chwili się prostując z nadejściem pewnej myśli. Szeroko wyginając usta w uśmiechu wyprostowałam się jak struna, normując przyśpieszony oddech. Wstałam z łóżka przenosząc spojrzenie na brunetkę, która wyszła z łazienki. Szybko podchodząc do jej ciała, złapałam ją za rękę kierując w stronę walizek, skąd wzięłam dokumenty, następniej udając się na przedpokój.

- Ubieraj się. Wychodzimy do miasta. Musisz mi w czymś pilnie pomóc. - wysyłając ku niej poważne spojrzenie, pokiwała lekko głową ubierając kurtkę oraz buty.

Sięgając po klucze, zamknęłam za brunetką drzwi chowając dłonie do kieszeni płaszcza. Razem z dziewczyną zaszliśmy do kwiaciarni, gdzie zamówiłam ogromny bukiet białych róż, wiedząc, że brązowooka je uwielbia. Wychodząc, skierowaliśmy się w stronę jubilera. Wchodząc do środka, ustałam w kolejce, po chwili podchodząc do siwowłosej kobiety z sympatycznym uśmiechem.

- W czym mogę służyć? - zapytała posyłając w moją stronę radosne spojrzenie.

- Szukam pierścionka zaręczynowego. - odpowiedziałam przebierając delikatnie palcami z szerokim uśmiechem na ustach.





Bitterness || CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz