Kiedy otworzyłam oczy oślepiło mnie światło lampki. Poczułam jakby ktoś mocno uderzył mnie w brzucho. Podniosłam wzrok zauważając nieznaną mi postać.
- Jak się czujesz? - zapytała troskliwym głosem.
- Um, nie najgorzej. Może to chamskie z mojej strony, ale znamy się? - zapytałam mimo skwaszonej miny. Ból coraz bardziej się nasilał, czułam jak powoli zaczynam znowu odpływać.
- Jestem Ariana. Proszę zostań, nie zamykaj oczu, wszystko będzie dobrze chce Ci pomóc. - powiedziała dosięgając mojej zimnej dłoni. Podniosła lekko moją głowę kładąc ją na miękką poduszkę.
Kiedy udało mi się unormować przerywany oddech zapytałam ochrypłym głosem.
- Jak się tutaj znalazłam? I ile już tu jestem? Jaki jest dzień, godzina? - zaczęłam zadawać pytania w szybkim tempie mimo trudności w mówieniu.
- Odpowiadając na twoje pierwsze pytanie. Przechodziłam niedaleko rzeczki kiedy zauważyłam twoje nieprzytomne ciało . Myślałam, że coś Ci się stało więc podeszłam bliżej. Miałaś zamknięte oczy a twoja klatka piersiowa powoli się unosiła. Próbowałam Ciebie dobudzić, lecz.. nie udało się. Stwierdziła, że nie mogę Ciebie zostawić samej i lepiej jak Ciebie stamtąd zabiorę, gdyż nocą chodzą tam nie zbyt przyjemni ludzie. Aktualnie jednak znajdujesz się w moim pokoju. Jesteś tutaj już 4 dzień.Przez ten czas ani razu się nie wybudziłaś. Przyniosę Ci teraz jedzenia, abyś mogła się zregenerować, gdyż długi okres czasu nic nie jadłaś. - powiedziała powoli odchodząc kiedy zatrzymałam ją łapiąc ją za dłoń.
- Dziękuję, nie wiem dlaczego to robisz, ale dziękuję. - szepnęłam zawstydzona.
- Nie ma za co. - wysłała mi pokrzepiający uśmiech i wyszła z pokoju.
Zauważyłam mój telefon, który leżał niedaleko mnie na komodzie. Sięgnęłam po niego i włączyłam go. Moim oczom ukazało się mnóstwo połączeń i milion wiadomości. Otworzyłam wiadomości i zaczęłam czytać.
Camz (16:33): Lauren. Odpisz, martwię się. :*
Camz (17:00): Co się dzieje?
Camz (17:38): Skarbie, czemu się nie odzywasz.
Camz (18:16): Lauren.
Camz (18:40): Lauren!
Camz (19:03): Nie wiem co ty robisz, ale odpisz mi!
Camz (19:15): Olewasz mnie?
Camz (21:42): Nie poddam się tak łatwo. Daj mi jakiś znak w tej chwili!
Camz (23:14): Lauren błagam Cię.
Camz (9:13): Martwię się. Proszę daj mi znak. Chociaż wyślij głupią kropkę, lecz daj mi jakiś znak, że żyjesz.
Camz (20:53): Proszę, jestem na skraju wytrzymania. Lauren skarbie.. ;(
Camz (5:32): Kochanie gdzie jesteś, nie odzywasz się do mnie od dwóch dni.
Camz (10:06): Błagam, odpisz. Nie wytrzymam dłużej.
Camz (12:00): Skarbie. ;(Camz (14:47): Cokolwiek zrobiłam KOCHAM CIĘ i nie chce Ciebie stracić, proszę odpisz.
Camz (16:25): Kocham Ciebie nad życie! Lauren, błagam.
Camz (3:03): Minęły trzy dni. Co się z Tobą dzieje skarbie? Gdzie jesteś?
Camz (5:31): Tęsknię. Nie wiem co robić. Co jeżeli leżysz teraz w szpitalu albo... nie żyjesz?!
Camz (14:56): Byłam u Ciebie w domu. Twoi rodzice są tak samo zmartwieni jak ja. Powiedzieli, że parę dni temu byłaś na noc u koleżanki. Nie wróciłaś od tamtego dnia. Lauren, boję się, że Ciebie już nie zobaczę. Proszę wróć, moje życie nie ma bez Ciebie sensu.
Camz (22:13): Kolejna noc a Ciebie nie ma. Czy jeszcze jesteś? Daj mi nadzieję. Kocham Ciebie bardziej niż sądzisz i nie przeżyję, jeżeli coś Ci się stało. ;(
Camz (23:20): Kocham Cię, proszę wróć do mnie. Do nas, do rodziców. Nie wiem co uczynić Lauren, po prostu nie wiem.
Camz (1:11): Wróć Skarbie. Po prostu wróć. ;(
Wyszłam z wiadomości od dziewczyny i zauważyłam kolejne od rodziców. Pisali, żebym dała im znak gdzie jestem i wróciła do domu. Podniosłam swój wzrok wraz z otwarciem drzwi przez które przeszła brunetka z miską zupy. Odstawiła naczynie obok łóżka posyłając mi uśmiech.
- Smacznego. - powiedziała entuzjastycznie.
Skinęłam głową i posyłając jej wdzięczny uśmiech zaczęłam jeść danie, które było na prawdę dobre. Dawno nie jadłam czegoś tak smacznego. Zjadłam szybko wywołując na twarzy dziewczyny jeszcze szerszy uśmiech. W policzkach pojawiły się dołeczki, co uważałam za słodkie. Przewróciłam oczami na jej komentarz o moim wilczym apetycie i powoli wstając wystawiłam do niej rękę.
- Ariana? - zapytałam cicho.
- Tak? - wysłałam mi kolejny uśmiech.
- Um, ja.. nie wiem jak Ci dziękować. Na prawdę, gdyby nie twoja lojalność nie wiadomo co mogłoby się ze mną stać. Ja.. na prawdę jestem wdzięczna i zrobię wszystko co chcesz w za mian za twoją pomoc. - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Wszystko? - zapytała z uniesioną brwią.
- Wszystko. - przytaknęłam.
- A więc chcę, abyś... została moją przyjaciółką. - spoglądała na mnie swoimi brązowymi oczami nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
- Oczywiście się zgadzam. A więc. Miło mi. Lauren Jauregui. - wyciągnęłam zza pleców swoją bladą dłoń.
- Ariana Grande. Miło Ciebie poznać Lauren. - chichocząc pod nosem sięgnęła po moją rękę i ścisnęła ją.
- Lauren, nie chcę Ciebie wyganiać, ale.. powinnaś wrócić do domu. Twoi rodzice zapewne strasznie się martwią. Zapewne nie wiedzą gdzie jesteś a j.. - nie dałam jej dokończyć.
- Masz rację. Pójdę już. Dziękuję na prawdę za wszystko Ari. - szepnęłam patrząc jej głęboko w oczy.
- Nie ma sprawy. Tu masz mój numer. Dzwoń kiedy chcesz. Może gdzieś w najbliższym czasie wyskoczymy razem. - odpowiedziała zapisując na moim telefonie jej numer.
- Zrozumiano. Lecę. Na razie Ari. - powiedziałam tuląc ją.
- Pa. Do zobaczenia. - wysłała mi ostatni uśmiech za nim wyszłam z jej domu i udałam się w stronę swojego, gdzie czekała mnie rozmowa z rodzicami.
Godzinę później.
Po wyjściu z domu dziewczyny zrobiłam sobie mały spacer przedłużając swój powrót do domu. Będąc przy podjeździe zauważyłam sporą ilość aut na naszym parkingu. Przez okno w salonie zauważyłam jak spora część rodziny w tym moi rodzice, dziadkowie od strony mamy i taty, ciocie i wujkowie siedząc na fotelach i sofach mając na swoich twarzach smutek. Wzięłam ciężki oddech i robią krok na przód otworzyłam drzwi nie robią przy tym hałasu. Zdjęłam kurtkę i buty. Wstrzymując na chwilę oddech odnalazłam w sobie odwagę i weszłam do pokoju, gdzie znajdowała się moja rodzina. Moja mama podniosła na mnie swoje czerwone oczy, pełne rozpaczy i troski. Otworzyła lekko usta i omijając innych podbiegła w moją stronę rzucając się moje ramiona. Czułam jak jej łzy spadają na moją koszulkę. Ręką zaczęłam głaskać jej oczy dodając jej otuchy.
- Dziecko moje kochanie. Córeczko moja najdroższa, gdzie ty byłaś? - zapytała próbując zatrzymać szloch.
- Opowiem Ci kiedy indziej, zbyt długa jest ta historia. - odsunęłam się od jej ciepłego ciała i spojrzałam na resztę rodziny. Po chwili wszyscy wstali i w krótkim czasie znaleźliśmy się w uścisku rodzinnym. Czy mogłam mieć lepszą rodzinę? Nie.
Notka:
Tutaj coś za brak rozdziału w czwartek.
Do następnego.
Love yaa. xx
Ach i nie zapominając.
Jutro zaczyna się weekend, więc możliwe, że wystąpią 2/3 rozdziały. :)
CZYTASZ
Bitterness || Camren
Fiksi Penggemar"You'll only win if you don't give up Cause love is war and war is love" Namiętność, uczucie, zazdrość, frustracja. Co się stanie gdy dotychczasowa nienawiść zamieni się w miłość? Czy będzie ona na tyle silna, że przezwycięży wszystko? Co jeżeli ró...