Niespodziewany przyjazd

10K 519 852
                                    

Cicho mruknąłem, słysząc dźwięk kolejnej wiadomości. Z trudem wyciągnąłem telefon i odblokowałem. Usłyszałem za sobą zniecierpliwioną staruszkę, która sapnęła, żebym się pośpieszył. Nie mogłem się rozdwoić, a usłyszałem dźwięk kolejnej. Wznosząc oczy do góry, sięgnąłem po zakupy i odszedłem od kasy, przepuszczając kobietę. Postawiłem siatki przy kasie obok i spojrzałem na wyświetlacz zdenerwowany. Nadawcą wiadomości był nie kto inny jak... Sherlock! Cholerny Sherlock, który męczy mnie wiadomościami odkąd wyszedłem z domu na zakupy.

11:00

Kiedy będziesz?

SH


11:00

Kupiłeś wszystko?

SH


11:02

Zaraz będę i nie, nie kupiłem nic jeszcze, bo cały czas muszę odbierać te Twoje cholerne wiadomości!


Nie rozumiałem wielu jego nawyków i zachowań. Nie wiedziałem czemu jak tylko gdzieś wychodzę to zaczyna mnie spamować i wydzwaniać. Czemu jak wrócę później to zachowuje się jakby był obrażony. Dziwię się, że pisząc ze mną zawsze na końcu wiadomości daje swoje inicjały.

Przecież doskonale wiem, że to z nim piszę...

Po mojej wiadomości nastąpiła cisza. Telefon nie wyświetlał żadnych wiadomości. Korzystając z tej okazji i z tego, że przy kasie chwilowo nie było żadnej kolejki załadowałem tam swoje zakupy. Kasjerka uśmiechnęła się do mnie, a ja zmieszany to odwzajemniłem.

- Żona niecierpliwa? - Spytała grzecznie, licząc moje zakupy.

- Hah, można tak powiedzieć. - Odparłem.

Wielokrotnie się zastanawiałem czy jako kobieta Sherlock byłby tak samo zrzędliwy jak jest teraz.

Usłyszałem dźwięk telefonu i aż się skrzywiłem. Skinąłem przepraszająco kasjerce, która miała mi już podać ile płacę i zerknąłem na ekran.


11:08

Kocham Cię.

SH


I to jest właśnie Sherlock. Spamuje mi, żeby zaraz po chwili napisać coś co zbije mnie z tropu. Poczuwszy jak czerwienieją mi policzki, wyjąłem pieniądze i podałem kasjerce. Uśmiechnąłem się, mówiąc, że reszta dla niej i biorąc torby, wyszedłem ze sklepu.

Dziś wyjątkowo świeciło słońce i wiał lekki wietrzyk. Cieszyłem się taką zmianą pogody. Nie lubiłem kiedy padało i było zimno. Przywykłem raczej do ciepła. Idąc ulicą, myślałem co ciekawego mnie dzisiaj spotka. Odkąd przeprowadziłem się na Baker Street nie było praktycznie dnia, w którym nie działoby się nic zaskakującego. Jak nie tajemnicze sprawy to Sherlock, który swoim bytem nigdy nie pozwoli mi się nudzić.

Dotarłem do domu i biorąc głęboki oddech, wszedłem do środka. Zdjąłem kurtkę i buty. Pokonując schody i niosąc torby, stanąłem w progu drzwi. Wyszukując wzrokiem Sherlocka. Rozsiadł się w swoim fotelu, z nogą założoną na drugą z zamkniętymi oczami i dłońmi przyłożonymi do ust w jego charakterystyczny sposób.

- Witaj. - Mruknąłem i wszedłem do kuchni. Nie raczył mi odpowiedzieć, ale za to uchylił błękitne oczy spod powiek, obserwując mnie.

Nie lubiłem gdy tak robił. Nienawidziłem jak ktoś spojrzeniem próbował przeszyć mnie na wskroś, tym bardziej jak robił to sam Sherlock. Rozpakowałem zakupy, wyjmując paragon i kładąc na blacie.

Johnlock ~~fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz