Najgorszy tydzień w życiu - cz. 2

1.4K 185 37
                                    

Po podniesieniu się z łóżka poczułem silny ból głowy. Rozważałem myśl czy nie zostać w ciepłym łóżku i nie leżeć, próbując odsypiać te kilka godzin. Niestety zdałem sobie sprawę, że i tak by mi to nie pomogło, bo wiem myśl o tym co wczoraj powiedział mi Sherlock nadal nie dawała mi spokoju.

Usiadłem na łóżku, przecierając zaspane oczy. Długo tak siedziałem, sam nie wiem ile, ale miałem wrażenie, że moje rozmyślania nie mają końca. Próbowałem przypomnieć sobie, czy za tydzień nie ma czasem jakiegoś ważnego wydarzenia, ale nic mi nie przychodziło do głowy.

Myślałem też nad tym, że Sherlock ukrył jakąś tajną wiadomość lub ostrzeżenie w tym komunikacie, ale wydawało mi się to niemożliwe. Brzmiało to dosyć dosadnie i stanowczo.

Westchnąłem. Czułem w sobie ogromną wszechogarniającą pustkę, która powoli mnie wyniszczała. Zamknąłem oczy na chwilę, ale zaraz w głowie miałem obraz detektywa powtarzającego w kółko to samo: "Nie będziemy przyjaciółmi".

Powinienem być zły? Obrazić się? Rozkwasić mu nos?

Mimo, że odczuwałem zewnętrzną ochotę, aby to zrobić to jednak coś mi mówiło, że wyżywanie się nic mi nie da po za chwilową satysfakcją. Co więcej, nawet nie wiedziałem czy będzie dobrym pomysłem pogadanie na spokojnie o tym z nim. Sherlock nie wyglądał wczoraj na chętnego do dalszej rozmowy, więc dzisiaj może w ogóle o tym nie myśleć, a ja wyjdę na kogoś wypominającego.

Podniosłem się leniwie z łóżka, gdy usłyszałem nieśmiałe pukanie do drzwi.

- John? Kochanie, mogę z tobą porozmawiać? - Pani Hudson rzadko z samego rana przychodziła z jakąś sprawą.

- Niech pani wejdzie! - zawołałem, chociaż nie wiem po co skoro kobieta doskonale mnie słyszała.

Nasza (nie)gospodyni weszła po cichu do środka.

- John, nie wiem czy Sherlock ci wspominał, ale mam do ciebie prośbę. Jemu nie wspominałam jaka to prośba, bo wiem, że nie zgodziłby się.

Brzmiało to tak, jakbym ja był osobą, którą można poprosić o wszystko.

- Wyjeżdżam z moją siostrą na jej działkę i wracamy po tygodniu. Ostatnio jednak kupiła sobie psa i chciała aby ktoś się nim zaopiekował - spojrzała na mnie z zakłopotanym uśmiechem.

- Mam się opiekować psem?

- Byłybyśmy ci bardzo wdzięczne.

Wziąłem głęboki wdech, wiedząc jak się skończy ta cała opieka, zwłaszcza gdy Sherlock zastanie zwierzę w mieszkaniu.

- Dobrze, zajmę się nim.

- Bardzo ci dziękuję. Jeszcze dzisiaj moja siostra o tutaj przywiezie oraz rzeczy, które spożywa.

Skinąłem głową, a kiedy pani Hudson opuściła mój pokój zacząłem przeklinać samego siebie, że się zgodziłem. Liczyłem chociaż na to, że pies będzie mały i nie zajmie sporo miejsca.

Wyszedłem ze swojej sypialni i podążyłem w stronę kuchni. Nigdzie nie widziałem Sherlocka. Może to nawet lepiej. Nie czułem się na siłach, aby z nim rozmawiać.

Wtedy, jak na złość, mężczyzna wyszedł z łazienki wpadając na mnie. Spojrzał na mnie zaskoczony.

- Witaj, John.

- Hej - rzuciłem krótko i ominąłem go, zamykając szybko drzwi.

Tak. To co robiłem było żałosne, nawet jak na mnie, ale naprawdę, gdy tylko go widziałem przypominałem sobie o jego wczorajszych słowach. Przyznałem sam przed sobą, że sprawiało mi to ból, tym bardziej, że nie wiedziałem czemu chce zerwać naszą przyjaźń. Tak bez powodu.

Johnlock ~~fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz