Uzdrowiona egzystencja - cz. 1

1.3K 123 18
                                    

Niedawno wybrałam się na film "Lekarstwo na życie" w poszukiwaniu czegoś, co by mnie zainspirowało do następnego ff :D I tak się składa, że część fabuły filmu faktycznie zwiększyła napływ mojej weny i tak oto zaczynamy kolejne opowiadanie. Normalne, bez żadnych Alicji, Demonów Dusz, wybiegu w przyszłość czy w inne rzeczywistości XD

Jeśli chodzi o spojlery...

Właściwie, jedyne co zaczerpnęłam to imię głównego bohatera i tematyka :') No, może niektóre sceny będą podobne do tych, które miały miejsce w "Lekarstwie na życie", ale maksymalnie się postaram je zmienić ze względu na nie odgapianie wszystkiego i ze względu na postacie Sherlocka i Johna.

Jednak przebieg fabuły i jej znaczenie zmieniam na swoje własne potrzeby :3

Miłego czytania :D

~~

Pani McGarden nerwowo bawiła się skuwką od ściągaczy przy swojej kurtce, wbijając uporczywie wzrok w Sherlocka. Detektyw ze spokojem czytał list, który pokazała mu klientka. Ja stałem pochylony za fotelem mojego partnera, również śledząc spojrzeniem tekst.

Ciszę przerwały nagłe słowa Holmesa, który skończył przyswajać zapisaną notkę na cienkim papierze:

- Wygląda na to, że wszystko gra z pańskim dziadkiem. Pismo jest spokojne i napisane bez pośpiechu z charakterystycznymi wyrażeniami jak dla starszej osoby. Nie ma powodów do obaw.

Kobietę nie ucieszyły jego słowa. Spojrzała na niego z upartością, zaciskając palce na materiale nakrycia przeciwdeszczowego.

- On nie chciał tam jechać. Nie cierpiał tego miejsca tak bardzo, że gdy tylko o nim słyszał to potrafił wziąć wszystko co miał w zasięgu ręki i zacząć tym rzucać. Wrzeszczał i awanturował się, a uspokajał dopiero po jakimś czasie. Temat sanatorium u mnie w rodzinie jest tematem tabu i nie zaczynaliśmy go przy dziadku.

- Czemu tak bardzo nie lubi tego miejsca? - spytałem, wyprostowując się.

Donna McGarden spojrzała na mnie ze zmartwieniem.

- Mój dziadek nie należy do zwolenników nowoczesnej medycyny. Żyje przeszłymi sposobami i nie ufa technologii. Sanatorium Lockhart charakteryzuje się bardzo rozwiniętą techniką zarówno rekreacyjną, odpoczynkową jak i leczącą. Twierdził, że jego dobrzy znajomi, którzy udali się tam na kurację po kilku miesiącach pobytu stali się zupełnie innymi ludźmi.

Sherlock zmarszczył brwi w charakterystyczny sposób jak wtedy, gdy nad czymś intensywnie się zastanawia. Przejechał swoimi kościstymi palcami po stemplu na kopercie w zastanowieniu.

- "Innymi ludźmi"? Niech pani rozwinie tę myśl - poprosił, oddając list kobiecie.

- To tak jakby zmienili całkowicie swoje upodobania, cechy charakteru i nawyki. Wszystkich jednak łączył fakt, że zachowywali się tak... dziwnie lekko i potulnie. Mieli skłonności do zapominania o różnych rzeczach.

- Starszym pamięć często szwankuje - mruknął cicho Sherlock, ale klientka zdołała to usłyszeć.

- Uważa pan, że przesadzam? - rzuciła gniewnie, marszcząc swoje idealnie pomalowane brwi.

- Nie, pani McGarden. Stwierdzam oczywisty fakt, że osoby w podeszłym wieku wykazują tendencję to zapominania. To, że mogą wydać się inni możliwe, że jest wynikiem próby przystosowania się ponownie do ich codzienności, bo tak jak sądzę, w tym sanatorium panuje inna rutyna dnia. Ich sposób bycia można wyjaśnić łatwo, albowiem przez długi czas mieli ścisłą kurację w celu wyleczenia choroby. Logiczne więc, że mogło to wpłynąć na osobowość człowieka.

Johnlock ~~fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz