Twarzą w twarz - cz. 2

1.5K 163 77
                                    

Dla zniecierpliwionych :P

~~

Tydzień wcześniej...

Sherlock od kilku minut kręcił się bez celu po salonie, a ja obserwowałem go z nad gazety.

Próbowałem odszukać jakiejś sprawy, która by go zaciekawiła, ale nic dziwnego nie znalazłem.

Zdziwił mnie fakt, że wyjątkowo dzisiejsza prasa przedstawiała nudne i nic nie warte fakty, żadnych ciekawostek.

Odłożyłem ją z westchnięciem na stolik i spojrzałem na detektywa.

- Sherlock, zaraz przekopiesz się do parteru, chodząc tak w kółko.

Brunet nie odpowiedział mi na początku. Wskazał palcem na gazetę i zmrużył oczy.

- Masz takie same wrażenie, nieprawdaż?

- Odnośnie czego?

- Prasy, John! Żadnych zagadek, spraw czy nawet zaginięć.

- Nie pierwszy raz Londyn śpi...

- Londyn nigdy nie śpi - powiedział oschle, unosząc podbródek. - Po za tym, w tej gazecie nie ma nic. Jakby została wyprana z wszelkich dziwnych rzeczy. Zwiększyła się za to dawka informacji politycznych i ofert pracy tak jakby próbowali uzupełnić braki na stronach.

- Myślę, że przesadzasz, Sherlock, bo jesteś cholernie znudzony - uśmiechnąłem się lekko, a on prychnął.

- John, twoja błędna i całkowicie wymuszona dedukcja mnie irytuje. Naprawdę nie zauważasz, że coś tu jest nie tak?

- Dobrze - westchnąłem, czując, że trochę mnie to zirytowało. - Załóżmy, że prasa faktycznie coś ukrywa, po co miałaby coś takiego robić?

- Być może rząd nie chce ukazywać jakiś poufnych informacji.

- Przecież sam powiedziałeś, że informacje skupiają się wokół polityki - zauważyłem.

- Sprawa nie koniecznie musi dotyczyć bezpośrednio problemów rządu. Może być to równie dobrze jakieś zdarzenie z zewnątrz, które wyjątkowo rząd nie chce ujawniać. Tylko dlaczego się tym zainteresował?

Sherlock usiadł na swoim fotelu w zamyśleniu.

Spróbowałem zmienić temat:

- Przypominam ci, że jutro mamy jechać do mojej siostry na kilka dni, Sherlock. Dlatego tym lepiej, że nie mamy żadnej sprawy, a ty masz jutro nigdzie nie znikać, jasne?

Detektyw od paru dni wychodził z domu od rana i wracał dosyć późno. Gdy próbowałem się dowiedzieć co robił przez ten czas, zbywał mnie, mówiąc, że załatwiał osobiste sprawy.

Ponieważ nie chciałem być wścibski i ufałem Sherlockowi przestałem go o to ciągle wypytywać.

Westchnął, przewracając oczami.

- Niech ci będzie - odparł jakby od niechcenia.

Podszedłem do niego, opierając ręce na obu oparciach fotela i pochyliłem się.

Detektyw od razu się rozchmurzył i przyciągnął moją twarz tak, żeby mógł mnie pocałować.

Oboje nagle usłyszeliśmy jak się otwierają drzwi na dole i ciężkie kroki na schodach.

Odsunęliśmy się od siebie trochę zdumieni, kiedy do środka wparował nagle Mycroft.

Sherlock jęknął przeraźliwie niezadowolony widokiem swojego brata, a ja obdarzyłem go pytającym spojrzeniem.

Johnlock ~~fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz