Rozdział 17

6.1K 317 5
                                    

Selena
W walizce były dwa pistolety i jakiś dokument o przejęciu magazynu w Sydney. Zastanawiam się tylko ,po co Luke'owi te pistolety. Ten dokument to pewnie ten papier, który został niby spalony. Usłyszałam otwierany zamek w drzwiach, szybko schowałam walizkę do szafy i zeszłam na dół.
- Hej Lukey
- Hej Kochanie
- Wszystko okey?
- Mhm
- Czy ty coś ukrywasz, dziwnie się zachowujesz?
- Wszystko okey, po prostu się wystraszyłam jak wszedłeś, myślałam, że to ktoś inny.
- Nie bój się, a następnym razem lepiej zamknij drzwi kluczami.
- Dobrze

Rano
- Selena ja muszę wyjść coś załatwić.
- Znowu , przecież wczoraj gdzieś wychodziłeś , w ogóle co ty robisz?
- Przepraszam , później ci powiem.
- Okey
- Pa skarbie
- Pa
Luke wyszedł, a ja poszłam na górę sprawdzić walizkę. . Nie było jednego pistoletu. Wzięłam drugi i ten dokument i wyszłam z domu.
Poszłam za Lukiem w miejsce gdzie był wczoraj. Tym razem też nie wiedziałam co się stanie , ale pewnie nic dobrego skoro Luke wziął pistolet.
Luke wszedł do magazynu , a ja przysłuchiwałam się rozmowie , które potem przerodziły się w krzyki.
- Nie mam tych pieniędzy, w banku powiedział facet , że jutro mi dadzą.
- Czy ty myślisz, że my ci uwierzymy? Serio jesteś taki głupi?
- Wiem, że pewnie nie ,ale dajcie mi jeden dzień. Tylko jeden.
- Okey, masz jeden dzień, a jak nie , to wiesz co z tobą będzie?
- Tak
Nie słuchałam dalej tylko szybko wróciłam do domu. W drodze wymyśliłam jeden plan. Kupię jeden magazyn , ale w Londynie, a Luke zatrzyma swój w Sydney. Mam nadzieje tylko , że ci kolesie pójdą na to . Problem jest taki , że muszę wziąć ich numer z telefonu Luke'a i spotkać się z nimi przed nim. Nie jest to najprostsze rozwiązanie, ale przecież to tylko magazyn. Mam duże oszczędności na koncie , że równie dobrze mogłabym dać Luke'owi potrzebną mu kasę , ale on pewnie zrobił by jakiś numer tym facetom, a ja chcę mieć ich po prostu z głowy. Nie chcę, żyć ze świadomością, że mogą mnie dopaść, albo Luke'a. Wiem , że tak sama się podłoże, ale to lepsze wyjście niż każde inne w tej chwili. Wróciłam do domu i odłożył pistolet oraz ten papier do jego walizki. Potem postanowiłam, że zacznę coś robić, żeby Luke nie pomyślał, że nic nie robiłam. Nie wiem dlaczego, ale narazie nie przejmowałam się tym jak bardzo jestem na niego zła tylko tym , żeby wszystko się udało. Oczywiście jestem na niego strasznie zła , bo mnie okłamuje, ale znowu wiem, że robi to dla nas.
- Hej, skarbie, znowu nie zamknęłaś drzwi.
- Hey Lukey ,nie chciało mi się ich zamykać.
- Okey
- Gdzie byłeś?
- Przejść się po mieście, zobaczyć czy są jakieś fajne miejsca gdzie mogę Cię zabrać.
- I są?
- No parę jest.
Mam nadzieję, że nie mówi , o magazynach.
- Lukey , czy mogłabym pożyczyć twój telefon , bo mój się gdzieś zapodział, a musze zadzwonić?
- Jasne , ale potem lepiej znajdź telefon.
- Okey, dziękuję
Dałam mu buziaka w policzek i poleciałam na górę. Tak naprawdę mój telefon leżał na półce, ale co tam. Otwarłam ostatnie kontakty na telefonie Luke'a i spisałam numer na swój telefon. Zadzwoniłam od razu po pizze , żeby nie było, że nie zadzwoniłam nigdzie. Po zadzwonieniu zeszłam do Luke'a.
- Dziękuję
- Nie ma za co
- Idę poszukać telefonu na górę.
- Okey, pomóc ci?
- Nie to tylko telefon dam rade.
- Okey
Znów znalazłam się w sypialni na górze i zamkłam drzwi , żeby zadzwonić.
Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, aż w końcu ktoś odebrał.
- Halo?
- Dzień dobry
- Dzień dobry, o co chodzi?
- Czy moglibyśmy się dzisiaj spotkać o 17 ?
- A kto mówi?
- Ktoś ważny, sprawa też jest ważna. To jak?
- Okey , gdzie?
- Zaproponuj miejsce , ale wolałabym rozmawiać w cztery oczy na osobności, jeśli to nie problem?
- Okey , to może koło magazynów tych opuszczonych?
- Okey o 17?
- Tak
- Do zobaczenia
- Do zobaczenia.
Udało się, mam tylko dwie godziny. Zeszłam na dół, bo zadzwonił dzwonek do drzwi , czyli pizza.
- Selenka zamawiałaś pizze?
- Tak, no przecież, ktoś musi dbać , o twój brzuszek , żeby nie burczał z głodu.
- Okey
Minęła godzina, a ja postanowiłam się zbierać.
- Lukey wychodzę.
- Gdzie idziesz?
- Spotkać się z jednym znajomym.
- Mam być zazdrosny?
- Nie masz , o co?
- Okey, tylko uważaj na siebie.
- Będę
- Pa
- Pa
Potem wyszłam zabrałam ze sobą pistolet w razie czego . Mam jednak nadzieję, że się nie przyda.








Przepraszam za przerwie, ale nie miałam pomysłu, mam nadzieję, że się podoba. Dobranoc kochani :-*

Przyjaciel mojego brata |L.H.|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz