Rozdział 4

638 99 2
                                    

Janek POV.
Gdy wszystkie lekcje dobiegły końca udałem się do szatni. Mieściła się na najniższym piętrze szkoły, pod salami. Znalazłem swój płaszcz i zarzuciłem go na siebie, dokładnie zapinając wszystkie guziki. Gdy już prawie byłem gotowy do wyjścia, kątem oka dostrzegłem zbliżającego się Tomka. Po wyrazie jego twarzy nie byłem w stanie wywnioskować jakie emocje nim targają, mimo to przeczucie mi podpowiadało, że miewał lepsze dni niż dzisiejszy. Jaki ze mnie Sherlock.

Tomek POV.
Musiał. Musiał, do kurwy nędzy, przyjść i zachowywać się jak pięciolatek, który zgubił się w sklepie. Przez niego musiałem wysłuchiwać nieustannych, szyderczych komentarzy ze strony znajomych. Powoli kończyły mi się dobre risposty. Owszem, jako Gimper często dawałem widzom znaki, że wolę chłopców, jednak jako Tomek? Nie byłem w tej sprawie pewny, delikatnie mówiąc. Z jednej strony nigdy nie czułem specjalnego pociągu do płci przeciwnej, ale do tej samej także nie. Słowem - byłem od dawna sam. Jednak nie przeszkadzało mi to nazbyt.
Bez słowa ubrałem cały zimowy zestaw, poprawiłem czapkę i szturchnąłem Jasia wskazując, by szedł za mną. Im szybciej to skończymy, tym lepiej dla mnie. W sumie dla niego pewnie też.

Janek POV.
Kiwnąłem głową i ruszyłem za chłopakiem. Narzucił szybkie tempo, przez co niemalże biegłem za nim. Nie miałem jednak odwagi, by poprosić go o zwolnienie. Pewnie tylko by mnie ofuknął, że powinienem zadbać o kondycję, nie narzekać tyle, czy coś w tym stylu. Po jego sylwetce mogłem wywnioskować, że poświęca na nią sporo czasu, w przeciwieństwie do mnie.
Nagle wypadłem na chłopaka, uderzając w jego plecy, gdy niespodziewanie się zatrzymał. On jednak nie zareagował na to.
- Przepraszam - mruknąłem cicho, robiąc krok w tył.
Rozejrzałem się. Staliśmy przed ogromnym blokiem. Jego ściany były jasno beżowe, a balkony błękitne. Tomek wyjął z kieszeni klucze i otworzył drzwi. Wyrawałem się z zamyślenia i wszedłem do środka, zanim te się zamknęły. Cały czas żaden z nas się nie odzywał. Czekaliśmy razem na windę. W międzyczasie brunet wyjął telefon i zrobił sobie kilka głupawych zdjęcie na snapchacie. Gdy z charakterystycznym dźwiękiem metalowe drzwi się rozsunęły weszliśmy do środka, a on nacisnął przycisk z numerem dwanaście. Wysoko.
W końcu dotarliśmy na miejsce. Zostałem wpuszczony do środka. Na początku pozbyłem się butów, by nie brudzić podłogi i zostawiłem je przy drzwiach na przeznaczonej do tego wycieraczce. Mieszkanie było nieduże. Składało się zaledwie z kuchni, łazienki, niedużego salonu i pokoju Tomka. Zdziwiło mnie nieco, że mieszkał sam. Może i byliśmy już pełnoletni, ale ja bym się na taki krok nie zdecydował. Jednakże nie powinienem się porównywać z nim. On był... Doroślejszy w stosunku do mnie. I to bardzo.
- Będziesz wieczność stał w przejściu? - usłyszałem zmęczony głos z pokoju obok.
Pokręciłem przecząco głową i udałem się do pokoju chłopaka. Usiadłem na dostawionym przez niego drewnianym krześle obok biurka. To pomieszczenie chyba było największe w całym domu. Znajdowały się w nim dwa biurka, jedno, przy którym teraz się znajdowliśmy i drugie, obłożone sprzętem do grania i nagrywania. Dwa monitory, mikrofon, słuchawki, kamera, green screen. Pełna profeska.
- Chcesz coś do picia?
- Poproszę.

Huhu, sami w domu . No, czas na robienie projektu. Czy aby na pewno? Nie wiadomo, oczywiście przerwa :)). Tak btw całkiem nice, drugi rozdział dzisiaj.
Czytasz - gwiazdka i komentarz.

Projekt | TasiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz