Rozdział 17

431 70 12
                                    

Tomek POV.
Minęły dwa dni, a ja nadal nie mogłem się w sobie zebrać by w końcu wcielić w życie plan przeproszenia Jasia. Stwierdziłem, że pisanie tego będzie beznadziejne. Musiałem znaleźć w sobie siłę, by pójść do niego i mu to powiedzieć. Tylko wtedy miałoby to sens. Niestety nawet przy takim założeniu nie miałem pewności, czy mi wybaczy. Ba, nie wiedziałem nawet czy będzie chciał mnie słuchać. Równie dobrze mógłby zatrzasnąć mi drzwi przed nosem i kazać spierdalać. Mogło też być tak, że by mi nie uwierzył. Mimo wszystkich tych wątpliwości nie miałem innej opcji. Musiałem chociaż spróbować. Kurczowo trzymałem się ten myśli, idąc po szkole w stronę domu Jasia. Im bliżej byłem tym bardziej zaczynałem wymiękać i wątpić we wszystko, ale mimo to nie zwróciłem, nie zrezygnowałem. Szybko znalazłem się pod blokiem chłopaka. Dzięki jakiejś uprzejmej pani udało mi się wejść do środka. Skierowałem się w stronę drzwi, wspinając się na trzecie piętro. Przy jakiejś okazji brunet podał mi swój adres, a ja na całe szczęście dobrze go pamiętałem.
Gdy znalazłem się już przed jego mieszkaniem opanował mnie stres. Stałem przez chwilę w miejscu, niepewnie wyciągając dłoń w stronę dzwonka. Kilka razy ją cofnąłem, nie mogąc się zdecydować. W końcu jednak stwierdziłem, że tkwienie w jednym miejscu nie ma najmniejszego sensu. Wziąłem głęboki wdech i w końcu nacisnąłem miękki, biały guzik powodujący dość głośny dźwięk wewnątrz mieszkania. Przestąpiłem z nogi na nogę czekając na jakąś reakcję. Po chwili usłyszałem poruszenie i kroki w stronę wyjścia. Nastąpił skrobot kluczy w zamku.

Janek POV.
Otwierając drzwi spodziewałem się rodziców. To, kogo zobaczyłem, zdziwiło mnie tak bardzo, że stanąłem w miejscu z lekko rozchylonymi ustami. Nie mogłem uwierzyć w to, że przede mną stał Tomek we własnej osobie. Natychmiast zrobiło mi się gorąco. Nie wiedziałem co zrobić. Byłem jednocześnie cholernie na niego zły, ale także pełen nadziei na powrót tego, co razem robiliśmy. W efekcie stałem w miejscu jak skończony idiota, nie mogąc się zdecydować co powinienem zrobić.
- Jasiu, ja... - zaczął niepewnie. Jego głos się załamał. Najwyraźniej on także był okropnie zestresowany.
W tym momencie do przedpokoju weszła Fela, która była mnie odwiedzić. Spojrzała na Tomka wyzywająco. Chyba domyśliła się kim był. Marszcząc brwi podeszła do mnie, nie odrywając wzroku od chłopaka. Nie do końca wiedziałem co chciała zrobić. Wydawała mi się być na niego wściekła, może nawet bardziej niż ja. Zrobiło mi się przyjemnie na myśl o tym, że tak bardzo mi współczuła. W niezwykle krótkim czasie udało nam się nieźle zbliżyć. Nie było to nic więcej ponad przyjaźń, zwłaszcza z mojej strony. Ona raczej też nie czuła do mnie nic większego. Przyjaźń nam odpowiadała w pełni. Zresztą, oboje właśnie tego potrzebowaliśmy. Nie płomiennego uczucia, a osoby, której można się z wszystkiego zwierzyć.
- I co tutaj robisz, złamasie? - zapytała ostro, stając blisko mnie. - Chcesz go znowu zranić? Bawi cię jego załamanie, czy chcesz się popisać przed kumplami, co?
Zanim Tomek zdołał chociażby nabrać powietrza by odpowiedzieć dziewczyna niespodziewanie pociągnęła mnie za koszulkę i pocałowała.

Projekt | TasiekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz