Rozdział 2

482 40 3
                                    

Siedziałem przy stole, trzymając w ręce kubek z poranną kawą i rozmyślałem nad tym, co się wczoraj stało. Wspólnie wypowiedzieliśmy ten tekst, a potem poczułem się jakoś dziwnie. Postanowiłem, że wrócę do tego pokoju i jeszcze raz otworzę księgę. Teraz w było tutaj jasno, więc widziałem, że jest on biało-miętowy, z białymi kafelkami na podłodze. W pokoju znajdowały się dwa okna, jedno bardzo duże, z którego widać było całą ulicę, a w drugiej części pomieszczenia znajdowało się mniejsze okno, przy którym stały pudła i jakieś skrzynie. Oprócz tego w pokoju znajdowała się szafa, segment i stare lustro. Poszedłem do Księgi Cieni i zacząłem przewracać kartki jedna po drugiej. Na każdej z nich był wypisany tekst, a nad nimi tytuły: Eliksir zmiany wyglądu, Fiolka zniszczenia, ale większość z nich to zaklęcia unicestwienia demona

- To księga czarów! - Wykrzyczałem i przewróciłem na pierwszą stronę. Już wiedziałem jaki tekst... znaczy zaklęcie wyczytalismy. Zaklęcie przywrócenia mocy! Pod nim zauważyłem mniejszym drukiem jakiś tekst.
"W średniowieczu czarodziejka Melinda Wooren, przed tym jak spłonęła na stosie posądzona o czary, przepowiedziała, że jej ród będzie rósł w siłę z pokolenia na pokolenie, aż dojdzie do czwórki rodzeństwa i uratuje świat przed największym zagrożeniem."

- Cześć co robisz? - Do pokoju weszła Selena i stanęła obok mnie, a ja wytłumaczyłem jej wszystko to, co udało mi się odkryć.

- To jakieś bzdury - uśmiechnęła się.

- To wszystko prawda - zacząłem przekartkowywać księgę w celu pokazania jej dowodu. - Zobacz pełno tutaj zaklęć, które zostaly wpisane przez naszych przodków.

- Ethan... - Westchnęła, ale przerwałem jej.

- To prawda - stwierdziłem i mój wzrok znów powędrował w stronę księgi. - Przynajmniej ją obejrzyj.

- Myśl co chcesz, ja wiem swoje, ale nie będę siedzieć i przeglądać książeczki, którą napisal jakiś czub - po tych słowach wyszła. Usłyszałem jeszcze tylko trzaskanie frontowych drzwi. Pewnie wyszła do szkoly

Może Selena miała rację i to tylko ściema? Pewnie tak.
Ale co, jeżeli nie?
Wyszedłem z pokoju i wyzuciłem ten temat z głowy.
Postanowiłem, że pójdę na basen. Pływanie jest moim ulubionym sportem!
Szybko przygotowałem potrzebne rzeczy i wyszedłem z domu. Po 30 minutach byłem już na basenie i zacząłem pływać.
Przepłynąłem parę basenów, a w pewnym momencie usłyszałem czyjś głos.

- Ethan, to ty? Wow! Co ty tu robisz? - To był William, mój największy wróg. Uważa się za niewiadomo co. Całe życie się ze mną ściga i chce być ode mnie lepszy. Czasem, niestety, mu się to udaje.

- Pływam, nie widzisz? - Odparłem stanowczo.

- Pływasz jak żółw, a ja mam ochotę się z tobą pościgać

- Nie będę... - Chciałem zaprzeczyć, ale Will przerwał mi.

- To nie było pytanie tylko stwierdzenie. Chodź i się ustaw - odpuściłem. Niech już ma te swoje wyścigi i się odczepi. Ale nie dam mu tak łatwo wygrać! Wyszedłem z wody i ustawiłem się na podejście. - 3... 2... 1!

Każdy z nas wskoczył do wody. Z całych sił ruszałem rękami i nogami. Chciałem pokazać Williamowi, że nie jest taki super. Każdy miał przepłynąć cztery baseny, żeby nie było tak łatwo. Przy końcu byłem już troszkę zmęczony, więc mimowolnie zwolniłem. Prowadziłem, więc nie.miałem czego się bać, ale niestety on prześcignął mnie przed samą metą.

- Hahaha - zaśmiał się ironicznie. - Jesteś beznadziejny

Zdenerwowałem się i przepłynąłem jeszcze jeden odcinek basenu, a następnie wyszedłem z wody.

- Hej, Ethan! Leszczu! - Krzyknął na całe pomieszczenie, a ja strasznie się wkurzyłem, ale machnąłem na niego ręką, a wtedy wodą w basenie zaczęła tworzyć jakąś olbrzymią falę, a zaraz potem uderzyła w Williama.

- Hahaha! I kto tu jest leszczem? Nara! - To było zabawne. Może nie wygrałem, ale to, co zobaczyłem uznaję za największe zwycięstwo.

Wróciłem do domu, a cały czas miałem w głowie obraz Williama, w którego trafia wielka fala. Tylko jak to możliwe? Przecież nie wytwarzają tam sztucznych fal!
Moje przemyślenia przerwał jakiś hałas dobierający z salonu.

- Daniel! Co ty zrobiłeś?! - Wszedłem do pokoju i zauważyłem straszny bałagan. Wszystko leżało na podłodze. Meble też.

- Ja tylko kichnąłem! - Położył dłoń na klatce piersiowej. Był zdezorientowany. - Naprawdę. Tylko kichnąłem.

- Nie ważne. Wierzę ci - odwróciłem się i chciałem już wyjść, gdy Daniel znowu kichnął, a ziemia się zatrzęsła. Wszystkie przedmioty podniosły się i znów opadły na ziemię z hukiem. Wtedy już wiedziałem, że brat mówił prawdę.

- Ethan, o co tu chodzi? To chyba nie jest normalne! - Mówił zmartwionym głosem. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, bo faktycznie to nie było normalne. Najpierw ta sytuacja na basenie, a teraz kichnięcie, które zniszczyło cały pokój?!

- Co tu się stało?! - Zapytała Selena. - Nie było mnie trzy godziny, a wy już rozwaliliście salon?!

- To nie było specjalnie! - Odpowiedział jej Daniel ze sztucznym uśmiechem na twarzy.

- Pi prostu kichnął. To wszystko... - Nie dokończyłem, bo Selena mi przerwała.

- Co wy zrobiliście?! - Podeszła do małego, połamanego na pół drzewka w pęknietej doniczce i podniosła je. - Przecież wiedzieliście, że to moje ulubione drzewko, a zniszczyliście je!

- Może jeszcze da się je uratować - Daniel podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu.

- Nie. Już nic nie można zrobić. - Była smutna i jednocześnie wściekła. - Chcę, żeby znowu było całe!

Wskazała dłonią na drzewko, a ono momentalnie zrosło się i wyglądało tak, jak wcześniej. Wszyscy oniemieliśmy z wrażenia.

- Jak to zrobiliście? - Zapytała zszokowana.

- My nic nie zrobiliśmy! - Odpowiedzieliśmy jednocześnie.

- To kto?!

- Ty kochanie - do pokoju weszła Johnson razem z Alice. - To byłaś ty.

- Ja? Ale jak?! Przecież to niemożliwe!

- Niekoniecznie. Alice też na początku wydawało się to dziwne.

- Tak. To prawda. - Dziewczyna pokiwała twierdząco głową.

- Wciąż nie rozumiem o co tu chodzi!

- Selena, jak wyszłam z panią Johnson na miasto, usiadłyśmy w naszej ulubionej restauracji. A potem przypadkowo podpaliłam stół. Ale nie żadnymi zapałkami czy czymś podobnym! Zrobiłam to ręką! - Byłem zaskoczony. Każdemu z nas wydarzyło się coś dziwnego.

- Tak. Już otwarcie mogę powiedzieć... Ale móż najpierw usiądźmy.

- Gdzie? - Zaśmiała się Alice, a pani Johnson podniosła rękę i uniosła wszystko co leżało na podłodze. Gdy ją opuściła każdy przedmiot już stał na swoim miejscu. Każdy z nas patrzył na nią z szeroko otwartymi ustami. Niedowierzaliśmy w to co się przed chwilą stało. Kobieta usiadła w wygodnym fotelu i uśmiechnęła się.

- Chodźcie, chodźcie. Wszystko wam wyjaśnię.

Hej :) Mam nadzieję, że się podoba :) Proszę, jeśli to czytasz, zostaw po sobie jakiś znak :)

Magia ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz