Rozdział 9

213 12 4
                                    

Tak jak każdego poranka siedziałem sobie w kuchni i piłem kawę. Wczoraj pani Johnson nie chciała nam nic powiedzieć o głosie, który słyszeliśmy. Po powrocie do domu zamknęła się w swoim pokoju i nie wyszła z niego, aż do teraz.

- Siemka, chłopaku - krzyknął Daniel.

- Cześć -odparłem od niechcenia.

- Co z tobą? - zapytał z troską.

- Myślę o tym, co się wczoraj stało.

- Weź przestań i nie zadręczaj się tym.

- Może masz rację, ale... - Moją wypowiedź przerwał mi dzwonek do drzwi.

- Ja otworzę - krzyknęła Selena.

- Dzień dobry panienko - przed drzwiami stał niski ciemnowłosy mężczyzna ubrany w brązowy garnitur, a w dłoniach trzymał wielki bukiet czerwonych róż.

- Kto to? - Zapytała Alice, schodząc po schodach.

- Przyszedł pan Hilton.

- Miło mi jest was znów zobaczyć - uśmiechnięty wręczył Selenie bukiet róż.

- Może powiemy mu, że babcia nie żyje już od siedmiu lat? - Szepnąłem do Alice na co ona tylko przecząco kręciła głową.

Nagle bukiet zaczął się palić, więc bez chwili namysłu pobiegłem po wiadro, w którym była mała dziura i korzystając z okazji użyłem swojej mocy i przez dziurę w wiaderku zgasiłem ogień.

- O rany, było blisko - odetchnąłem z ulgą.

- Tak - potwierdził mężczyzna. - Nie minęło dziesięć sekund, a ty je zgasiłeś.

- Tak, jestem szybki.

- Nieprawda! Wiadro było dziurawe, a ty użyłeś swojej mocy, żeby zgasić płomień - patrzyliśmy na siebie z niedowierzaniem.

- Nie wiem o czym pan mówi.

- Wiesz i to bardzo dobrze. Szesnaście lat temu zawarłem z waszą matką pakt o waszym bezpieczeństwie.

- Jaki pakt?

- Wy oddacie mi swoje moce, a ja wam nic nie zrobię

- Nie wiem o czym pan mówi - wciąż brnąłem w swoje.

- A więc odbiorę ją siłą - mężczyzna skierował na nas swoją dłoń, która chwilę później zaczeła się nagrzewać i płonąć.

- Uciekajcie - pobiegliśmy po schodach na strych i zaczęliśmy przewracać strony w księdze.

- Nie unikniecie przeznaczenia!

- Nic tu nie ma - panikowałem. - Nie ma go tu!

- Zaraz mówił, że rozmawiał z naszą mamą więc cofniemy się w czasie i nie dopuścimy do tego spotkania - opowiedziała nam swój pomysł Selena.

W czwórkę wypowiedzieliśmy magiczne zaklęcie, a sekundę później pojawiły się białe iskierki, które okrążyły nas, a potem zniknęły.

- Coś się stało? - zapytała Alice. - Nic nie poczułam.

- Ja też nie.

Ostrożnie otworzyliśmy drzwi i zaczęliśmy schodzić po schodach rozglądając się uważnie.

- Samantha, kochanie, mów spokojnie - usłyszałem głośny melodyjny głos.

- Babcia - szepnęła Selena. - Rozmawia z mamą.

Na twarzy wkradł mi się szeroki uśmiech. Miło było usłyszeć głos babci, ale jeszcze lepiej czułem się z tym, że ją widzę. Babcia była wysoką kobietą, o krótko ściętych włosach koloru brązowego, zielonych oczy i z paroma zmarszczkami.

Magia ŻywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz