Otworzyłem powoli oczy, bojąc się co zobaczę. Ku mojemu zdziwieniu wokół mnie były przedmioty, które bardzo dobrze znałem. Stare lustro w którym lubiła pozować mama, stół do rodzinnych obiadów i kanapa, na której właśnie leżałem. Wszystko było jak na ziemi, jak w domu. Wstałem i udałem się do okna i w tym momencie moje wątpliwości zostały rozwiane. Byłem w niebie. Krajobraz był piękny, trawa miała kolor żywej zieleni, słońce ogromne i pomarańczowe, a do tego biale chmury wlewały się w krajobraz, tworzące czyste piękno. Wyszedłem na dwór, żeby się rozejrzeć. Promyki słońca delikatnie ogrzewały moją twarz.
- Ethan witaj w domu - usłyszałem ciepły, melodyjny głos. - Miło Cię widzieć - odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem moją mamę i babcię.
Kobieta była ubrana w długą czerwoną suknię, a włosy rozpuściła, dzięki czemu jej delikatne loki powiewały na maleńkim wietrze. Babcia wybrała fioletową bluzkę i czarne spodnie. Wyglądały zjawiskowo.
- Mi też jest miło - nie mogłem się powstrzymać i pobiegłem do nich, rzucając się w ich ciepłe ramiona. - Pięknie wyglądacie.
- Wiedzieliśmy, że przejdziesz, więc postanowiliśmy z tego powodu urządzić małą uroczystość
- Co? Jak to wiedzieliśmy? - zdziwiony patrzyłem na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Całe miasto o nas wie - powiedziała z radością w głosie.
- Ale jak to? Przecież powinniśmy się ukrywać... - babcia przerwała moją wypowiedź.
- Tutaj wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich. Nikt nie musi ukrywać swojch zdolności, a przede wszystkim może pokazać kim tak na prawdę jest. - uśmiechnąłem się na myśl o tym, że nie muszę już udawać.
- A więc ludzie wiedzą, że jesteście czarownicami... i nie boją się was?
- Ależ skąd, wręcz odwrotnie kochają nas - babcia zaczęła mnie ściskać, a ja myślałem, że chce mnie udusić.
- Babciu spokojnie przecież nigdzie ci nie ucieknę - zaśmiałem się.
- No nie wiem - powiedziała stanowczo, a ja wpatrywałem się w nią czekają na następne słowa.
- To ty niczego nie rozumiesz? - Babcia spojrzała się na mnie ze smutkiem w oczach.
- Nie jesteś tutaj na stałe, wrócisz na ziemię - wydukała mama.
- Co, ale jak to? - nie wierzyłem własnym uszom.
- Nie umarłeś, razem z rodzeństwem udaliście się w przyszłość, ale to właśnie tam zginąłeś, nie w teraźniejszości.
- W takim razie co ja tu robię?
- Jesteś tutaj do momentu odzyskania przytomności, gdy Selena, Daniel i Alice wrócą do teraźniejszości ty też wrócisz, ale musisz trochę poczekać bo w niebie czas leci wolniej niż na ziemi.
Nie przeszkadzało mi to, a nawet się ucieszyłem, że tak szybko nie wrócę do świata żywych. Tęskniłem za babcią, a w szczególności za mamą, jej głosem, uśmiechem, śpiewem, dotykiem, obecnością, a nawet za głupimi kanapkami z rzodkiewką, sałatą czy inną zieleniną, które robiła dla nas każdego poranka na śniadanie.
- Chodź przedstawię Cię panu Heniowi - babcia przedstawiła mnie starszemu panu, hydraulikowi, który naprawiał nasz zlew, gdy miałem 7 lat, przywitałem się także z panią Missy, która przynosiła nam wczesnym popołudniem jabłka.
Wszyscy powitali mnie ciepłym uściskiem i uśmiechem, pytali co u mnie lub jak się czuje.
Po przeprowadzonej rozmowie udaliśmy się w trójkę do mojego ulubionego miejsca. Usiedliśmy przy klifie i zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy.- No witam, witam - odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem mężczyznę w brązowych spodniach i skórzanej kurtce. - Myślałem że to jakiś kolejny znajomy mamy albo babci, ale niestety się myliłem.
- Co ty tu robisz? Nie powinno cię tutaj być! Demony nie mają tu wstępu - wpatrywałam się to raz na rodzicielke to raz na mężczyznę.
- A jednak to jestem. Mam swoje sposoby! - kobiety wstałych z ziemi i przygotował się do ataku.
- Posłuchajcie, przyszedłem się dogadać, oddajcie mi syna, a ja nic wam nie zrobię. - Chłopak był pewny siebie, ale też ostrożny i przygotowany na atak.
- Chyba oszalałeś nie oddam ci Ethana i lepiej to uszanuj. Odejdź - babcia powiedziała stanowczo, wychodząc przed szereg i zasłaniając nas swoim ciałem.
- Wiesz że nie mogę prawda? Królowa nie będzie zadowolona, gdy wrócę bez niego. - W tym momencie iskierka słońca oślepiła nasze oczy, a gdy odzyskałem wzrok zobaczyłem jasnowłosą kobietę, która stała tuż obok chłopaka.
- Miles, przecież wiemy że jesteś dobry.
- To nieprawda. - Wykrzyczał demon.
- Prawda! Inaczej nie mógłbyś być w miejscu w którym teraz stoisz - chłopak stał dłuższą chwilę ze spuszczoną głową.
- Dobrze uciekajcie. - powiedział nagle. - Powiem Nerissie, że nie udało mi się was złapać.
- Dziękujemy - powiedziała za nas starsza kobieta.
Kobiety zaczęły biec, a ja podążałem za nimi. Wbiegły do domu i pobiegły na strych. Otworzyły szafę to jedną to drugą w poszukiwaniu jakiejś nieznanej mi rzeczy. Po paru minutach poszukiwań babcia wyjęła jakąś grubą księgę.
- Znalazłam, to starodawna księga mocy w niej jest opisany każdy demon i sposób jego pokonania. - Poczułem jakieś dziwne uczucie, spojrzałem w dół, a moje nogi zaczęły znikać, całe moje ciało zaczęło znikać. - O rany Ethan, ty znikasz.
- Babciu mów co masz mi powiedzieć - moich nóg już nie było, z każdą sekundą było mnie coraz mniej.
- Nerissa też jest w tej księdze, możesz ją pokonać używając... - i nic pustka, przed sobą widziałem tylko pustą przestrzeń, aż w pewnym momencie zacząłem słyszeć pewne głosy.
- Ethan.
- Ethan obudź się - mimo woli zamknąłem oczy, a gdy je z powrotem otworzyłem zobaczyłem moje rodzeństwo.
- Boże ty żyjesz - Selena rzuciła mi się na szyję.
Rodzeństwo ciepło mnie przywitało, a ja wiedziałem, że jestem w domu. W prawdziwym domu.
Hej, hej, hej i oto kolejny rozdział. Z góry przepraszam, że tak późno, ale kompletnie straciłem poczucie czasu i jeszcze ta szkoła. Zbliża się koniec roku i nauczyciele zawalają nas sprawdzianami. No, ale nic. Rozdział udało mi się napisać, więc czytajcie, lajkujcie i komentujcie. :-)
CZYTASZ
Magia Żywiołów
FantasyEthan, Daniel, Alice i Selena to zwyczajni nastolatkowie. Do czasu! W piątą rocznice śmierci matki odnajdą magiczną księgą. Wypowiadając zaklęcie każde z rodzeństwa otrzyma dar władania nad jednym z żywiołów. Przez to demony ciemności chcą ich zabić...