Rozdział 4

73 9 0
                                    

-Jesteśmy.- mówi Louis.
-Okey to idziemy.- mówi Angel.

Jesteśmy przed domem. Ludzi jest naprawdę sporo. Wchodzimy frontowymi drzwiami. Przepychamy się aby dostać się do salonu. Louis od razu zauważa gospodarza i bierze za rękę Angel. Ona idzie za nim. Teraz jestem sama. Dobra trzeba ustalić plan. Szukamy kuchni może tam są jacyś cywilizowani ludzie nie pijący alkoholu. Przepycham się , aż w końcu jestem. Widzę tam Roberta. Mieszka niedaleko mnie ,więc idę się z nim przywitać.

-Hej .. Jess prawda.- mówi już trochę pod wpływem.

-Hej Robert, jak tam impreza się rozkręca?- pytam.

-Jasne. A może zagrasz z nami. -mówi i wskazuję na butelkę. Zastanawiam się. Ciągle w głowie mam słowa Angel. A co mi tam? Raz się zyję.

-Tak Robert.- odpowiadam z pewnością.

-Naprawdę? Już myślałem ,że nie chcesz. Siadaj przy Joe.

Siadam obok wysokiego szatyna. Ma błękitne oczy. Odgarnia włosy do tyłu. Przygląda mi się. Spoglądam na niego przez chwilę i czekam na rozpoczęcie gry. Czuję na sobie wzrok wszystkich graczy.

-Okay.

-Prawda czy wyzwanie Jess? -pyta Robert.

Zastanawiam się nad prawdą. I to ją wybieram.

-Prawda. -mówię.

-Ale jesteś szytywna Jess.- mówi do mnie znajomy głos ,lecz nie mam pojęcia skąd go znam. Nie odpowiadam na niego.

-Okey. Z kim chciałabyś się całować? - pyta mnie Robert..

-Yyy... A czy jak powiem ,że z nikim to będzie dobrze? -pytam..

-O matko co to ma być , ale jesteś nudna.- mówi znajomy głos.

-Nie musisz powiedzieć konkretnie z kim , Jess.- mówi znudzony Robert. Myślę na tym i wybieram..

-Joe.

-UUUUUU. -mówi grupa graczy. Nie słyszę jednak tego głosu co wcześniej.

-Dobra teraz Joe. Prawda czy wyzwanie?- pyta jakaś dziewczyna.

-Wyzwanie oczywiście.- zawołał. Już się boję co to będzie.

-Pocałuj Jess.- mówi ze śmiechem.

ŻE CO KURWA??! Wiedziałam czego mam się spodziewać.

-Nie nie nie nie..!!- odpowiadam.

-Czemu Jess?- pyta Joe.

- To tylko nie zobowiązujący pocałunek.- mówi jakaś dziewczyna.

Wiedziałam , że nie powinnam grać w tą popiepszoną grę. Teraz są tego konsekwencje. Przestraszyłam się bo nigdy wcześniej się.. Nie całowałam!! Miałam chłopaka ,ale nie dotarliśmy na taki etap. A co jeśli ja zrobię coś nie tak.

-Sorki Joe ,ale nie i to koniec gry.

Odchodzę od stolika ,słysząc buczenie za mną. Jedyne co teraz chcę to płakać w łazience. Powinnna być gdzieś na górze. Przepycham się przez tłum ludzi i docieram do schodów. Wchodzę po nich. Jestem na górze. Widzę kilkadziesiąt drzwi ,ale które są do łazienki. Przez przypadek wchodzę do jakiegoś pokoju. Zauważam jedną z koleżanek z klasy. Przylizuję się z jakimś facetem siedząc mu na kolanch. Chcąc być niezauważoną , zamykam szybko drzwi. Pytam jakieś dziewczyny ,która tam przechodziła o łazienkę. Odpowiada ze zdziwieniem ,że jest na końcu korytarza w prawo. Zaczynam prawie biec do łazienki. Otwieram drzwi ponieważ nikogo nie ma. Zamykam je i osuwam się na drzwiach. Czuję tylko łzy na moich policzkach. Wstaję z podłogi i podchodzę do lustra. Widzę jak maskara się rozpłyneła. Cała praca Angel jest na marne. Siegam po torebkę i szukam chusteczek, powoli scieram czarne plamy na twarzy. Nagle słyszę pukanie. Nie pukanie ,a walenie do drzwi.

- Hallo , chcę skorzystać z toalety.-mówi znajomy głos.

- Zajęte, za chwilę wychodzę .- odpowiadam.

-Nie mam zamiaru czekać jak ty sobie nos przypudrujesz. Wyjdź albo ja wejdę. -ponagla mnie.

Biorę torebkę. Wychodzę przed sobą spotykam wysokiego szatyna z zielono lśniącymi oczami. Ma tatuaże na ramionach. Stoję jak wryta.

-O co ci chodzi?- pyta ,a ja zauważam ,że on zauważył jak na niego się gapie.

-Tak już wychodzę.-mówię ścierając łzy z policzek. Biorę torebkę.

-Ej ty płakałaś? Chyba nie przezmnie?- pyta. On stoi i toruję mi drogę.

- Co Cię to obchodzi? Daj mi wyjść.- chłopak przesuwa się ,ale wychodząc łapię mnie za nadgarstek. Ma silne ramiona.

- Poczekaj na mnie przed wyjściem. Proszę. - pyta mnie. Jego oczy nadal lśnią.

-No okey. -ocieram dalej łzy i wychodzę. Nie wiem czemu się zgodziłam ,ale jeśli już to powiedziałam to dotrzymam słowa.

Mijają minuty. Po czym wychodzi.

- Dzięki ,że poczekałaś.- mówi.

- Co chcesz od mnie?-odpowiadam.

-Czemu płakałaś?- pyta z przejeciem nieznajomy.

- Nie mam zamiaru Ci się tłumaczyć. Napewno nie w korytarzu pełnym ludzi.- odpowiadam z wyrzutem.

-Możemy iść na dwór albo do jakiegoś pokoju.- mówi.

-Tak bo NA PEWNO pójdę z obcym chłopakiem do pokoju.- odpowiadam.

-To tutaj co? Proszę. To nie przez mnie płaczesz? Nie chciałem na ciebie krzyczeć.- powiedział po czym ogarnąć włosy. W jego oczach widziałam smutek i troskę.

- Nawet nie wiem jak masz na imię.

-Mam na imię Alex. -odpowiada i podaję mi rękę.

Że co? Alex Collins ? Chodziliśmy razem do podstawówki. Później się przeprowadził i więcej nie spotkaliśmy. Pamiętam był najprzystojnieszy z klasy. Podobał mi się. Teraz kompletnie się zmienił. Pewnie mnie nie pamięta. Nie będę nic mu mówiła bo mogę się mylić.

-Ja Jess. - odpowiadam po zastanowieniu.

- Co się stało? Jeśli nie chcesz rozmawiać to Cię rozumiem.

TO NAS ZGUBIŁOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz